

Zabrzmi to dziwnie, ale Niemcy tez potrafią grać dobrą muzykę. I nie mam tu myśli ani techniawy na Love Parade czy ostrego naparzania Rammsteina, ale nawet w delikatnym, lekko folkowym brzmieniu. Tutaj swoje robi pochodząca z Ghany (ale urodzona w Niemczech) Y’akoto, która wydała swój czwarty album.
Pozornie wydaje się to kolejny album z gitarą akustyczną jako wiodącym instrumentem – nazwa blues zobowiązuje. Ale to nie do końca prawda, bo tutaj najbardziej słyszalne są mieszanki, folku, soulu i bluesa. Pojawia się gitara elektryczna („Forget”), obowiązkowe dęciaki (singlowy „Perfect Timing”), rytmiczny bas (funkowe „I Will Go Down”), nawet hip-hop z żywymi instrumentami („Tobo Darling”) czy skręty w reggae („chilloutowe „Carry This”). Jest różnorodnie, czasami przebojowo („Save You” ze świetnym saksofonem oraz chórkami w refrenie), czasem świadomie staroświecko („Moodyman” stylizowany na melodię graną z adaptera), ale jest w tym zarówno klimat jak i energia. Bywa i smutek (etniczne „Off the Boat” oparte na uderzeniach perkusji oraz mamrotaniach czy „Mother and Son” na klawiszach), refleksja („Come and Go”), ale i radość. To wszystko trzyma jest przez przedni głos Y’akoto, który współgra z cała resztą i dopasowuje się do niej.
Różnorodność „Moody Blues” działa na plus. Owszem zdarzają się wolniejsze kawałki, które mogą wielu znużyć, ale brzmi to po prostu przednio. Dawno nie słyszałem tak przyjemnej „czarnej” płyty (wersja deluxe zawiera jeszcze dwa kawałki w wersjach akustycznych).
7,5/10
Radosław Ostrowski
