Bohaterem tego dość oszczędnego filmu jest stary marynarz, który wypłynął jachtem w rejs. Po wybudzeniu odkrywa, że jego jacht zderzył się z kontenerem, co spowodowało dziurę. Ale wkrótce zbliża się sztorm i mężczyzna musi zmierzyć się z siłami natury.

J.C. Chandor, który dwa lata temu zadebiutował „Chciwością”, tym razem zrobił bardzo oszczędny film, gdzie mamy morze, jacht i Roberta Redforda, który praktycznie się nie odzywa (chyba ze woła o pomoc). Innymi słowy jest to coś, co nazywam kinem survivalowym, czyli walkę człowieka z naturą. Jak walczyć, gdy pada prąd, nie ma radia, a sztorm niszczy jacht. Nie ma tutaj efektów specjalnych, dynamicznej akcji czy szalonego tempa. Wielu to może zniechęcić, choć wyszło z tego naprawdę niezłe kino, zaś Redford jest w świetnej formie jako doświadczony, małomówny marynarz. Czasem tempo jest dość spokojne i monotonne, a materiał wydaje się bardziej na krótki metraż, jednak efekt jest całkiem przyzwoity. I tyle.
6/10
Radosław Ostrowski





