Paddington

13 października 1958 dla dzieciaków z Wielkiej Brytanii miał się stać bardzo ważny, ponieważ otrzymały nowego, fajnego bohatera dla swoich czasów. Pochodził z Peru, lubił marmoladę, mówił po angielsku, był dobrze wychowany, ale też troszkę nieporadny i pakował się w różne tarapaty. Jego imię było dość trudne do wymówienia, więc dostał ludzkie imię – Paddington, gdyż na tym dworcu w Londynie został znaleziony. Miś Paddington spodobał się wszystkim, a ich autor Michael Bond (1926-2017) zapewnił sobie sympatię milionów czytelników. Kwestią czasu był fakt, żeby zainteresowali się nim filmowcy. Najpierw w formie animowanego seriali, by w 2014 stworzyć pełnometrażowy film aktorski. Zadania podjął się Paul King, reżyser wcześniej pracujący dla telewizji. I muszę przyznać, że z realizacji wyszedł dość obronną ręką.

paddington11

Sama historia to niejako – posługując się terminologią superbohaterską – origin story, gdzie poznajemy naszego misia jeszcze w Peru, wychowywanych przez wujostwo. Ich życie zmienia się z przybyciem pewnego odkrywcy, który poznał ich z cywilizacją i zaprosił ich do Londynu. Wiele, wiele lat później okoliczności zmuszają naszego misia do opuszczenia domu oraz ruszenia do Londynu, gdzie trafia do rodziny Brownów. Familia próbuje pomoc misiowi znaleźć odkrywcę i pozwalają na chwilę przenocować. Tylko, że ktoś bardzo dybie na życie niedźwiadka i chce zrobić z niego wypchanego pluszaka.

paddington12

Reżyser nie wstydzi się sięgać po ograne klisze i archetypy znane z kina familijnego – jest odpowiedzialny i zbyt nadopiekuńczy ojciec, zdrowo postrzelona matka, córka nie mogąca się odnaleźć w tym świecie oraz syn, marzący o karierze astronauty. Całość jest pełna ciepła, prostego humoru opartego na slapsticku, bo nasz miś jest strasznie nieporadny i potrafi wywołać wręcz mały Armageddon (pierwsza próba umycia się czy próba zaklejenia urwanej kartki taśmą), chociaż jest to bardzo sympatyczny i kulturalne zwierzątko z głosem Bena Whishawa. i mimo tego rodzaju humoru, to wszystko naprawdę działa. Choć film jest przewidywalny, serwuje proste przesłanie (bycie dobrym zawsze się opłaca, zło zawsze ukarane jest, a dobro zawsze wraca, rodzina to siła), robi to w sposób bezbolesny (chociaż końcówka korzysta troszkę z łopaty). A realizacyjnie ma kilka ciekawych pomysłów jak przedstawienie rodziny za pomocą… domku dla lalek, gdzie w każdym z pokoi widzimy członków i to, co robią, co dodaje troszkę świeżości czy wizyta w Gildii Geografów, wyglądającej w lekko retro-futurystycznej wersji.

paddington13

Aktorsko jest solidnie, każdy robi swoje, zaś postaci są na tyle zarysowani, że potrafią zapaść (zwłaszcza bardzo skontrastowani państwo Brown, czyli Hugh Bonneville i Sally Hawkins oraz ich sąsiad – lekko wścibski pan Curry w wykonaniu Petera Capaldiego). Ale film kradnie zarówno wspomniany Whishaw, jak i Nicole Kidman w roli czarnego charakteru – opanowanej, chłodnej manipulantki, której motywacja jest zaskakująco jasna, a w realizacji celu jest bezwzględna.

„Paddington” jako wprowadzenie do większej całości sprawdza się dobrze, mimo że troszkę trąci myszką. Niemniej potrafi zaangażować, ma w sobie wiele uroku, chociaż wydaje się być skierowany głównie do młodego widza. Ja się bawiłem całkiem nieźle i doceniam połączenie starego stylu z nowoczesnym sznytem. Widzę potencjał na większą serię.

6,5/10

Radosław Ostrowski

Whiskey Tango Foxtrot

Kogo dzisiaj obchodzi Afganistan, który uwagę całego świata miał od 2001 roku, gdy Amerykanie rozpoczęli polowanie na Al-Kaidę. I to tam spędziła trzy lata Kim Baker – dziennikarka telewizyjna odpowiedzialna za tworzenie wiadomości, przekazywanych przez prezenterów. Jak trafiła do Afganistanu? Sama się zgłosiła, bo obecna fucha ją nudziła. Ale sama nie była gotowa na to, co zobaczy.

whiskey_tango_foxtrot1

Duet reżyserski Glenn Ficarra i John Requa do tej pory realizowała komedie, niepozbawione pieprzu i ostrego humoru. I początek tego filmu też zapowiada pójście na stare tory, gdzie źródłem komizmu jest kulturowe zderzenie oraz wiązanka bluzgów. Prawda jest jednak taka, że twórcy coraz bardziej uderzają w poważne tony, pokazując jak niebezpiecznie jest w Afganistanie: atak talibów, porwanie dziennikarza, ciągłe strzały. A zwykli ludzie próbują jakoś żyć w tym szalonym, niebezpiecznym świecie. By nadal czuć się normalnie – kwitnie handel, rozwija się życie towarzyskie. Bardzo łatwo było przekroczyć i złamać równowagę między humorem a dramatem. Tym bardziej zaskakujący jest fakt, że całość oparto na wspomnieniach Kim Baker.

whiskey_tango_foxtrot2

Tempo jest dość równe, a kilka scen robi piorunujące wrażenie czy to pomysłowo wplecionymi piosenkami (Boże Narodzenie, a w tle… Alvin z wiewiórkami śpiewa czy odbicie dziennikarza z rąk terrorystów w rytm „Without You” Harry’ego Nilssona), ciekawie poprowadzonymi gagami (Kim strzelająca do lodówek, by zyskać sympatię przyszłego prokuratora generalnego) czy będącym tylko dodatkiem życie uczuciowym. Ciągle czekanie na sensacyjny temat, brak kontaktu (Internet często siada), a podczas czekania imprezy, alkohol i nie tylko. Widać jak bardzo dla wielu osób obecność w strefie wojny zaczyna być czymś uzależniającym i albo tu zostaniesz, albo wyrwiesz się szukając miejsca gdzie indziej (finał). Kto by się czegoś spodziewał po takiej produkcji.

whiskey_tango_foxtrot3

Również aktorsko jest bardzo zaskakująco. Wcielająca się w główną rolę Tina Fey całkiem nieźle sprawdziła się jako dziennikarka, która zaczyna podchodzić poważnie do swojego zadania. Widać zaangażowanie, pozwala sobie na ironiczne teksty, ale jednocześnie widać zagubienie i przerażenie. Wszystko to bez przesady, szarży czy skrętu w przerysowanie, wierzy się tej postaci. Równie mocna jest Margot Robbie jako ostra i ambitna dziennikarka Tania, nie bojąca się zaryzykować. Więcej humoru wnosi Martin Freeman jako szkocki fotoreporter, sprawiający wrażenie wyluzowanego faceta, będącego na wakacjach. Jednak w pracy jest bardzo poważny i to trio nakręca ten film. Poza nimi na dalszym planie są niezawodni Alfred Molina (prokurator generalny Sadiq ze strasznie długą brodą) oraz Billy Bob Thornton (generał Hollanek z mało wojskowym wąsem).

whiskey_tango_foxtrot4

„Whiskey Tango Foxtrot” to dziwaczna mieszanka komediodramatu z wojną w tle, pokazującą inne oblicze życia w Afganistanie. Miejscami bardzo zabawna, ale bardziej gorzka, skłaniająca do zastanowienia się, a jednocześnie pyta o sens pracy korespondenta wojennego. Pytania te jednak nie wybijają się na pierwszy plan, przez co mogą być niezauważone. Solidna dziennikarska robota.

7/10

Radosław Ostrowski

Magik z Nowego Jorku

Max Simkin jest szewcem. Prowadzi warsztat, który przechodził z ojca na syna od pokoleń, mieszka ze starą matką, a ojciec zostawił ich dawno temu. Jego jedynym przyjacielem jest fryzjer Jimmy. Pewnego dnia podczas zmiany podeszwy psuje się maszyna, więc korzysta ze starej schowanej w piwnicy. Czekając na klienta zakłada jego buty i… zmienia się w niego. Pozwala mu to zmienić życie swoich klientów.

szewc1

Thomas McCarthy znany jest ze słodko-gorzkich opowieści o ludziach, którzy próbują odnaleźć się w rzeczywistości. Jego najnowszy film wpisuje się w tą stylistykę, gdyż nasz bohater jest znużony swoim fachem i życiem – pustym, nijakim i samotnym. Przynajmniej do momentu wykorzystania „magicznej” maszyny, która daje mu pole do popisu (pod warunkiem, że buty klienta mają taki sam rozmiar jak jego). Może być każdym bez względu na kolor skóry, wiek czy nawet orientację seksualną. I tak jest na początku – to bardziej ciąg luźnych gagów, które są nieźle ogrywane. Jednak później cała intryga się krystalizuje, skręcając w stronę kryminału, gdzie stawką jest życie pewnego pana mieszkającego samotnie w bloku, który chce wykupić pewna bizneswoman. Wtedy cała historia nabiera tempa, umiejętności Jimmy’ego pomagają uratować ludzi, bo jak wiadomo „każdy dar to odpowiedzialność”. Reżyser potrafi rozbroić poważną sytuację humorem oraz pokręconą muzyką przypominając stare kino, a stonowane zdjęcia współgrają z ekranowymi wydarzeniami.

szewc2

Kompletnym zaskoczeniem dla mnie był Adam Sandler, który pokazał, iż umie grać. W roli zgorzkniałego i samotnego szewca jest maksymalnie przekonujący (od barwy głosu i sposobu mówienia po sylwetkę i brodę), a jego przemiana w interesującego się życiem oraz czerpiącego z niego ile się da, są pokazane bez fałszywej nuty. Coś nieprawdopodobnego i choćby dla tej roli warto obejrzeć ten film. Na szczęście Sandler ma wsparcie jeszcze takich tuzów jak Steve Buscemi (przyjaciel Jimmy) i Dustin Hoffman (ojciec Maxa), którzy sami też dają radę. Podobnie jak raper Method Mad wcielający się w miejscowego bandziora, Ludlowa.

szewc3

„Szewc” to jedna z filmowych niespodzianek, dla których warto pójść do kina. Refleksyjne, zabawne, ale niegłupie dzieło twórcy „Dróżnika”.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Calexico – Edge of the Sun

Edge_of_the_Sun

Kolejny, popularny (ale nie u nas) zespół z USA, który funkcjonuje od dłuższego czasu. Pochodzą z Arizony, jest ich ośmiu, a kieruje tym wokaliści Ryan Alfred i Joey Burns. I dwa miesiące temu wydali swój ósmy album. Czy dobry?

Zaczyna się melodyjnym i spokojnym „Falling from the Sky” z ciepłymi klawiszami oraz łagodnymi gitarami. Po drodze dostajemy kilka przebojowych i potencjalnych hitów („Bullets & Rockets” z trąbką oraz żywszymi gitarami, folkowe „When the Angels Played” z obowiązkową harmonijką ustną) oraz obowiązkowe skręty w muzykę meksykańską (latynowskie „Cumbia de Donde”, gdzie klawisze imitują trąbkę, jest sporo fletów i perkusjonalnych ubarwiaczy czy instrumentalny „Coyoacan”). Warto tez wyróżnić rockowe „Beneath the City of Dreams” oraz spokojny „Woodshed Waltz”.

Ciekawym eksperymentem jest zaproszenie gościnnie wokalistów do każdego z utworów, co nie wywołuje chaosu czy poczucia przesytu. Wśród gości są m.in. Gaby Moreno, Nick Urata, Takim czy Ben Bridwell z Band of Horses. Album jest spójny i byłby idealnym tłem dla powoli zbliżającego się lata, mimo kilku słabszych utworów (smętny „Moon Never Rises”), warto dać szansę tej muzyce.

7/10

Radosław Ostrowski

Ostatnia rola

Rok 1957. Beverly Aadland jest młodą, 15-letnią dziewczyną, która za namową matki decyduje się działać w szołbiznesie jako aktorka, tancerka i/lub piosenkarka. Podczas zdjęć próbnych zwraca uwagę podstarzałego gwiazdora Hollywood, Errola Flynna. Między nimi dochodzi do zbliżenia i zostają kochankami.

ostatnia_rola2

Duet reżyserski Richard Glatzer i Wash Westmoreland tym razem postanowili opowiedzieć prawdziwą historie dziewczyny, która przedwcześnie została gwiazdką. Twórcy skupiają się na najważniejszym aspekcie, czyli na postaci Beverly – młodej, naiwnej i szczerej dziewczyny, brutalnie przeżartej i wyplutej przez ambicję swojej matki oraz jej miłości do gwiazdora o reputacji playboya. Pozornie jest to opowieść jakich wiele, jednak twórcy skrupulatnie zwracają uwagę na realia epoki – końcówkę lat 50., czasy przepychu i gwiazdorstwa (rezydencja Flynna oraz jego jacht robią duże wrażenie), jednak media pozostały takie same – ganiające za sensacją i skandalem. Wszystko to zmierza w oczywistym kierunku, jednak mimo to film ogląda się z zaciekawieniem.

ostatnia_rola3

Jest to przede wszystkim zasługa dobrego aktorstwa. Całą swoja uwagę skupia czarujący Kevin Kline. Flynn w jego interpretacji to ktoś więcej niż tylko podrywacz i przebrzmiały gwiazdor. Aktorowi udaje się stworzyć portret zakochanego mężczyzny, który traci głowę dla nastolatki. Ale czy mogło być inaczej, jeśli dziewczyna ma aparycję Dakoty Fanning? Wyładniała dziewczyna odkąd widziałem ją po raz ostatni. Teraz jest piękną kobietą i tutaj to widać – przebojowa dziewucha, która odkrywa miłość (oraz seks) i po jej stracie nie potrafi się odnaleźć. i tutaj pojawia się 3 wierzchołek trójkąta, czyli ambitna matka (niezawodna Susan Sarandon), która dla kariery córki jest w stanie poświęcić swojego męża, pracę i szczęście. Ten trójkąt aktorski gra bez fałszu i celnie trafia w punkt.

ostatnia_rola1

Osoby spodziewające się stricte biograficznego kina mogą poczuć się rozczarowani, gdyż nie jest to opowieść o Flynnie. Ale pozostaje to interesującą propozycją od twórców „Still Alice”.

7/10

Radosław Ostrowski

Drugie życie króla

Poznajcie Wallace’a – pracował dla korporacji, żona od niego odeszła, a syn ma go gdzieś. Obecne życie go dołuje i decyduje się wprowadzić zmiany. Na początek zmienić imię i nazwisko na Arthur Newman, potem pozoruje swoja śmierć i wyrusza do kurortu golfowego, by tam dostać pracę. I wtedy na jego drodze przypadkowo pojawia się pewna młoda kobieta ze złymi nawykami, która też ukrywa pewną tajemnicę. A jak wiadomo po drodze może się wiele wydarzyć.

arthur_newman

Kolejne obyczajowe kino opowiadające o niespełnionych i niepogodzonych z losem ludźmi. Znamy to choćby z „American Beauty”. Jednak debiutujący na polu reżyserskim Dante Ariola nie jest tak ostry jak Sam Mendes i traktuje swoich bohaterów z sympatią i nie bez elementów humorystycznych (sceny „włamań” do domów), ale pokazuje ludzi szukających na nowo swojego miejsca na ziemi. Może w nie do końca uczciwy sposób (fałszywa tożsamość), tylko czy to jest właściwa droga? Oboje bohaterowie w drodze zaczynają powoli zdejmować swoje maski i otwierają się ze swoimi lekami i porażkami, a także marzeniami. Drugim – równoległym –  wątkiem jest zbieranie informacji i swoim ojcu przez syna Wallace’a, który nie jest w stanie mu wybaczyć zaniedbania i ignorowania go wtedy, kiedy był mu potrzebny. Ten smutek dobija się przez film, który daje trochę do myślenia (trzeba pogodzić się z tym, co masz i w końcu powoli dochodzić do zmian). Ale czy wystarczy determinacji na to? Tu nie ma odpowiedzi, ale możemy sobie wszystko dopowiedzieć.

Realizacja jest naprawdę solidna (dobre zdjęcia, delikatna muzyka oraz niespieszne tempo), ale aktorzy dodają wiele od siebie i potrafią uwieść. Choć Colin Firth wypada więcej niż dobrze w roli Wallace’a/Arthura – niespełnionego golfisty (wszystko pokazane w sposób oszczędny i stonowany), to jednak cały film ukradła Emily Blunt, która jest po prostu zjawiskowa. Jej Charlotte to bardzo czarująca, choć mocno niestabilna emocjonalne, przerażona i mająca problem z jednym nałogiem – kradzieżami. Chemia między nimi jest łatwa do wychwycenia i uwierzenia.

Można powiedzieć krótko – udany debiut, a ocenę podnosi naprawdę dobre aktorstwo. I czekam na więcej filmów od tego reżysera.

7/10

Radosław Ostrowski

Ruby Sparks

Poznajcie Calvina – to młody chłopak, który zdobył uznanie swoją debiutancką powieścią, ale obecnie przeżywa kryzys twórczy. Jego psychiatra daje mu zadanie napisania jednego zdania o osobie, która polubiłaby jego ciapowatego psa. W końcu we śnie trafia się dziewczyna imieniem Ruby. Zaczyna o niej pisać, a tydzień później materializuje się.

ruby_400x400

Brzmi jak komedia? I po części tak jest i pachnie to komedią romantyczną, ale nie do końca tak jest. Twórcy „Małej miss” w tym filmie próbują znaleźć odpowiedź na pytanie: chciałbyś mieć idealnego partnera? Drugie pytanie: co byś zmieniła w nim? Bo nasz bohater niczym demiurg kreuje swoją idealną dziewczynę, ale wszystko zaczyna się psuć, gdy próbuje ją udoskonalić. Owszem, jego prośby się spełniają, ale z czasem staje się to drażniące. Ideałów nie ma – mówią twórcy i potrafią to w bardzo przekonujący sposób pokazać. Ale w końcu dociera do Calvina to, co zrobił, jednak czy z tego wyciągnie jakieś wnioski? To pozostaje sprawą otwartą. Wszystko to okraszone piękną muzyką (piosenki francuskie), z ładnymi zdjęciami oraz solidnym montażem.

ruby_2_300x300

Także od strony aktorskiej film wypada więcej niż dobrze. Paul Dano znany jest z grania skomplikowanych chłopaków i tutaj też radzi sobie z rolą ekscentrycznego, samotnego faceta, który nie potrafi nawiązać relacji z dziewczynami. Jednak dla mnie objawieniem była Zoe Kazan (także autorka scenariusza), który wciela się w rudowłosą Ruby. Jest niemal chodzącym ideałem, szkoda, że nie jest to postać prawdziwa. Zaś sceny, w których jest poddana „tuningowi” są w jej wykonaniu świetne. A na drugim planie nie brakuje znanych aktorów jak Steve Coogan (pisarz Langdon Tharp), Elliot Gould (dr Rosenthal), Annette Bening (matka Calvina) czy Antonio Banderas (Mort, partner matki Calvina). I wszyscy wypadają naprawdę dobrze.

Ta niezależna produkcja okazała się ciekawą i fajną produkcją, która daje sporo do przemyślenia.

7/10

Radosław Ostrowski