American Psycho

Jest rok 1987, Nowy Jork. Zostajemy w towarzystwie maklerów oraz przedstawicieli świata finansjery Wall Street. I tutaj poznajemy niejakiego Patricka Batemana – młodego wilczka korporacyjnej firmy. Facet mieszka w pięknym, sterylnym mieszkaniu, ma śliczną narzeczoną, jednak nie czuje się za bardzo sobą. Czuje w sobie żądzę mordu, którą zaczyna realizować nocami.

„American Psycho” to najbardziej znany film w dorobku Mary Harron. Reżyserka pokazuje świat nowojorskiej finansjery mieszając czarną komedię z psychologicznym dreszczowcem. Jednak osoby szukające klasycznie rozumianej fabuły, mogą tutaj nie znaleźć zbyt wiele. Całość skupiona jest na Patricku, który już na samym początku mówi jaki jest i kim jest. Że jest tylko człowiekiem pod względem fizycznym, bo mentalnie jest kimś zupełnie innym. Pozbawionym emocji (poza chciwością i wstrętem) robotem, który jest znudzony pracą, ale adaptuje się do otoczenia. Czasami bywa brany za kogoś innego, ale tak naprawdę jest pracoholikiem. I nawet można byłoby w to uwierzyć, gdybyśmy go zobaczyli w pracy. Chyba że ta praca polega na spędzaniu lunchu oraz kolacji w towarzystwie kolegów z pracy i balowaniu w klubach nocnych. 😉 Te momenty w bardzo krzywym zwierciadle pokazuje środowisko hierarchii finansowej Nowego Jorku. Ludzi skupionych na sobie, chcących się zwyczajnie nachapać, cynicznych oraz pustych. Dla nich liczy się tylko kasa, rezerwacja w prestiżowej knajpie oraz… wizytówki. Odpowiedni odcień bieli, rodzaj czcionki – to ten rodzaj rywalizacji, który dla nich jest w rodzaju być albo nie być. No i wszyscy mylą wszystkich ze sobą, bo niemal każdy wygląda tak samo. Idealne podkreślenie płytkości tego świata.

american psycho1

Wszystko jest utrzymane w niemal kontrastowej, wręcz stonowanej kolorystyce (dominacja czerni w klubach oraz nocnych ujęciach skontrastowana z bielą sterylnego mieszkania Patricka) oraz osadzonej w epoce muzyce (od New Order przez Phila Collinsa do Huey Lewis and the News). Najbardziej podobały mi się bardzo eleganckie zdjęcia Andrzeja Sekuły, gdzie nie brakuje skrętów ku horrorowi (morderstwo dwóch kobiet za pomocą piły mechanicznej).

american psycho2

Reżyserka coraz bardziej pokazuje mocno zwichrowany umysł Batemana. Christian Bale tworzy tutaj fenomenalną kreację człowieka skupionego bardzo na sobie (nawet podczas seksu z prostytutką patrzy w lustrze na swoją sylwetkę) i przesadnie dbającego o swoje ciało. Jednocześnie jest on bardzo wycofany, ma obsesję na punkcie seryjnych morderców oraz tłumioną żądzę zabijania. Czuć jednak w tej postaci pewien fałsz, sztuczność. Jak w scenach, gdy opowiada o paru utworach muzycznych, jego myśli brzmią jakby cytował jakąś wypowiedź recenzenta. Kiedy popełnia morderstwa, wydaje się balansować na granicy przerysowania (zabójstwo za pomocą piły mechanicznej). Ale… no właśnie, czy te wszystkie zbrodnie dzieją się naprawdę czy to tylko wytwór wyobraźni Patricka? Ostatnie 25 minut rozsiewa bardzo duże wątpliwości, gdzie dochodzi m.in. do rzezi na ulicy, a sam Patrick jest kompletnie zdziwiony całą sytuacją. I to podważa wszystko, co do tej pory widzieliśmy, zmuszając do uważniejszego oglądania.

american psycho3

Aktorsko błyszczy tutaj Christian Bale, ale o tym już odrobinkę wspomniałem. Z drugiego planu pełnego podobnych postaci jest tutaj parę wybijających się ról. Taki na pewno jest Willem Dafoe w roli prowadzącego śledztwo detektywa Kimballa. Ma tylko trzy sceny, ale w każdej zaznacza swoją obecność. Tak samo cudna jest Chloe Sevigny jako sekretarka, która wydaje się być jedyną normalną kobietą w tym dziwnym, pełnym pustych ludzi środowisku. I jest w stanie nawiązać jakąś więź z Batemanem, tylko czy to wystarczy?

american psycho4

Już sam tytuł mówi z czym będziemy mieli do czynienia. Dzieło Mary Harron to zgrabny miks satyry na świat wielkiej finansjery z psychologicznym dreszczowcem. Dla wielu wiarygodne studium psychopaty w świecie pełnym psychopatów. Aż strach oglądać.

7/10

Radosław Ostrowski

Wada ukryta

Czy mieliście takie wrażenie, że oglądaliście film i w trakcie seansu mieliście taką wielką czarną dziurę z powodu pogmatwania całej intrygi, nie pamiętając zbyt wiele? Chyba właśnie przed chwilą trafiłem na coś takiego. Twórczość Paula Thomasa Andersona jest znana mi tylko ze słyszenia (widziałem debiutancki „Sydney” oraz „Aż poleje się krew”), ale nawet to nie było w stanie przygotować mnie na „Wadę ukrytą” – najdziwaczniejszy film tego roku. Jednak po kolei.

wada_ukryta1

Jest rok 1970, jesteśmy w Kalifornii. I to tutaj poznajemy naszego bohatera – prywatnego detektywa Doca Sportello. Chociaż trudno go takim nazwać – nieogolony, ubrany niczym obdartus i zamiast papierosa jara skręty. I byłoby tak spokojnie, gdyby nie przyszła do niego jego była dziewczyna, Shasta Fay. Informuje go, że jej obecny partner – dziany bogacz i potentat firmy budowlanej ma paść ofiara intrygi swojej żony i jej kochanka. Po tej wiadomości, Shasta znika, a Doc podejmuje się poprowadzić własne śledztwo, w czym nie będzie mu pomagał detektyw Bjornsen zwany Wielką Stopą.

wada_ukryta2

Zapowiada się kryminał w stylistyce neo-noir? Bullshit. Reżyser tak komplikuje opowieść, że choćbyście jak bardzo by się starali, nie będziecie w stanie tego rozgryźć i ogarnąć. Bo dzieje się tu wiele, a dodatkowo cała sprawę komplikuje jeszcze obecność narratorki (dziewczyna o imieniu Sortilege), wprowadzając dodatkowy zamęt. Niby jest jakieś śledztwo, ale tak przy okazji. Spiski, bractwo aryjskie, dentyści zajmujący się dystrybucją narkotyków, salon masażu jako pralnia brudnych pieniędzy, szpital psychiatryczny, jakiś okręt – Anderson dekonstruuje kryminał i wywraca cała konwencję do góry nogami, niczym swój mentor, Robert Altman. A wszystko to w oparach narkotyków i absurdu, dodając tak specyficznego humoru, że albo pokochacie ten film albo odrzucicie już po pierwszej godzinie.

wada_ukryta3

Poza komplikującą się z minuty na minutę intrygę, gdzie trudno się połapać: kto, kogo, za co i dlaczego, reszta jest z najwyższego sortu. Bardzo przestrzenne zdjęcia Roberta Elswita, utrzymana w realiach epoki muzyka, szczegółowo odtworzona scenografia oraz kostiumy, mówiące o postaciach więcej niż słowa. To wszystko potęguje jeszcze bardziej psychodeliczny klimat, gdzie niemal każdy żyje na granicy stanu załamania nerwowego.

wada_ukryta4

To byłby w zasadzie dobry kryminał, gdyby nie kapitalnie poprowadzona przez Andersona obsada. Bryluje niesamowity Joaquin Phoenix jako detektyw-hipis. Inteligentny, cyniczny, jednak zamiast alkoholu i papierosów mamy jointy z marihuaną, a pakowanie się w kłopoty to jego specjalność. Poza nim mamy pojawiających się w mniejszych rolach gigantów – fantastycznego Josha Brolin (konserwatywny detektyw Wielka Stopa), świetnego Benicio Del Toro (prawnik Sauncho Smilax) oraz trzymającą fason Reese Witherspoon (prokurator Penny Kimball).  Są też aż trzy niespodzianki. Pierwsza to kompletnie nietypowo obsadzony Owen Wilson w roli tajniaka, mającego dość swojej pracy. Drugą jest kompletnie mi nieznana Katherine Waterston, czyli Shasta – niemal klasyczna femme fatale w wersji hipisowskiej, a trzecią Joanna Newson (narratorka Sortilege) i jednego jestem pewny – o tych paniach jeszcze usłyszymy.

wada_ukryta5

Czym jest „Wada ukryta”? Parodią kryminału, zgrywą, wariactwem, narkotycznym tripem? Wszystkim po trochu i najbardziej nieoczywistym utworem w dorobku Paula Thomasa Andersona. Mimo niedoskonałości (bardzo specyficzny humor – m.in. wizyta u dr Blatnoyda czy posiłek w azjatyckiej restauracji, najbardziej skomplikowana intryga z jaką miałem do czynienia), to jedna z najciekawszych produkcji tego roku. Nie wiem, czy uda wam się wejść w ten klimat, ale powinniście spróbować.

8/10

Radosław Ostrowski

Dzika droga

Dlaczego ludzie decydują się na wędrówki? Odpowiedzi zawsze jest więcej niż jedna – ciekawość świata, pokuta, emigracja, refleksja nad sobą. Co skłoniła do wyprawy z granicy USA-Meksyk do Kanady zwany – Pacific Crest Trail? No właśnie, o tej prawdziwej historii postanowił opowiedzieć kanadyjski reżyser Jean-Marc Vallee.

dzika_droga1

Twórca oscarowego hitu z zeszłego roku, czyli „Witaj w klubie” i tak jak w poprzednim filmie opowiada prawdziwą historię. Jednak robi to w troszkę inny sposób niż zwykle, gdyż akcja przebiega dwutorowo. Pierwszy tor to obecna wędrówka, gdzie słyszymy jej myśli (wewnętrzny monolog), jak poznaje innych ludzi, mierząc się z przyrodą, niewygodnymi butami, źle kupionym paliwem itp. Drugi tor z kolei to moment przed wyprawą, gdzie poznajemy jej dotychczasowe życie – silna relację z matką oraz jej śmierć, rozpad małżeństwa, narkotyki. Czasami te retrospekcje pojawiają się na kilka sekund, by potem powrócić jako fragment większej całości (są one mocniejsze kolorami oraz agresywniejszym montażem). I to akurat były najciekawsze fragmenty tego filmu, gdyż motywacja tej bohaterki była rzeczą, która trzymała mnie w największym zainteresowaniu. Sama wędrówka była ubarwiona i ładnymi plenerami (góry, lasy – piękne, ale tez bardzo stonowane), ale też niepozbawiona refleksji. Jednak jest to robione w sposób nienachalny, uniwersalny i dość lekki, co jest zasługą humoru oraz scenariusza Nicka Hornby’ego. Wszystko jest tutaj wyważone, bezpretensjonalne oraz uczciwie podchodzące do sprawy, serwując tez emocje (świetnie dobra muzyka, gdzie pojawia się m.in. Bruce Springsteen czy Simon & Garfunkel).

dzika_droga2

Ten film nie udałby się, gdyby nie naprawdę świetna Reese Witherspoon. Nie tylko udźwignęła rolę kobiety jednocześnie zdeterminowanej i delikatnej kobiety, dla której wyprawa staje się szansą na pozbieranie się do kupy (zasłużona nominacja do Oscara), lecz także wyprodukowała film. Świadczy to bardzo o jej dojrzałości oraz szukaniu nowych możliwości, które zostały tutaj w pełni wykorzystane. Reszta aktorów to w zasadzie mniejsze lub większe epizody, z który wyróżnia się solidna Laura Dern (matka Bobby), ciepły Thomas Sadoski (były mąż) oraz rozbrajający Mo McRae (dziennikarz Jimmy Carter).

dzika_droga3

Co ja będę dużo opowiadał – „Dzika dobra” jest dobrym i porządnie zrobionym filmem, który da wielu osobom do rozważań. Kameralne, wyciszone, ale emocjonalne i intrygujące. Vallee zamiast atakować i iść w hollywoodzką komerchę po prostu robi swoje i za to go szanuję.

7/10

Radosław Ostrowski

Diabelska przełęcz

Ta sprawa wydarzyła się naprawdę w West Memphis w roku 1993. W tym miasteczku zostało popełnione morderstwo, którego ofiarami zostali trzej młodzi chłopcy. Po śledztwie policji udaje się odnaleźć trzej podejrzanych i winnych: Damiena Echolsa, Jasona Baldwina i Jessie Misskelleya jr., za co grozi im kara śmierci. Wtedy obrońcom postanawia pomóc prywatny detektyw Ron Lax, który odkrywa błędy i niedopatrzenia sprawy.

devils_knot1

O tej zbrodni oraz o jej rzekomych sprawcach opowiadały głównie filmy dokumentalne, ale tym razem postanowiono opowiedzieć o tym w fabule, a dokładnie Atom Egoyan. Punktem wyjścia i jej perspektywą jest prywatne śledztwo Laxa, a drugim wątkiem –  trochę przy okazji – są losy matki jednej z ofiar, Pam Dobbs. I obydwa te wątki dominują, że nawet samo to, czy są winni czy nie, ma znaczenie drugorzędne, skupiając się przede wszystkim na pierwszym procesie. A przy okazji – dzięki retrospekcjom w postaci scen przesłuchań świadków – odkrywamy masę błędów popełnionych w sprawie (niewiarygodni świadkowie, zastraszanie, gubienie dowodów) oraz psychozę spowodowaną satanizmem jako tłem całego mordu. I pytanie – czy uda się ustalić prawdę? A zresztą: kogo ona naprawdę obchodzi, skoro mamy winnych? Egoyan mocno oskarża wymiar sprawiedliwości, a epilog tej sprawy jest dość nie do końca szczęśliwym zakończeniem. Choć znałem sprawę głównie dzięki dokumentom, to udało się wciągnąć do samego końca, a to naprawdę dużo.

devils_knot2

Swoje robi także przekonujący Colin Firth i jako detektyw sprawdza się naprawdę dobrze, choć o jego życiu osobistym nie wiemy zbyt wiele. Dla mnie jednak zaskoczeniem była Reese Witherspoon jako matka jednej z ofiar, nie do końca pogodzona ze stratą, z czasem mająca poważne wątpliwości co do prowadzenia tej sprawy. I oboje wnoszą ten film na wyższy poziom, a reszta obsady (łącznie z grającymi podejrzanych, są zepchnięte na boczny tor).

Egoyan, choć niczym nie zaskakuje w tej opowieści, stworzył naprawdę solidny kryminał z dramatem sądowym. I jest to naprawdę dobre kino z wysokiej półki.

7/10

Radosław Ostrowski

Uciekinier

Na wyspie nad rzeką Mississippi mieszka dwóch chłopaków: Neckbone i Ellis. Prowadzą dość spokojne życie, pomagają swoim przy połowie ryb i pereł. Ale to zmienia się w momencie, gdy przypadkowo trafiają na ukrywającego się mężczyzny, Muda. Prosi chłopaków o pomoc, bo chce uciec ze swoją dziewczyną na łodzi, za co chłopaki dostaną pistolet.

uciekinier1

Jeff Nichols, choć nakręcił raptem dwa filmy, został uznany za objawienie kina amerykańskiego. „Uciekinierem” tylko to potwierdza. Film jest mieszanką dramatu, romansu, kryminału i opowieści o męskiej przyjaźni oraz przygodzie. Osadzenie tego na południu USA buduje dość interesujący klimat, zaś plenery wyglądają pięknie. Z jednej strony reżyser opowiada o sile męskiej przyjaźni, inicjacji i wchodzeniu w dorosłość, ale z drugiej mamy dość zgrabnie poprowadzona intrygę, gdzie jednak wątek kryminalny nie jest najważniejsze. Ważne są tutaj stracone złudzenia, niespełniona miłość i rozczarowanie w ogóle dziewczynami, które wpędzają tylko w kłopoty. Wszystko jest bardzo pomysłowo opowiedziane, z dobrymi dialogami oraz trzymającym w napięciu finałem (strzelanina), pokazując przy okazji świat, który odchodzi, gdzie liczą się pewne wartości (praca, przyjaźń, lojalność).

uciekinier2

Jednak to wszystko nie byłoby takie ciekawe, gdyby nie obsada. Po raz kolejny zaskakuje Matthew McConaughey. Jego Mud to zbieg, który sprawia wrażenie zakochanego i ukrywa się przed światem. Dla chłopaków staje się wzorcem i fascynuje ich. I wierzymy mu. Debiutujący na ekranie Tye Sheridan (Ellis) i Jacob Lofland (Neckbone) są po prostu świetni. To są oddani i lojalni wobec siebie kumple, poza tym to z ich perspektywy poznajemy całą historię. Poza nimi na drugim planie błyszczy Reese Witherspoon (Juniper, która straciła złudzenia i próbuje żyć normalnie) oraz Sam Shephard (tajemniczy Tom Blankenship).

Nichols kolejny raz potwierdził swój nieprzeciętny talent. Mieszanka gatunkowa, która przykuwa uwagę i fascynuje.

8/10

Radosław Ostrowski