

Tego człowieka nie trzeba przedstawiać. Wokalista i frontman zespołu lady Pank trzy lata temu wydał solowy album, który spotkał się z dobrym przyjęciem. Panasewicz poszedł za ciosem i postanowił wydać drugi solowy album.
„Fotografie” zawierają 10 piosenek utrzymanych w stylistyce pop-rockowej. Dlaczego warto przykuć sobie nim uwagę? Dwa nazwiska: Kuba Galiński (produkcja, współpraca m.in. z Anią Dąbrowską) i John Porter (kompozytor). Jak się dobiera takich współpracowników, to nie może być mowy o rozczarowaniu. Ma być chwytliwe, proste, melodyjnie, a jednocześnie bardzo przyjemnie i dobrze zrealizowane. Poza gitarą elektryczną, która miejscami przypomina macierz Panasewicza, choć pojawia się także bardziej „brudna” jak w „Nie ma w życiu ważnych spraw” („Nie zamykaj okien”), dominuje tutaj fortepian, pojawi się nawet gitara akustyczna (bardzo folkowe „Do góry głowa przyjacielu”), smyczki („Co będzie gdy”), a sekcja rytmiczna po prostu robi swoje. Ale co najciekawsze, dominuje tutaj zarówno różnorodne tempo zmieszane z melancholijnymi tekstami (wyjątkiem jest mroczny „Tępy nóż” czy idący w stronę oniryzmu „Facet na plaży”) oraz bardzo wyrazistym wokalem Panasa, który jest w naprawdę dobrej formie.
Teksty są pełne melancholii, ale tez nie są specjalnie skomplikowane. Nie o to przecież chodzi, bo to ma ręce i nogi, słucha się tego z dużą frajdą i nie przynudza. To trochę inne oblicze Panasewicza – bardziej refleksyjne, delikatne i dlatego „Fotografie” dla wielu mogą być niespodzianką. Niby dobry pop-rockowy album, ale każdy muzyk w naszym kraju powinien zazdrościć.
7/10
Radosław Ostrowski
