Scorpions – Return to Forever

Return_to_Forever

Weterani rocka niemieckiego w tym roku świętują 50-lecie działalności. Mimo że od kilku lat próbują żegnać się ze swoimi fanami (jak widać, to jest bardzo ciężkie), na razie nie zamierzają schodzić ze sceny. Zamiast tego postanowili wydać nowy album z nowymi kawałkami – czy będzie jakaś zmiana?

Nie, ale w tym przypadku nie należy ego traktować jako wady, gdyż gitary potrafią przykosić jak trzeba, energia jest silna i wiedzą jak grac rocka. Choć otwierająca całość „Going Out with a Bang” bardziej przypomina bluesa (perkusja mocniej daje o sobie znać), to singlowy „We Built This House” to czysta dawka Scorpionsów jakich znamy. Może troszkę za bardzo przypomina „Rock Me Like a Hurricane”, jednak nie ma się poczucia autoplagiatu. Petard jest tutaj sporo („Rock My Car” ze świetnie zgranymi gitarami i perkusją w zwrotkach, „All for One” czy „Rock’n’Roll Band”) i widać, że z prostych rzeczy można zrobić ogniste kawałki. Ale najsłabiej prezentują się te wolniejsze melodie, ale nie wynika to z braku doświadczenia (choćby „Lorelei” ze „Sting In the Tail”), tylko po prostu tym razem nie wyszło. „House of Cards”  były bardziej akustyczne troszkę lepsze było „Rollin’ Home”, choć zbyt plastikowa perkusja mogła przeszkadzać. Najbliżej ideału było „Eye on the Storm” z wejściami gitary elektrycznej.

Tym bardziej imponuje wokal Klausa Meine, który towarzyszy grupie od samego początku. Słychać, że to on i bez niego Scorpions straciłoby przynajmniej połowę swojej siły. Głos nadal jest mocny i zadziorny, wieku po prostu nie czuć tak mocno.

Jedno jest pewne: te Scorpionsy nadal są w stanie mocno kłuć i ostro zagrać. Fanom polecam zwłaszcza wydanie deluxe, które zawiera dodatkowe cztery kawałki. Jeśli nadal ta grupa ma działać, to właśnie dzięki takim płytom.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz