Kelis – Food

Food

Tą wokalistkę znam jako (byłą już) żonę rapera Nasa, która solowo radziła sobie całkiem nieźle. Po ostatnim albumie, gdzie w mocno elektroniczno-dyskotekowe klimaty postanowiła dokonać wolty i nagrał kompletnie inny album, zas produkcją zajął się Dave Sitek (członek TV on the Radio, pracujący m.in. z Yeah Yeah Yeahs).

Tym razem idziemy w stronę soulu i r’n’b’, czyli wracamy do początków, w dodatku grając na żywych instrumentach – perkusja, dęciaki i bas. Nie brakuje potencjalnych radiowych hitów (popowy „Breakfast” czy mocno funkowy „Jerk Ribs” z soczystymi dęciakami oraz fortepianem), jednak nie jest to decydująca twarz „Food”. Bardziej klimatyczna, ze świetnymi aranżacjami – rytmiczne „Forever Be” ze świetnym wstępem smyczkowo-dętym, spokojny, wyciszony „Floyd” z Hammondami czy wręcz akustyczne „Bless the Telephone” pachnące Simonem & Garfunkelem. Chwytliwe, melodyjnie i staroświecko – pachnie to latami 70., za co naprawdę należy pochwalić Sitka oraz muzyków, którzy naprawdę tutaj dali z siebie wszystko.

Ale na największe pochwały zasługuje Kelis i jej naprawdę kuszący wokal, który przkuwa uwagę i sprawdza się w każdej piosence (mi akurat najbardziej w „orientalnym” „Change”), wracając do wybornej formy. To danie okazało się naprawdę smaczne, ale trochę obawiam się jej następnego materiału. Przecież każda jej płyta była inna. Mam nadzieję, że będzie ona przynajmniej tak udana jak ta.

8/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz