Michael Armstrong jest amerykańskim fizykiem jądrowym, który razem ze swoją narzeczoną Sarą Sherman przybywa do Kopenhagi na sympozjum naukowe. Na miejscu mężczyzna wyznaje, że musi pojechać do Sztokholmu. Kobieta go śledzi i razem trafiają do NRD, gdzie mężczyzna przechodzi na stronę wroga. A w rzeczywistości profesor jest szpiegiem, która ma zadanie kradzieży wiedzy pewnego naukowca.

Alfred Hitchcock po „Marnie”, która dla mnie była popłuczynami po „Psychozie”, tym razem wraca do konwencji filmu szpiegowskiego. Więc jest tutaj skomplikowana intryga, gdzie wiele rzeczy ulega ciągłej zmianie, suspens jest namacalny (ucieczka autobusem), choć parę tricków jesteśmy w stanie rozgryźć dość szybko. Niemniej udało się parę razy zaskoczyć, zaś pokazanie (dość powierzchowne) życia po drugiej stronie żelaznej kurtyny potęguje klimat obcości i alienacji (część dialogów w języku niemieckim). Ale jak to wszystko trzyma w napięciu, choć początek jest dość spokojny i stonowany. Trochę mi nie pasowała za to muzyka, która brzmiała zbyt łagodnie i delikatnie, trochę nie pasując do konwencji. Za to porządny scenariusz, niezłe dialogi oraz jak zawsze solidna realizacja powodują, że dobrze ogląda się ten film.

Także od strony aktorskiej jest progres po średnim poprzedniku. Tutaj wszystko trzyma się dzięki duetowi Paul Newman/Julie Andrews. Oboje są czarujący i pięknie wyglądają, ale poza tym pasują do ról szpiega oraz nieświadomej jego działalności narzeczonej. Za to drugi plan jest dość bogaty i nie brakuje tutaj kilku małych perełek jak Ludwig Donath (profesor Lindt), Wolfgang Kiering (antypatyczny ubek Gromek) czy rozbrajająca Lila Kedrova (hrabina Kuchińska). Jest tego więcej, ale to pozostawiam wam do delektowania.
Ten film jest powrotem Hitcha do dobrej formy i potwierdzeniem, że jeszcze się nie wypalił.
7,5/10
Radosław Ostrowski
