Solaris

Tytułowa Solaris to planeta badana przez kosmiczną stację, jednak ona (planeta) jest otoczona tajemniczą substancją zwaną oceanem. Jednak jego oddziaływanie pozostaje zagadką. Pobliska stacja wysyła jednak od pewnego czasu dzieją się niepokojące rzeczy. Dlatego zostaje tam wysłany psycholog Kris Kelvin. Na miejscu okazuje się, że dowódca Gibarian, popełnił samobójstwo.

solaris1

Przeniesienie na ekran powieści Stanisława Lema, gdzie zamiast akcji stawia się tutaj na filozoficzna refleksję oraz próbę rozwikłania tajemnicy, wydaje się niemal samobójstwem. Ale jak widać, nie brakuje tutaj szaleńców, a jednym z nich był Andriej Tarkowski, który przeniósł „Solaris” w 1972 roku. Ale nie jest to adaptacja w skali 1:1, z powodu dość skromnego budżetu. Reżyser skupia się przede wszystkim na psychice Kelvina, który mierzy się z własnymi demonami – śmiercią swojej młodej żony, Hari. Jednak na samej stacji pojawiamy się dopiero po 40 minutach, gdyż wtedy jesteśmy na Ziemi, gdzie Kelvina odwiedza pilot Burton, który miał dość dziwne przejścia na Solaris. Poznajemy nierozwiązywalną tajemnicą, która powoli zostaje odkrywana. Gdy jesteśmy na stacji, rzuca się w oczy dość imponująca, choć jednocześnie oszczędna scenografia i dość delikatne efekty specjalne (wygląd oceanu naprawdę imponuje).

solaris2

Ale w tle przewija się jedno fundamentalne pytanie – czy jesteśmy w stanie nawiązać kontakt z inną cywilizacją? Bo chyba tym jest ocean – choć tak naprawdę nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Ocean wysyła swoich „gości” – kim oni są? Każdy z mieszkańców stacji ma kogoś innego, choć nie zawsze kamera go pokazuje. Czy to są demony przeszłości, stare zawinione grzechy czy zmaterializowani ludzie, mający „pośredniczyć” w kontakcie? Lem stawia dość mocno te pytania, ale dla Tarkowskiego najważniejsza jest tak naprawdę samotność człowieka w niewyobrażalnym kosmosie. Człowieka, który jak to mówi Snaut „potrzebuje drugiego człowieka” oraz próbuje rozciągnąć Ziemię do kosmosu, „szuka zwierciadła”. Ta filozoficzna refleksja jest pewnym naddatkiem i mimo pewnych dłużyzn (długi powrót do domu Burtona) czy troszkę „archaicznej” stronie realizacyjnej, Tarkowski potrafi skupić uwagę i zaintrygować.

solaris3

Nie chce w zasadzie opowiadać o aktorstwie, muzyce czy montażu, bo w zasadzie trudno się do czegokolwiek przyczepić. Każda z postaci jest bardzo złożona i skomplikowana, a ich postawy wobec tego, co się dzieje na stacji wokół Solaris, muszą i skłaniają do refleksji. Dlatego „Solaris” to troszkę inne SF, bardziej oparte na dialogu, aurze Tajemnicy – podobnie jak w „Stalkerze”. Wiec jeśli tamten film wam się spodobał, to „Solaris” też powinno wam przypaść do gustu. Wiem, że to nie jest stricte recenzja, ale to nie jest jakiś tam film. Każdy powinien go przeżyć.

solaris4

Radosław Ostrowski


Dodaj komentarz