Titane

Są takie filmy, że po ich seansie słowa nie są w stanie połączyć się w jakiekolwiek sensowne zdania. Myśli krążą po głowie z prędkością szybszą niż światło, przez co ciężko poskładać to wszystko w jakiekolwiek sensowne zdanie. Zawsze dotyczy to filmów dziwnych, tajemniczych, idących poza schematem, bardzo wymagającym od widza. Nie inaczej jest z zeszłorocznym zwycięzcą Złotej Palmy w Cannes, czyli francuskim „Titane”.

Bohaterką jest Alexia – kiedy ją widzimy pierwszy raz jest jeszcze dziewczynką. Wskutek wypadku samochodowego zostaje umieszczona w jej głowie tytanowa blaszka. Nie, jest ojcem nie jest RoboCop, ale od tego momentu wiele się zmienia. Wyrasta na piękną kobietę, ALE… coś dziwnego wokół niej zaczyna się dziać. Nawet nie chodzi o erotyczne tańce przy samochodach, lecz o… zabijanie ludzi. Podczas stosunku, choć nie zawsze jest to reguła. Po kolejnych zbrodniach decyduje się zmienić tożsamość i ukrywa się podszywając się pod zaginionego przed dekadą… syna strażaka.

To już wiecie, że Julia Ducournau idzie w różne rewiry, przez co ciężko zorientować się dokąd to wszystko zmierza. Domniemane połamanie mentalne, morderstwa, body horror w stylu Cronenberga oraz pokręcona psychologiczna relacja między „ojcem” a „synem”. Brzmi jak pokręcony kocioł i misz-masz gatunkowy, który powinien rozsypać się ze sobą. Ale reżyserka posiada jakiś magiczny klej, by to wszystko ze sobą połączyć, zaskoczyć, a nawet zszokować. Sceny przemocy są gwałtowne, niespodziewane oraz krótkie (poza drugą zbrodnią, gdzie ofiar jest kilka), pokazane w pierwszej połowie.

Jednocześnie ta wizualna otoczka ma coś takiego w sobie, że można tylko patrzeć, choć niektóre pomysły mogą mocno skonsternować jak choćby seks z autem (!!!) oraz skutkiem tego jest ciąża. i nie wygląda to tak ohydnie jak podpowiada wyobraźnia. Potem jednak ze zmianą tożsamości (także – symbolicznie – płci) następuje wolta tonalna oraz tematyczna. Gdzieś między wierszami poruszane są kwestie seksualności czy bycia/niebycia płcią, ale potem dostajemy dwójkę pokiereszowanych ludzi, dla których trauma jest jedynym łącznikiem. Albowiem Alexia (magnetyzująca Agathe Rousselle) ma traumę wskutek wypadku, zaś ojciec zaginionego chłopca (niesamowity Vincent Lindon) nie mogę pogodzić się z tym, że jest już facetem w wieku średnim, nie twardym macho w stanie młodych chłopaków. Ta relacja, gdzie czułem podskórne napięcie (czy oszustwo zostanie zdemaskowane) zaczyna powoli nabierać kształtów, by w finale wręcz wzruszyć.

„Titane” początkowo wydaje się brutalne i mocno inspirowane klasykami body horroru, by stać się historią o poszukiwaniu bliskości przez dwoje samotnych ludzi. Zadziwiający, początkowo bezkompromisowy, zmieniający nastrój oraz potrafiący mocno namącić w głowie.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Dla niej wszystko

Poznajcie państwa Auclert – przeciętne małżeństwo francuskie. Julien jest nauczycielem języka francuskiego, Lisa pracuje w firmie i razem zajmują się synem Oscarem. Są szczęśliwi, mają szerokie perspektywy – idealne małżeństwo. Tak jest do czasu, kiedy do ich domu puka niespodziany i nieprzyjemny gość – policja. Kobieta zostaje aresztowana za zabójstwo swojej szefowej, a dowody są mocne i zapada wyrok – 20 lat więzienia. Po 3 latach kasacja zostaje odrzucona, a wyrok uprawomocnia się. Wtedy Lisa próbuje popełnić samobójstwo w więzieniu. To przelewa czarę goryczy i Julien decyduje się na desperacki krok – na własną rękę chce zorganizować ucieczkę żony z więzienia.

dla_niej_wszystko1

Francuski reżyser Fred Cavaye w swoim debiucie niby sięga po sprawdzony motyw – ucieczkę z więzienia, jednak postanawia wykorzystać ten schemat do stworzenia pełnokrwistego dramatu z wątkiem sensacyjnym. Dla wielu ta opowieść może wydawać się bardzo naciągana, bo który wariat zdecydował się na tak ryzykowny ruch. Że jest to słuszne posunięcie, reżyser wyjawia już po 15 minutach, pokazując prawdziwy przebieg wydarzeń w retrospekcji. Kobieta jest niewinna i została wrobiona, nie należy doszukiwać się tutaj spisku. To po prostu zbieg nieszczęśliwych okoliczności. Oglądając ten tytuł, próbowałem rozgryźć motywy Juliena – zwykłego faceta postawionego pod ścianą i mierzącego się z niezrozumiałą i nielogiczną sytuacją. Skąd ta ślepa wiara w niewinność, nie odcinanie się od tych wydarzeń oraz ten cały szalony plan? Miłość, obłęd, desperacja, poczucie bezsilności i krzywdy – nie ma tu jednoznacznej odpowiedzi, prawdę mówiąc chyba to twórcy nie interesuje.

dla_niej_wszystko2

Twórca miota się między pełnokrwistym dramatem a kinem sensacyjnym, gdzie mamy wszystko podzielone na trzy etapy: przygotowania, realizacja i ucieczka. Pierwsze jest na tyle poruszające, że nie pozwala na zadawanie pytań, z wyjątkiem jednego: co JA bym zrobił w takiej sytuacji i czy BYŁBYM w stanie podjąć takie ryzyko? I nadal nie potrafię znaleźć na nie odpowiedzi. Same sceny akcji są tutaj zrobione z pazurem i nerwem. Nie chodzi mi tylko o ucieczkę (dynamiczną, efektowną, ale nigdy efekciarską), ale też pobicie przez emigrantów czy kradzież forsy drobnym gangsterom – jest surowo, krwawo i brutalnie, odmalowane w brudnych kadrach kamery. Jedynie zakończenie, pełne zbiegów okoliczności, wydawało mi się pobożnym życzeniem scenarzysty, bo choć jest to happy end, dla mnie jest on dość gorzki (Ucieczka jest prosta, to zostać na wolności jest trudno) i nie do końca wierzę, że to jest rozwiązaniem problemu.

dla_niej_wszystko3

Ale Cavaye ma w swojej talii dwie mocne karty: Vincente’a Lindona oraz Dianę Kruger, którzy wiarygodnie zbudowali portrety dwojga ludzi w absurdalnej sytuacji, co jest mocnym atutem. Ona czuje się w więzieniu wyczerpana i osłabiona, traci siły i wiarę, z kolei on zmienia się ze spokojnego i przeciętnego everymama w bezwzględnego gangstera, chłodno przygotowującego się do akcji. Nie można nie wspomnieć o epizodzie byłego gliniarza Olivera Marshalla (znanego także jako reżysera filmów „36” czy „Gang story”), który wciela się w Henriego Pasqueta – specjalistę od ucieczek. Pojawia się w jednej scenie, ale kradnie ją totalnie.

Cavaye zachowuje surowy realizm i jego debiut zwyczajnie wciąga. To mocne, trzymające za gardło kino sensacyjne, starające się być bardziej przy ziemi, nie idąc w stronę efekciarskiej rozwałki. Emocjonalne, inteligentne i zgranie poukładana opowieść.

7/10

Radosław Ostrowski