Po miłość/Pour l’amour

Na pierwszy rzut oka film Andrzeja Mańkowskiego składa się ze znajomych elementów. Historia krąży wokół małżeństwa w kryzysie. Ona, Marlena (Jowita Budnik) pracuje jako sprzątaczka w szkole. On, Zbigniew (Artur Dziurman) pracuje na budowach, ale bardzo lubi wypić. Dla niej jego picie staje się ciężarem i chce go rzucić. Próbuje interweniować miejscowy proboszcz (Andrzej Gałła), jednak łatwo nie jest. Wszystko zmienia aplikacja w telefonie oraz poznany mężczyzna z Senegalu (Mamadou Ba).

Wydaje wam się, że wiecie w jakim kierunku to wszystko zmierza? To macie rację – wydaje wam się. „Po miłość” to zdecydowanie, gdzie w centrum znajduje się kobieta. Kobieta niespełniona, samotna, od dawna nie czująca bycia kochaną i pożądaną. Szczególnie po kilkunastu latach małżeństwa, a mąż woli spędzać więcej czasu z gorzałą. Ale co wtedy? Przenieść się do jednego z dorosłych dzieci? Wtedy pojawia się Bruno z Senegalu. Ten facet wydaje się rozumieć kobietę i używa słów, jakich ona nie słyszała od dawna. Mało tego, kobieta zaczyna (choć początkowo nieufna) odczuwać na jego urok. Ale reżyser nie idzie tak prostą drogą. Że nagle wszystko się zmieni, że padnie parę mocnych słów o rozgoryczeniu i zawodzie, braku szczęścia itp.

Jednak Mańkowski podchodzi do tematu z wyrozumiałością, bez osądzania ani z góry. Nie pokazuje bohaterów w czarno-białym obrazku. Przy okazji poznajemy jeszcze Kingę (Patrycja Ziniewicz) – koleżankę Marleny z pracy, co marzy o byciu modelką. Sympatyczna dziewczyna, choć bardzo naiwna i łatwo podatna na manipulacje. Równie zaskakującą postacią jest proboszcz, który w odpowiednich momentach (atak na Kingę online po tym, jak „wyciekł” filmik z nią) piętnuje postępowanie jakie można uznać za odległe od chrześcijańskiego. Z drugiej jest w nim wiele empatii oraz dostrzeżenia słabości, czego w tego typu postaciach ostatnio nie widać na ekranie.

Ale najważniejsza jest tutaj relacja Marleny z Bruno. Ona bardzo drobnymi gestami pokazywana jest przemiana, jaka już wcześniej była sygnalizowana. Jak coraz bardziej próbuje się uniezależnić i żyć własnym życiem, które wydaje się być nieobecne. I choć tą parę dzieli spora odległość, to wiele razy widzimy oboje razem. Pokazuje to jak sporą bliskość może stworzyć telefon komórkowy i social media. Jednak ten świat może być pułapką, gdzie nie każdy łagodnie mówiący delikwent ma dobre intencje. Te sceny najmocniej mnie złapały za serce i uderzyły najmocniej, także dzięki świetnym rolom Budnik i Ba.

„Po miłość” mnie zaskoczyło, choć nie miałem żadnych oczekiwań. Świetnie zmontowane, niemal dokumentalne w formie. Tylko pozornie prosta historia, gdzie wszystko wydaje się zmierzać w oczywistym kierunku. Kino moralnego niepokoju, ale lekko zmodyfikowane.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz