

Na najnowszy film Guillermo del Toro czeka dosłownie masa ludzi. Ta wysokobudżetowa produkcja o walce mechów z bestiami zbiera dość ciepłe recenzje, a i widownia też powoli dopisuje. Ja filmu jeszcze nie widziałem, ale jak będę miał możliwość opowiem wam. Teraz skupię się na warstwie muzycznej.

A tutaj wieści nie były zbyt dobre, ponieważ na kompozytora wybrano człowieka, który nie ma zbyt wielkiego talentu czy warsztatu, ale jest podopiecznym Hansa Zimmera, który ma szerokie wpływy. Ramin Djawadi nie jest zbyt lubiany ani przez krytykę, ani przez fanów muzyki filmowej, zaś jego najwyższym dokonaniem jest temat przewodni z „Gry o tron” oraz „Postrach nocy”. Tyle wstępu, więc możemy przejść do muzyki wydanej przez WaterTower Music, który zawiera 25 utworów (w większości dość krótkich). Ale czy warto sięgnąć po ten album?
Odpowiedź jest jedna i niezbyt zaskakująca: nie. Muzyka brzmi jak kolejny twór Remote Control, czyli w cholery elektroniki, sampli, gitary elektrycznej i rżnięcie od Zimmera. Innymi słowy niby jest epicko, ale sztucznie. Tematów w zasadzie nie ma wiele, ma być głośno, dynamicznie i z łomotem. I tak też jest, zaś muzyka akcji bazuje na szybkich i niepokojących smyczkach, uderzeniach perkusji, kotłów oraz dęciaki wzięte z „Incepcji”. Czasem jednak pojawi się pewne urozmaicenie jak chór („The Shatterdome”), delikatna liryka („Mako” z wokalizą Priscilli Ahn i delikatnymi dźwiękami harfy oraz smyczków) czy lekko azjatyckie klimaty („Hannibal Chau”). Jednak żeby nie było aż tak strasznie Djawadiemu udała się jedna rzecz, która jest highlightem tej płyty. To temat przewodni, który może i jest prosty, ale z drugiej chwytliwy, dynamiczny (smyczki i elektronika) ze świetną gitarą Toma Morello (Rage Against the Machine), który z Djawadim już współpracował przy „Iron Manie”.
Jak przyznał del Toro, wybrał Djawadiego, bo „Jego kompozycje są wielkie, ale posiadają też niesamowity rodzaj ludzkiej duszy„. Że co? Chyba mam wrażenie, że słuchaliśmy czegoś innego. Niestety, „Pacific Rim” wpisuje się w nurt ubożenia muzyki w filmie, który się zaczął nasilać w XXI wieku. Zamiast potężnego brzmienia – imitacja, elektronika i sample. Coraz więcej głuchych osób jest w Hollywood.
5/10
Radosław Ostrowski
