Mike + The Mechanics – M6

M6

W połowie lat 90. Mike + The Mechanics powoli wrócił do łask dziennikarzy i przede wszystkim słuchaczy. Jednak w grupie doszło do perturbacji, na skutek których odszedł perkusista Peter Van Hooke oraz klawiszowiec Adrian Lee, zaś ich funkcje przejęli wokaliści Paul Carrack i Paul Young. W takim okrojonym składzie panowie ruszyli nagrać nowy materiał. I w 1999 roku wyszedł „M6”.

Jest to kontynuacja łagodnego i delikatnego pop-rocka z wykorzystaniem nowoczesnej (na tamte czasy) elektroniki, która z dzisiejsze perspektywy brzmi dość archaicznie (perkusja i wstawki w „Now That You’ve Gone”). Na szczęście nie jest aż tak źle jak się zapowiada początek. Rutherford nadal potrafi grać chwytliwe melodie i zgrabnie gra na gitarze jak w „Ordinary Girl”.  A pewne smaczki troszkę ubarwiają trochę skostniałą muzykę (jak gra fortepian i smyczki w „All The Light I Need” czy mocniejszy riff w „What Will You Do”), bo powoli zaczyna być odczuwalne znużenie. Nawet te spokojniejsze utwory zaczynają zwyczajnie nużyć i wywołuje już takiego zachwytu jak na początku działania grupy. Prostota tutaj działa na niekorzyść, a próby uwspółcześnienia tutaj się nie sprawdzają – przebitki wokalu, elektroniczna perkusja, a i tak najbardziej wybijają się kończące całość delikatne „Did You See Me Coming” (ładna gitarka na początku), obaj wokaliści dają z siebie wszystko oraz stonowane „Look Across at Dreamland”.

Po nagraniu tej płyty zmarł wokalista Paul Young, co spowodowało zawieszenie działalności grupy. Ale mogę was uprzedzić – Mechanicy powrócili. Nie zmienia to faktu, ze „M6” jest ich najsłabszą płytą. Na razie.

5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz