

Płyty będzące hołdami dla artystów są zawsze naznaczone ryzykiem. Zwłaszcza przez jednego artystę, a już w innej stylistyce od oryginału, zawsze jest to pomysł karkołomny. Takiego właśnie zadania podjęła się Natalia Przybysz, jeden z filarów Sistars, a jej nowy album to hołd złożony Janis Joplin.
„Kozmic Blues” zawiera 13 piosenek utrzymanych w stylistyce jazzowej, co jest pomysłem dość odważnym. Jednak artystka wzięła do pomocy sprawdzonych muzyków, którzy jej towarzyszą (m.in. gitarzysta Jurek Zagórski, perkusista Hubert Zemler i klawiszowiec Piotr Zabrodzki) i mimo innej stylistyki udało się zachować dynamikę i energię (tutaj szczególnie słychać to w grze perkusji), ale jednocześnie czuć pewną oldskulowość w brzmieniu, które jednak jest utrzymane w stylistyce lat 60. Ale nie tylko jazzem ten album stoi, bo nie brakuje też rock’n’rolla („Down on Me”), psychodelii („Ball and Chain”) i folku („Me & Bobby McGee”). Dęciaki grają przyjemnie, nie brakuje szybkich rytmów („The Last Time”), ale i trochę uspokojenia (singlowe „Maybe” czy „Try”), klawisze ładnie brzmią („Kozmic Blues”) więc nie ma tu mowy o nudzie. Ale album ma jedną słabszą piosenkę – jedyny polski utwór „Niebieski”. Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest zły kawałek, ale umieściłbym go w innym miejscu niż nr 3, bo odbiega stylistycznie od całej reszty i psuje trochę klimat.
Trochę obawiałem się, czy wokalnie Natu sobie poradzi, bo Joplin jest dość trudną wokalistką. Ale się udało, angielszczyzna brzmi bez zastrzeżeń i zachowano pełną ekspresję tam, gdzie trzeba. Zaś wybór piosenek też nie jest do końca oczywisty, bo nie ma tu wielkich przebojów jak „Piece of My Heart”, co też jest plusem.
„Kozmic Blues” jest kosmicznym albumem, który słucha się z wielką przyjemnością. Świetne aranżacje, dobry i nie przekombinowany wokal oraz duża dawka energii. Tak się powinno coverować utwory – z pomysłem, polotem i finezją.
8/10
Radosław Ostrowski
