Naga broń

„Naga broń” to najgłupsza komedia jaką widziałem w tym roku. I to jest jedna z jego zalet, pokazująca żywotność filmowych parodii oraz humoru mocno opartego na absurdzie, slapsticku, a także totalnego szaleństwa.

Bohaterem tej części (w połowie reboot, w połowie legacy sequel, w połowie remake) jest Frank Drebin Jr. (Liam Neeson), który – tak jak jego ojciec – jest członkiem Wydziału Specjalnego, elitarnej jednostki policji. Po ojcu odziedziczył skłonność do noirowej narracji, nieprzeciętną (delikatnie mówiąc) inteligencję, która nie przeszkadza mu w rozwiązywaniu spraw oraz spore szczęście. Przy okazji sieje też spory chaos i zamieszanie, co niespecjalnie podoba się pani burmistrz (CCH Pounder). Właśnie dostaje do wyjaśnienia sprawę wypadku pewnego pracownika firmy skupiającej się na produkcji elektrycznych samochodów. Wygląda to na… samobójstwo, choć ktoś uważa zupełnie inaczej. Mianowicie jego siostra Beth Davenport (Pamela Anderson), pisarka true crime („oparte na faktach, które zmyśliłam”), próbująca naciskać na naszego gliniarza. Zgadnijcie jak to się skończy?

Za kamerą tym razem stanął Akira Schaffer, czyli członek kolektywu Lonely Island, który odpowiada za masę podbijających Internet skeczy Saturday Night Live. Sama fabuła w zasadzie jest pretekstem do serwowania żartów i gagów z prędkością karabinu maszynowego, którym Rambo zabijał swoich przeciwników. I jak w przypadku poprzednich części, trzeba uważnie się rozglądać w trakcie seansu, bo wiele żartów dzieje się gdzieś w tle, przez co można je łatwo przeoczyć (choćby w formie tekstu). A gagi to prawdziwy szwedzki stół: od slapsticku przez żarty słowne w formie DOSŁOWNIE traktowanych wypowiedzi, wizualne żarty (trójkącik między Frankiem, Beth i… psem – to brzmi bardziej durnie niż się wydaje) aż po totalnie absurdalne rzeczy w stylu bałwanek ganiający z pistoletem. Albo zacznie reagować ostrą głupawką, albo będzie kompletnie skonsternowani albo będzie się zastanawiać pod wpływem jakich narkotyków pisano ten film. Mówiąc prościej, nie wszystkie żarty są w pełni udane i zabawne, ale jak już trafią, to trafią w sam środek tarczy. Mnie trafiały o wiele częściej niż myślałem, lecz zdaję sobie sprawę, że nie wszystkim ten humor podejdzie.

Sama intryga nie jest może aż tak wciągająca, zaś czarny charakter (solidny Danny Huston) to kolejna wariacja chciwego technokraty a’la Elon Musk, który tęskni za „starymi, dobrymi czasami”. Czasami, gdy nazwanie kogoś niedorozwiniętym nie było (aż tak) obraźliwe, mężczyźni byli mężczyznami, a kobiety kobietami. I niby ten film nabija się z politycznej poprawności, ale można byłoby jeszcze bardziej podkręcić śrubę, by zakpić z tej mentalności. W drugiej połowie ten humor czasem siada. Jednak krótki czas trwania (niecałe półtorej godziny) działa tutaj na korzyść, przez co nie ma szansy na zmęczenie oraz znudzenie.

A jak sobie radzi obsada? Zacznijmy od najważniejszej kwestii, a mianowicie: czy Liam „Napierdalacz” Neeson odnajduje się jako Frank Drebin Jr.? Jest absolutnie znakomity, całkowicie sprzedając (z absolutną powagą) wygadywane przez niego nawet najbardziej idiotyczne zdania. Absolutnie nieporadny idiota, z rzadkimi momentami przebłysku oraz (bardzo dużą ilością) szczęścia, pozwalającemu wyjść cało z różnych tarapatów. A jednocześnie ma on w sobie masę uroku. Równie zaskakująca jest Pamela Anderson w roli powiedzmy, że femme fatale. Ona jest tą mądrzejszą (powiedzmy), ma parę komediowych przebłysków i świetną chemię z Neesonem (tak mocną, że między nimi zaiskrzyło poza planem). Do tego drugi plan błyszczy (najbardziej ekran skradł Paul Walter Hauser jako kapitan Ed Hocken Jr. oraz CCH Pounder w roli burmistrz miasta).

Wielu mówi, że nowa „Naga broń” to powrót filmowej parodii i zgrywy oraz najlepsza komedia od paru lat. Ostatni raz tak ostry atak śmiechu miałem przy filmach o Deadpoolu, który jako samoświadoma zgrywa działa jednak lepiej. Niemniej czas spędzony przy filmie Schaffera nie będzie żadną stratą i mam nadzieję, że powstanie kontynuacja.

8/10

Radosław Ostrowski

Czarny ptak

Kiedy wydaje ci się, że już nie da się niczego nowego powiedzieć w danym temacie, pojawia się coś obalającego tą tezę. Bo znowu mamy więzienie, seryjnego mordercę i próbę udowodnienia jego winy. Oraz wszystko oparte jest na faktach. ALE jeśli scenarzystą serialu jest pisarz Dennis Lehane sprawa staje jest interesująca. Po kolei jednak.

czarny ptak1

Głównym bohaterem „Czarnego ptaka” jest Jimmy Keene (Taron Egerton) – młody chłopak, co mógł zrobić karierę jako futbolista. Ostatecznie poszedł w dilerkę i żyje sobie więcej niż dobrze. Niemniej nic nie trwa wiecznie i chłopak zostaje aresztowany. Dostaje 10 lat więzienia, a po paru miesiącach szansę za skrócenie wyroku. Jaką? Musi się podjąć niebezpiecznego zadania: trafi do więzienia o zaostrzonym rygorze, by wyciągnąć informacje od podejrzanego o seryjne morderstwo Larry’ego Hilla (Paul Walter Hauser). Brakuje tu jednoznacznych dowodów i przede wszystkim ciał ofiar. Do tego podejrzany ma reputację notorycznego kłamcy, który przyznaje się do wszystkiego. Być może w celu zdobyciu rozgłosu i zwróceniu dla siebie uwagi. Jednocześnie prowadzone jest policyjne śledztwo, by móc dać Keene’owi czas na zebranie dowodów.

czarny ptak4

Jeśli teraz przyszło wam do głowy, że nowy mini-serial od Apple Tv+ kojarzy się z „Mindhunterem”, jest to poniekąd właściwy trop. Bo też mamy więzienie, seryjnego mordercę oraz rozmowy z nim, by wejść w jego duszę. Jednocześnie (niejako równolegle) do głównego wątku wątku mamy lokalnego detektywa z biura szeryfa (Greg Kinnear) i agentkę FBI (Sepideh Moafi), próbujący znaleźć jakieś punkty zaczepienia. Ta narracja tylko pozwala pokazać zarówno bezradność systemu wobec braku mocnych poszlak i dowodów, z drugiej jest więzienna izolacja i paranoja. Oraz poczucie, że przykrywka może zostać spalona.

czarny ptak2

Powolne docieranie oraz odkrywanie umysłu… kogo tak naprawdę? Mordercy, dziwaka, mitomana, człowieka pełnego mroku w sobie? To powolne budowanie „więzi” wywołuje podskórny niepokój, gdzie poznajemy mroczne myśli, które budzą o wiele większe przerażenie niż pokazanie zmasakrowanych ciał. I to wystarczy, a gdy dodamy do tego bardzo sterylne więzienie, gdzie mamy najgorszych z najgorszych to psychika może tego nie unieść. Jak choćby w scenie, gdy Jimmy idzie, patrzy na więźniów i ma poczucie, że patrzą na niego, a tak naprawdę… rozmawiają. Im dalej w las, tym atmosfera robi się coraz bardziej gęsta i niepokojąca, przez co ciężko przewidzieć rozwój wypadków. Tak samo mocny jest odcinek, z przeplatanymi retrospekcjami… jednej z ofiar i jej narracją z offu.

czarny ptak3

Jeszcze bardziej jest to podbite fenomenalnym aktorstwem. Kolejny raz klasę potwierdza Taron Egerton, którego Keene początkowo jest bardzo pewny siebie i opanowany, co zszedł na złą stronę dla wygody oraz łatwej kasy. Jednak z czasem zaczyna coraz bardziej lęk i budowana relacja z Hallem mocno odbija się na nim. Niejako wchodząc w najmroczniejsze wspomnienia, wyparte emocje i demony. Ale prawdziwą perłą jest fenomenalny Paul Walter Hauser w roli Larry’ego Hilla. Mówiący bardzo delikatnym głosem, wolno ruchliwy i z bokobrodami sprawia wrażenie niegroźnego, może nawet rodzić współczucie. Do momentu jak zaczniemy wsłuchiwać się w jego słowa, zwłaszcza w kwestii kobiet i tu się robi niepokojąco. Wspólne momenty obydwu panów są najbardziej elektryzującymi momentami. Nawet drugi plan, choć zawiera dość znajome typy (zmęczony życiem policyjny wyga, ambitna agentka FBI czy schorowany ojciec z wyrzutami sumienia) zagrany jest co najmniej bardzo dobrze i każdy ma swoje przysłowiowe pięć minut.

czarny ptak5

Skoro nie dostaniemy (raczej) trzeciego sezonu „Mindhuntera” – muszę w końcu nadrobić drugi – „Czarny ptak” stanowi bardzo solidne zastępstwo. Świetnie napisane, wyreżyserowane i zrealizowany dramat o najmroczniejszych stronach człowieka. Bez jakichś dużych ozdobników oraz fajerwerków, za to z bardzo nieprzyjazną atmosferą.

8,5/10

Radosław Ostrowski