Paul McCartney – New

New

Niedawno był na koncercie w Polsce, ma 70 lat, nagrał dziesiątki płyt i póki co nie zamierza przejść na emeryturę. Sir Paul McCartney – jeden z filarów The Beatles, od 4 dekad zajmuje się solową karierą i to wychodzi mu nie najgorzej. Właśnie ukazał się 16 solowy album Paula.

„New” zawiera nowe piosenki (w wersji deluxe 14), które wyprodukowali czterej młodzi (w porównaniu z Paulem) producenci i muzycy: gitarzysta Mark Ronson (współpraca m.in. z Amy Winehouse, Adele czy Bruno Marsem), Ethan Jones (m.in. Kings of Leon czy The Vaccines), Paul Epforth (m.in. Florence + The Machine) oraz Giles Martin (syn George’a Martina, który wyprodukował większość płyt The Beatles). I co wyszło z tej mieszanki? Połączenie starego rockowego grania zapodanego w nowoczesnej formie, z lekką domieszką elektroniki. W porównaniu z ostatnią płytą, zawierającą covery piosenek z lat 40. i 50., tutaj powstał album klimatem przypominający czasy Beatlesów. Ale nie do końca. Elektronika mocno urozmaica ten album („Alligator”, lekko taneczne „Queenie Eye” czy tytułowy „New”), dodając odrobinę nostalgii (może poza „Appreciate”, który wypada najsłabiej). Nie brakuje też brzmienia akustycznego („Early Days” tylko na gitarze, gdzie pod koniec wchodzi bas i perkusja) czy wplecionych różnych, zmodyfikowanych dźwięków (początek „Hosanna” czy nadawania telegramu w „Everybody Out There”), ale zawsze jest melodyjnie, co zawsze było atutem tego muzyka.

A jak sobie radzi sam Sir Paul na wokalu? Słychać już, że ma swoje lata, ale nadal jest w dobrej dyspozycji i słucha się go z wielką przyjemnością. Tak samo przyjemne są teksty – chwytliwe jak melodie, czasem refleksyjne, czasem nie.

Niby jest to nowy McCartney, odrobinę podrasowany, ale fundamenty się niespecjalnie zmieniły. Popowy, dynamiczny, melodyjny i taneczny – taki był i jest sir Paul.

7,5/10


Dodaj komentarz