Guy Thirlby jest 40-letnim mężczyzną, który wykorzystując lukę w przepisach, startuje w konkursie literowania dla dzieci. Mimo ostrego oburzenia, spowodowanego swoim zachowaniem, Guy’owi udaje się dojść daleko, ale motywy jego działania pozostają niejasne, nawet dla wspierającej go dziennikarce. Zaprzyjaźnia się z Hindusem Chaitainya.
Jason Bateman to jeden z dość charakterystycznych aktorów komediowych, popularnego w USA. Tym razem postanowił spróbował swoich sił jako reżyser, serwując przy okazji niepoprawne polityczne żarty, próbując grać na tych samych tonach, co „Zły Mikołaj”. Czyli mamy cynicznego losera, relację z dzieckiem, która ma poważny wpływ na niego oraz dość gorzką historię człowieka nie radzącego sobie z życiem. Humor mocno balansuje na granicy poprawności politycznej, bluzgi lecą w dość sporej ilości, a różnice między dzieckiem a dorosłym są dość niewielkie. Można ten film tez potraktować jako kpinę z konkursu, gdzie zawodnicy traktują siebie z szacunkiem, kulturą, bo nasz Guy nie boi się nieczystych zagrywek i manipulacji („wywołanie” okresu czy straszenie rozwodem), jednak pod sam koniec wytłumaczone są powody tej całej błazenady, a są one naprawdę poważne. Owszem, film jest dość mocno przewidywalny, a niektóre numery są na granicy smaku (homar w kiblu czy wyzywanie jednej z matek), ale całość wypada całkiem nieźle, a realizacja jest naprawdę przyzwoita.
Sam Bateman radzi sobie nieźle w roli zgorzkniałego cynika, a chemia między nim a Rohanem Chandem (Chaitainya) jest bardzo silna i to ona nakręca ten cały film. Młodzieniec to trochę zagubiony, nie mający przyjaciół chłopak, żyjący pod presją wygrywania znajduje w Guyu bratnią duszę, choć metody są dość kontrowersyjne (scena z prostytutką czy w sklepie). Reszta aktorów radzi sobie nieźle, choć najbardziej wybija się Allison Janney (antypatyczna dyrektorka Bernice Bergan) oraz Philip Baker Hall (dr Bowman, szef konkursu).
Przewidywalne, trochę pieprzne, ale naprawdę zabawne dzieło. Może nie ma takiego ognia jak „Zły Mikołaj”, ale kierunek jest dość podobny.
6,5/10
Radosław Ostrowski