
Pamiętacie Gienka Loskę? Tego ulicznego grajka, który wygrał jeden z talent show, założył kapelę (poza nim i gitarzystą Andrzejem „Makarem” Makarczykiem tworzą go jeszcze: klawiszowiec Marcin Młynarczyk, basista Tomek Setlak i perkusista Grzegorz Schneider) i nagrał z nią debiutancką płytę. „Hazardzista” podobał mi się bardzo i teraz ukazała się druga płyta „Dom”. Czy jest lepsza od poprzedniej?
Trudno mi powiedzieć, bo stylistycznie nie różni się aż tak bardzo od poprzedniej (rock’n’blues z lat 70.), a tym razem produkcją zajął się Rafał Paczkowski. Nadal pojawiają się organy Hammonda, harmonijka ustna, bardzo rytmiczny bas, perkusja jak trzeba i gitarowe popisy Makara. Czyli zmian nie ma zbyt wiele, ale z drugiej strony – spodziewaliście się czegoś innego? Nie brakuje inspiracji ZZ Top („Będzie dobrze” z fajnymi, przerobionymi wokalami), funky („Funky”), zgrania gitary z klawiszami („Ja i ty”), country („Dom” z delikatną gitarą) czy gospel (zaskakujące „Jednego serca” z ostrą gitarą na początku). Jest stylowo i oldskulowo, ale też nie ma tutaj żadnego udawania czy przesadnego kombinowania.
Także warstwa tekstowa jest naprawdę na plus i tutaj są widoczne postępy (poza Makarem do ekipy tekściarzy dołączył Michał Zabłocki), w których nie brakuje tutaj poważnych przemyśleń i refleksji na temat życia i całej reszty, m.in. emigracji („Zostań z nami”). Zaś wokal Gienka też się nie zmienił i nadal jest autentyczny w tym, co robi.
Jak ocenić „Dom”? Powiem tak, to bardzo udana płyta, która może nie przebiła debiutu, który był dla mnie mega zaskoczeniem, ale poniżej pewnego (wysokiego) poziomu nie schodzi. Ocenę jednak podwyższam za ostatni utwór (cover „It’s a Man’s Man’s World” Jamesa Browna).
8/10
Radosław Ostrowski
