Tomasz Stańko – Polin

Polin

Zaległość z roku ubiegłego – nie pierwsza i nie ostatnia. Album ten został nagrany z okazji otwarcia Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie, stąd nazwa płyty. Tym razem Stańko z zespołem (Ravi Coltrane – saksofon, David Virelles – fortepian, Dezron Douglas – kontrabas, Kush Abadey – perkusja) będzie przez jazz opowiadał o polskich Żydach.

Utworów jest tylko pięć, ale każdy jest inny i naznacza swoim własnym piętnem. „Gela” to przede wszystkim dość spokojne tempo sekcji rytmicznej (jednak zdarza się marszowy werbel), wsparte przez improwizujący saksofon, łagodnie grającym fortepianem (tez ma świetne solo) oraz będącą tutaj w tle trąbką.  Zupełnie inne jest „Yankiel’s Lid”, gdzie swoje robi bardzo rytmiczny fortepian, do którego dołączają zgrane partie trąbki z saksofonem, a w tle perkusja tworzy odrobinę mroczniejszy klimat swoją grą. Następuje potem zwolnienie tempa, przyspieszona gra fortepianu, by Stańko mógł na saksofonie zagrać „egipsko”, saksofon ciągnie się i gra bardzo ekspresyjnie, by każdy instrument mógł dalej zabłysnąć przy swoim solo. W „Margolit L.” znów błyszczy najbardziej dialog Stańki z Coltranem oraz bardzo ponure solo tego ostatniego oraz mroczne pasaże Virellesa, podkreślające melancholijny nastrój. Melancholia też dominuje w dynamicznym „Polin”. Jednak dla mnie największe wrażenie sprawiły „The Street fo Crocodiles” inspirowane Bruno Schultzem (tym pisarzem), gdzie znów zaczyna delikatny fortepian, by skręcić w ponure tory, gdzie „grają” trąbka z saksofonem, by pod koniec spokojnie się wyciszyć.

Stańko nie należy do łatwych w odbiorze muzyków, którego dość długie kompozycje (ponad 5 minut) mogą wielu znużyć nadmiarem i tempem. Bardzo zmienny klimat też wielu może zniechęcić, ale trzeba spróbować zmierzyć się z tym. Tak po prostu.

Radosław Ostrowski


Dodaj komentarz