

Mówi się, ze z rodziną najlepiej wychodzi się tylko na zdjęciach. Zaprzeczeniem (jednym z wielu) jest szoł-biznes, gdzie czasami dochodzi do dobrych relacji z rodzina, która nawet wspólnie gra oraz śpiewa. Tak jak siostry Catherine i Allison Pierce, działające jako The Pierces, które przypomniały o sobie piątym albumem po 3 latach przerwy.
„Creation” to elektroniczny indie pop, który słucha się z dużą przyjemnością. Nie brakuje tutaj przebojowych momentów („Kings” z klimatem lat 80. oraz świetną perkusją), delikatnego wejścia gitary elektrycznej („I Can Feel”), klaskania („Believe in Me”), odrobiny punku („Come Alive”), a nawet krótkiego wejścia gitary akustycznej („Honest Man”). Ale i tak dominuje tutaj elektronika – prosta, delikatna, bardzo przyjemna i sprawdzająca się nawet w spokojniejszych fragmentach (ballada „Must Be Something”), które mogą niektórych uśpić („Confidence of Love”), ale 13 piosenek leci jak bicza strzelił.
Siła tej płyty jest świetnie śpiewający siostrzany duet, zwłaszcza gdy razem wykonują piosenki. Nawet te bardziej spokojne i mniej popisowe. Akurat na tą porę roku jakoś dziwnie pasująca ta muzyka.
7,5/10
Radosław Ostrowski
