Pink Martini – Get Happy

Get_Happy

Ten zespół to w zasadzie duża, bo 15-osobowa orkiestra zajmująca się graniem standardów muzyki rozrywkowej. I tak działają od 1994 roku pod wodza pianisty Thomasa Lauderdale’a i wokalistką Chinę Forbes. Teraz pojawiła się szósta płyta i tym razem zespół zaszalał.

„Get Happy” zawiera praktycznie wszystko i przez wiele krajów, zapraszając różnych wokalistów: nie tylko panią Forbes i przez różne gatunki: od jazzowych standardów przez tango aż do muzyki azjatyckiej i orkiestrę. Będziemy słyszeć piosenki po angielsku a także po niemiecku, japońsku, hiszpańsku i turecku. Niby brzmi to bardzo oldskulowo i elegancko, ale jednocześnie jest to zaskakująco nowoczesny album, choć rozrzut językowy i tematyczny jest przeogromny. Od dęciaków przepiękne skrzypce („Yo te quiero sempre”) do eleganckiego fortepianu („I’m Waiting for You”) i orientalnych dźwięków (cymbały w „Omide zengedani”), ze zmianami tempa włącznie. Taki miszmasz może wprawić w konsternację i wywołać spory zawrót głowy. Nie mniej jest to naprawdę przyjemna płyta, która wydaje się odpowiednia na czas jesienny, nawet jeśli pojawiają się wielokrotnie śpiewane „Quezas, Quezas, Quezas” czy „Sway”.

Drugi spory rozrzut to wokaliści. Poza Chiną Forbes prezentująca się w wielkiej formie (ostatnio przebyła operację strun głosowych), mamy tutaj m.in. Rufusa Wainwrighta („Kitty Come Home”), Storm Large („Quezas, Quezas, Quezas” i „Până când nu te iubeam”), Meow Meow („I’m Waiting for You” śp[iewane po chińsku) czy zmarłej w zeszłym roku Phillis Dyler („Smile”). Wszyscy wypadli naprawdę świetnie, uatrakcyjniając ten dość chaotyczny album.

Rzeczywiście, Pink Martini dało sporo happy tym albumem. Choć nie wszystkim ten rozrzut może się spodobać.

7/10

Radosław Ostrowski


Dodaj komentarz