
Duet Goldfrapp od ponad dekady gra muzykę elektroniczną z bardzo intrygującym wokalem Allison Goldfrapp oraz dźwiękami przypominającymi lata 80. i 90. Zaś swój ostatni, szósty album z zeszłego roku (2013) wprawił mnie w sporą konsternację. Już mówię dlaczego.
Wyprodukowane przez duet „Tales of Us” zaskakuje, bo jest w porównaniu z poprzednikami bardziej stonowana i oszczędna, a jednocześnie bardzo wyciszona, mając do dyspozycji tylko gitarę akustyczną z klawiszami, imitującymi smyczki. Jednych to odrzuci, bo za spokojnie i za delikatnie (czytaj: mało przebojowo), z drugiej strony jest to bardzo intymna płyta do słuchania w długie wieczory, kiedy ciemności zapadają wcześniej. W dodatku brzmi ona naprawdę pięknie (singlowa „Annabel” czy trochę żywszy „Drew”), ale na pewno nie monotonnie, choć pojawiają się drobne urozmaicenia (skrzypce w „Ulla” czy lekko orientalna perkusja w „Alvarze”), zaś miłośnicy szybszych brzmień powinni się ucieszyć „Theą” oraz „Clayem”.
Także wokal pani Goldfrapp jest bardzo delikatny, stonowany i elegancki, współgra zarówno z muzyką jak i tekstami. Warto nabyć ten album w wersji deluxe, która zawiera jeden dodatkowy utwór („Lee”), dwa udane remiksy i trzy wersje koncertowe, które dodatkowo podnoszą ocenę.
Taka melancholijna, trochę delikatna, zróżnicowana i bardzo klimatyczna płyta. Nie wszyscy wytrzymają, ale warto spróbować.
7,5/10
Radosław Ostrowski
