

Filmów o dwóch przeciwnych charakterach było wiele, zazwyczaj obaj panowie muszą ze sobą współpracować, choć różni ich wiele. Jednym z takich popularnych filmów była komedia sensacyjna „48 godzin”. Tam czarnoskóry złodziejaszek (debiut Eddiego Murphy’ego), pomagał białego gliniarzowi (jak zawsze niezawodny Nick Nolte) w odnalezieniu zabójców jego kolegów, na co mieli tylko dwie doby, wypełnione sprzeczkami i potyczkami słownymi. A po drodze strzelając i ścigając. Także muzyka zyskała ciepłe przyjecie, choć została potem przyćmiona. Zaś w całości została wydana dopiero w 2011 roku przez wytwórnię Intrada.
Za tą część produkcji Waltera Hilla odpowiada jeszcze raczkujący wówczas James Horner, który w tym samym roku napisał muzykę do drugiej części „Star Treka”, przynosząc mu rozpoznawalność rozgłos. Natomiast muzyka z tego filmu stała się przez dłuższe lata wyznacznikiem muzyki akcji w innych praca Hornera, dając coś, co po latach zostało nazwane jazgotem, serwując dość charakterystyczny zestaw instrumentów (perkusja, bas, saksofon, gitara i elektronika brzmiąca „karaibsko”), zaś orkiestra pojawia się tu w śladowych ilościach tworząc bardzo intrygująca mieszankę. Na płycie jest osiem kompozycji Hornera + 5 piosenek, a całość trwa nieco ponad 45 minut i zawiera całość materiału Hornera.
Zaczyna się wszystko od „Main Theme” (bardzo często wykorzystywana nazwa w przypadku płyt), która jest pięciominutową jazdą bez trzymanki. Zaczyna się to dość spokojnie, choć trudno nazwać spokojnym walenie perkusji, do którego dołącza potem bas, gitara i fortepian. Ale z pojawieniem się saksofonu, gitara przyśpiesza i staje się bardzo nerwowa, perkusja zaczyna walić mocniej, by po niecałej minucie razem z „opadającymi” smyczkami wręcz eksplodować, a wtedy pojawiają się bębny i cymbałki, wraca saksofon. Wreszcie następuje wyciszenie, ale przez ostatnie półtorej minuty pojawiają się dęciaki, perkusja wali, pojawiają się trzaski smyczków, a kończy się to solówką saksofonu. Petarda, która w filmie sprawdza się bezbłędnie. Elementy względnego spokoju pojawiają się w „Jack Leaves Elaine’s Apartment” – skróconej wersji tematu przewodniego, w którym pojawiają się perkusjonalia oraz karaibsko brzmiąca elektronika. Znów nerwowo jest w „The Walden Hotel”, gdzie na początku bęben oraz bardzo nerwowe smyczki i fortepian tworzą napięcie i chaos, a później do tego rozgardiaszu dołącza perkusja, „karaiby”, trzaski, by w połowie się wyciszyć, a smyczki budowały posępną atmosferę. I potem pojawia się jedyny wyluzowany utwór „Aerobics”, z „karaibskimi” klimatami. Dalej pozostaje nam muzyka akcji i budująca klimat pościgu, gdzie zespół, elektronika i orkiestra tworzą dość dziwną mieszankę. Najbardziej słychać to w „Subway Station”, w którym obok siebie idą perkusja, karaibsko brzmiąca elektronika, smyczki i saksofon, a w połowie następuje zmiana tempa, a elektronika i saksofon wręcz szaleją. Następujące po sobie „Luther’s Chase” i „Luther’s Bus” czasowo i treściowo są do siebie zbliżone. I w końcu finał, czyli „The Alley” – 5-minutowy rozgardiasz, którego słowa nie opiszą. problemem tej ścieżki jest pewna powtarzalność tematyki oraz trochę ubogie wykorzystanie orkiestry. Zaś tematyka i instrumentarium zostały potem przez Hornera wykorzystane, m.in. w kultowym „Komando”, z którym jest bardziej kojarzona, a także w „Parku Gorkiego” (przyprawiona „rosyjskością”) czy „Czerwonej gorączce”.
Pozostałe pięć utworów to już zupełnie inna para kaloszy. Są to bardzo skoczne, jazzowe piosenki zespołu The Bus Boys, których kawałek „The Boys Are Back in Town” stał się najbardziej rozpoznawalnym utworem z tego filmu. Pozostałe piosenki utrzymane są w tej samej stylistyce i dobrze się stało, ze zostały dołączone do partytury Hornera. Natomiast wszystko kończy się instrumentalną melodią Iry Newborna (m.in. muzyka do serii „Naga broń”) „Torchy’s Boogie”, gdzie gitara elektryczna idzie ręką w rękę ze skrzypcami – kompletny odlot.
Jak ocenić tę muzykę? Na pewno dobrze sprawdza się w filmie, wydana jest porządnie, zaś sama zawartość lekko się zestarzała. Słychać, że to jeszcze początki, ale czuć duży potencjał. Niezła robota, którą można czasem odpalić.
6,5/10
Radosław Ostrowski
