Hercules

Każdy słyszał o Heraklesie – półbogu, którego Hera chciała zabić oraz jego 12 pracach, które musiał wykonać. Jego rzymskim odpowiednikiem był Herkules i to imię przyjęło się w krajach anglosaskich. Powstało wiele opowieści oraz produkcji filmowych jak i telewizyjnych. Własną wersje tej opowieści bazującej na komiksie Steve’a Moore’a.

hercules1

Punkt wyjścia jest prosty – Hercules jest najemnikiem wykonującym trudne zlecenia za złoto. Jednak wbrew opowieściom nie działa sam, ale ma skromną drużynę, na którą zawsze może liczyć. Nasz bohater trafia do Tracji, na dwór króla Kotysa, będącego w konflikcie z Rezusem. Król prosi herosa o pomoc w wyszkoleniu wojska, za co ma otrzymać tyle złota, ile waży. Jednak sytuacja staje się nagła i Hercules sam musi wziąć swoją maczugę i pozabijać parę osób.

hercules2

Już po tym opisie można stwierdzić, że nie jest to film trzymający się mitologii greckiej, pozostaje jednak ciekawie zrealizowanym widowiskiem. Co dostajemy? Bezpretensjonalne widowisko skierowane dla młodego kinomana w wieku gimnazjalnym, co widać w śladowej ilości krwi, braku mocno brutalnych scen oraz w sporej ilości luzu. Ratner wielkim reżyserem nigdy nie był, jednak zna się na swojej robocie. Podobało mi się inne podejście do znanej opowieści o słynnym superherosie, choć wielu liczyłoby na coś bardziej efektownego. Nie brakuje tutaj widowiskowej akcji (wspominane w retrospekcjach prace czy starcie z oddziałami Rezusa), ciętego humoru oraz pomysłowo zainscenizowanych potyczek. Styl Ratnera troszeczkę przypomina filmy Petera Jacksona, co osobiście mi nie przeszkadzało. Złego słowa nie jestem w stanie powiedzieć o zdjęciach (Dante Spinotti zaprezentował przyzwoity poziom), kostiumach i scenografii, aczkolwiek niektóre sceny akcji były montowane w zbyt teledyskowy sposób, a i sama historia staje się przewidywalna.

hercules3

Jest jeden bardzo mocny atut tego filmu – Dwayne „The Rock” Johnson w roli tytułowej. Fizycznie idealnie pasuje do roli półboga i ma odpowiednią charyzmę, do końca jednak nie wiemy czy jest on prawdziwym synem Zeusa czy tylko napakowanym mięśniakiem? Jedno jest pewne – posiada pewną mroczną tajemnice i nie potrafi odnaleźć spokoju, a aktor odnajduje się w tej postaci bardzo dobrze. Poza nim mamy bogaty drugi plan, gdzie najbardziej błyszczą towarzysze herosa – szukający śmierci wieszcz Amfiaraos (świetny Ian McShane), sprytny nożownik Autolykos (dobry Rufus Sewell), mistrz toporów Tydeus (dziki Aksel Hennie) oraz piewca czynów Herculesa i jego siostrzeniec, Jolaos (niezły Reese Ritchie). Każdy z nich ma swoje pięć minut, skupiając w sobie uwagę.

hercules4

Trzeba przyznać, że „Hercules” to przyzwoite kino rozrywkowe na poziomie, gwarantujące niezłą zabawę. Czasami wkradnie się patos, jednak Ratner dawkuje go w odpowiedniej ilości, nie psując całkowicie przyjemności. 

6,5/10

Radosław Ostrowski

Gość

Rodzina Petersonów wydaje się przeciętną, nie wyróżniającą się familia, która straciła swojego syna służącego w wojsku. Młody chłopak Luke jest bity, siostra Anna zadaje się z dealerem narkotykowym, matka nie pogodziła się ze śmiercią syna, a ojciec nie dostał awansu w pracy. I wtedy do ich drzwi puka niejaki David, który był kolegą z wojska zmarłego. Wydaje się być w porządku – wypije piwo, pomoże w praniu, nauczy młodego chłopaka jak się bić. I wtedy zaczynają się dziać dziwne rzeczy – narkoman zostaje aresztowany, prześladujące dzieciaki dostają łomot. Myślicie, że to ma związek z Davidem, który przybył, by przekazać ostatnie słowa ich syna oraz zadbać o nich?

gosc1

Adam Wingard stara się być cwanym filmowcem, który chce łączyć powagę z grozą, humorem oraz kiczem. Przy horrorze „Następny będziesz Ty” wyszło to co najwyżej średnio, jednak „Gość” wydaje się dużo lepszym towarem, choć sklejonym z tysięcy klisz. Zbuntowana nastolatka, chłopiec traktujący gościa jak autorytet, tajemnica związana z Davidem, strzelaniny oraz makabryczna konfrontacja w szkolnej dyskotece (to ostatnie troszkę pachnie „Carrie” De Palmy). Dialogi są lakoniczne, humor czerstwy, wizualnie pachnie starymi latami 80-tymi, z lekko kiczowatą stylistyką potęgowaną przez muzykę (disco, techno, Clan of Cymox). Niby wiemy co się stanie, ale stylowa forma powoduje, że jednak dostajemy parę zaskakujących wolt (niestety, wymagałoby to spoilerowania), świetnie zainscenizowane sceny przemocy (bijatyka w barze) – wszystko to zrobione na granicy groteski, kiczu i powagi. I to naprawdę dobrze wyważone, a ogląda się to świetnie.

gosc2

Swoje też robią świetnie poprowadzeni aktorzy. Dan Stevens wielu kojarzy się z serialem „Downton Abbey”, jednak tą rolą (oraz w „Krocząc wśród cieni”) zrywa ze swoim wizerunkiem eleganckiego dżentelmena. Nadal jest zabójczo przystojny, wydaje się być porządnym i miłym facetem, jednak nie boi się sięgać po siłowe argumenty. Więcej o nim nie powiem, bo to na tej postaci wiąże się fabuła filmu. Poza nim jeszcze kilka pozytywnie poprowadzonych postaci jak córka (Maika Monroe), chłopak Luke (Brendan Mayer) czy oficer żandarmerii (Lance Reddick), którzy wypadają naprawdę dobrze.

gosc3

„Gość” to jedna z największych niespodzianek roku 2014, zaś Adam Wingard garściami czerpie od Refna, Carpentera, Raimiego oraz innych klasyków kina klasy B. kto wie, co tym razem ten gościu wymyśli, ja czekam z niepokojem.

7/10

Radosław Ostrowski