Osobisty pamiętnik grzesznika… przez niego samego spisany

Chyba dawno nie widziałem takiego przerostu ambicji oraz możliwości niż w przypadku „Osobistego pamiętnika grzesznika” Wojciecha Jerzego Hasa. Oparta na powieści Jamesa Hogga opowieść miała się skupić wokół życia człowieka w grzechu, podatności na wpływy Szatana. Tylko, że coś tutaj nie do końca zagrało.

Wszystko zaczyna się nocą, kiedy zostaje wykopane ciało lekko gnijącego nieboszczyka. Dowódca gwardii ma znaleźć tytułowy pamiętnik, lecz Robert (Piotr Bajor) zamiast wręczyć go bez wahania, zaczyna opowiadać swoją historię. Urodził się w rodzinie głęboko religijnej, że się tak wyrażę. Matka (Hanna Stankówna) była mocno oddana Bogu oraz modlitwom, zaś ojciec (Janusz Michałowski) był pastorem. Nie był jednak mężem kobiety, gdyż ten zostawił ją po tym, jak zapłodnił ją przemocą. Ale spokojne życie młodzieńca zmieniło się wraz z pojawieniem się tajemniczego nieznajomego (Maciej Kozłowski), który potrafi zmienić się w niego. Wtedy zaczynają dziać się dziwaczne rzeczy.

Reżyser znowu idzie w poetycko-surrealistyczną stylistykę, dodając do mieszanki estetykę kostiumowego kina grozy. Mamy tutaj próbę podjęcia tematów związanych z życiem w grzechu i nieczystości, hipokryzji oraz podatności na zło. A wszystko pokazane z perspektywy młodzieńca, który jest przekonany o swojej wyjątkowości. Brzmi to bardzo intrygująco, dialogi pełne są poetyckich metafor, także wizualnie wygląda to bardzo dobrze: od bardzo szczegółowej scenografii i dekoracji aż po płynną pracę kamery. Problem w tym, że to wszystko zmierza donikąd. Historia dzieje się w sposób urywany sposób, gdzie granica między jawą a snem się zaciera, zaś wiele istotnych wydarzeń rozgrywa się poza kadrem, wywołując jeszcze większy mętlik w głowie. Do tego samo aktorstwo jest strasznie teatralne i sztuczne (szczególnie w wykonaniu Bajora, który jest strasznie sztywny), które może by pasowało do XVII czy XVIII wieku, czyli epoki rozgrywania akcji. Niemniej nie jest to żadne usprawiedliwienie.

Dla mnie „Osobisty pamiętnik grzesznika…” to największe rozczarowanie w dorobku Hasa. Choć ma ładne ujęcia czy porządne technikalia, to scenariusz i reżyseria ciągną ten film w dół. Mętny, zbyt zintelektualizowany, nieczytelny tytuł, wywołujący we mnie przebitki z „wybitnych” dzieł Lecha Majewskiego. A nie jest to dobre skojarzenie.

5/10

Radosław Ostrowski

Ryś

Małe miasteczko gdzieś podczas II wojny światowej. Tutaj życie płynie w miarę spokojnie, a wszystko poznajemy z perspektywy młodego wikarego, księdza Konrada. Musi tez pełnić funkcję proboszcza, który został wcześniej aresztowany. I to właśnie do niego zgłasza się niejaki ”Ryś” – młody partyzant. Prosi księdza o rozgrzeszenie, bo musi wykonać wyrok śmierci na stelmachu Alojzie, który dopuszcza się zdrady. Duchowny nie jest przekonany i próbuje najpierw wybadać sprawę.

rys1

Kolejny przykład filmu wojennego, gdzie samej wojny tutaj nie widać. Niby toczy się gdzieś w tle, sporadycznie pojawią się Niemcy w mundurach, jakieś strzały w tle. Można odnieść wrażenie, że wojna to jakieś wydarzenie gdzieś tam, strasznie odległe. Ale dla Stanisława Różewicza to tło jest pretekstem do dyskusji o odpowiedzialności. Nie tylko za swoje czyny, bo to oczywiste, lecz także za innych ludzi, co w przypadku księdza jest bardzo istotne. Tylko, że ten duchowny wydaje się jakby nieobecny. Sytuacja zmusza go do bycia przywódcą, jednak Konrad (intrygujący Jerzy Radziwiłowicz) sprawia wrażenie bardzo zamyślonego, jakby nieobecnego, oderwanego od rzeczywistości (oniryczne, czarno-białe sceny). Ciągle jest sprowadzony przez gosposię (świetna Ryszarda Hanin) na ziemię, która wydaje się bardziej doświadczona życiowo.

rys2

Ale reżyser obiecuje też pewną intrygę związaną z wyrokiem na stelmacha oraz postacią „Rysia”. I tutaj najmocniej wybija się kwestia odpowiedzialności. Bo, bez względu na okoliczności, morderstwo pozostaje morderstwem. Ta kwestia wręcz filozoficzno-metafizyczna wybija się na pierwszy plan, zaś tajemnica związania z „Rysiem” każe rozpatrywać ten wątek jako próbę, kuszenie księdza. Więcej nie mogę zdradzić, bo bym zepsuł wiele, zaś reżyser zachowuje wiele subtelności i niedopowiedzeń przez bardzo długi czas (aż do finału, wykładając wszystkie karty). Po drodze pokazując wiele pięknych kadrów przyrody, zmieszanych z pewną surowością. Także scenografia (ze szczególnym wskazaniem na budynek kościoła) robi piorunujące wrażenie.

rys3

Także aktorsko jest więcej niż dobrze. Poza wspomnianym Radziwiłowiczem, fantastycznie wypada Piotr Bajor w roli tajemniczego Rysia – młodego, wyglądającego niewinnie młodzieńca, podporządkowanemu rozkazom. Ale w jego zachowaniu (zwracanie się bezpośrednio per ty do księdza czy niemal przerażający śmiech) jest coś tajemniczego, zagadkowego, zmuszającego do szukania drugiego dnia. Podobnie naznaczony tajemnicą jest Alojz (Franciszek Pieczka, który znowu potwierdza klasę) – wycofany, trzymający się z daleka, mówiącego nie wprost wiele rzeczy.

Choć tytuł może kojarzyć się z kontynuacją „Misia”, Różewicz pokazuje wojnę z perspektywy bardziej kameralnego dramatu, skupiającego się na psychologicznych rozterkach młodego duchownego, mierzącego się z poważnymi dylematami. Choć nigdzie się nie spieszy, a miejscami wręcz kontempluje, nuda jest tu kompletnie nieznana.

7/10

Radosław Ostrowski

Pierścionek z orłem w koronie

Rok 1944. Kiedy wybucha powstanie, dowódcą jednego z plutonów pozostaje młody chłopak Marcin. Z całego plutonu przeżyła ledwie garstka chłopaków, a po upadku rozkazuje ocalonym zdjąć mundury i w cywilu opuścić miasto. Dowódca jest ranny, a jego dziewczynę Wisię zabierają własowcy. Po powrocie do zdrowie kontaktuje się z nim były dowódca, major Steinert. Chce przekonać Marcina do członkostwa w organizacji NIE, ale odmawia. Nawiązuje kontakt z byłym żołnierzem AL – Tadeuszem Śliwą z PPR.

pierscionek1

Andrzej Wajda tym filmem wraca do tematyki świata powojennej Polski. „Pierścionek” zaczyna się od mocnego uderzenia i krótkich scen z Powstania Warszawskiego. Widzimy beznadziejną walkę z Niemcami oraz coraz bardziej gasnący zapał do walki. A jednocześnie zaczynamy obserwować zagubienie młodych ludzi i całego środowiska AK, próbującego się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Świecie zdominowanym przez komunistów, gdzie dawni bohaterowie są uważani za wrogów ojczyzny, zaufanie jest towarem deficytowym i nie wiadomo, kto tak naprawdę jest kim. Kłamstwo i podstęp stało się elementem prowadzenia gry – gdzie Historia śmieje się z naszego poczucia obowiązku oraz mechanizmów, na które nie mamy żadnego wpływu. Reżyser z jednej strony pokazuje naiwność oficerów AK, którzy – z różnych powodów – są przywiązani do wydawałoby się bezsensownych wartości, przekonani o gwarancjach Zachodu, ale też pokazuje bezsensowność jakiejkolwiek decyzji. Czy pozostaniesz po swojej stronie czy spróbujesz pójść na pakt z diabłem (współpracę z Sowietami), zawsze poniesiesz klęskę.

pierscionek2

Cała intryga jest tutaj mocno zawikłana – współpraca Marcina z tajemniczym porucznikiem Kosiorem, wywóz żołnierzy AK na Syberię, wreszcie próby dotarcia do dowództwa podziemia. Wajda bardzo gorzko pokazuje ten beznadziejny czas. Ale to wszystko wydaje się jednocześnie bardzo teatralne – w scenach dominują dwie, trzy postacie, wszystko oparte jest na sporej ilości dialogów, czasami wręcz przeładowany. Nie brakuje scen zbiorowych jak wywiezienie AK-owców z peronu kolejowego, ale nie ma ich zbyt wiele. Wajda wydaje się troszkę wycofany i miejscami zwyczajnie nudzi, spowalnia, a dla osób nieznających historii Polski wyda się zbyt nieczytelny.

pierscionek3

„Pierścionek” za to może pochwalić się świetną obsadą, która wyciska soki. Bardzo dobrze radzi sobie debiutujący wówczas Rafał Królikowski. Marcin w jego wykonaniu to zagubiony, zgorzkniały człowiek, który stracił wiarę w swoich dowódców. Próbuje się odnaleźć i na własną rękę zrozumieć działania nowej władzy, jednak każda próba kończy się klęską. Całość bezczelnie kradnie rewelacyjny Cezary Pazura jako porucznik Kosior. Pozornie wydaje się troszkę dowcipnym, balansującym między powagą a zgrywą, wojskowym. Ale tak naprawdę to bardzo bezwzględny i zabójczo skuteczny ubek, bardzo łatwo rozgryzający swoich rozmówców (scena „przesłuchania” Marcina, w którym pozbawia go złudzeń wobec pomocy Zachodu), przez co jest strasznie nieprzewidywalny. Równie świetny jest Mirosław Baka (Tadeusz Śliwa), który magnetyzuje swoimi kwestiami.

pierscionek4

„Pierścionek” dla Wajdy jest próbą rozliczenia się zarówno z mitem Armii Krajowej, jak i polemizuje z samym sobą. Stąd obecność sceny z „Popiołu i diamentu” (tej z płonącymi kieliszkami), gdzie też podejmowane były kwestie nowego świata w latach 1944-45. Jednak tamten film miał większą siłę rażenia, ale film z 1992 roku miał kilka mocnych scen.

6,5/10

Radosław Ostrowski