

Wszyscy znamy popowe dokonania tego brytyjskiego wokalisty. Ale w 2001 roku nagrał płytę ze standardami swingowymi – „Swing When You’re Winning”. Teraz postanowił kontynuować tą drogą i nagrał druga płytę utrzymaną w stylistyce lat 50. I 60. Ale czy tym razem mu się uda, bo jak wiadomo, nie powinno się wchodzi dwa razy do tej samej rzeki.
Za produkcję odpowiada stały współpracownik Williamsa – Guy Chambers, który współpracował także z Caro Emerald czy Jamie Cullumem. No i aranżacja musiała być odpowiednia – dęciaki, smyczki w tle, czasem pojawi się fortepian („Go Gentle”), harfa (tytułowy utwór) oraz gitara akustyczna (niezłe „Dream a Little Dream” i bardziej folkowe „Little Green Apples”). Ale poza standardami i czymś, co można nazwać klasyką gatunku, jest tu aż sześć nowych utworów, co się chwali (m.in. skoczne „Soda Pop” czy bardzo delikatne „Snowblind” z łagodną harfą). Brzmi to całkiem przyzwoicie i słucha się tego może nie z wielką, ale jednak frajdą. Różnorodne tempo, elegancja brzmienia i naprawdę dobry wokal Williamsa tworzą dość intrygującą mieszankę.
Ale Robbie poza tym zaprosił jeszcze parę osób, z którymi zrobił co najmniej niezłe duety jak Lily Allen („Dream a Little Dream”) i Kelly Clarkson („Little Green Apples”) czy najlepsi tutaj Olly Murs („I Wanna Be Like You”), Rufus Wainwright (utwór tytułowy) i Michael Buble („Soda Pop”), na którym się Robbie chyba próbuje wzorować. Jeszcze mu trochę brakuje, ale „Swing Both Ways” ma styl i szyk. Czasem to wystarczy.
6,5/10
Radosław Ostrowski
