Iron Maiden – The Book of Souls

The_Book_of_Souls

Legenda brytyjskiego heavy metalu nie odpuszcza. Mimo choroby nowotworowej frontmana Bruce’a Dickinsona, kapela wraca po 5 latach przerwy, robiąc przymusową przerwę. Wspierani przez doświadczonego producenta Kevina Shirleya oraz klawiszowca i basistę Steve’a Harrisa (współproducent), stworzyli dwupłytowy „The Book of Souls”.

Kompozycje tutaj są długie albo bardzo długie i raczej nie będą grane przez radio. Początek jest kosmiczny – przestrzenne klawisze, skromne perkusjonalia, wokal działający jak echo. Po półtorej minuty „If Eternity Should Fail” dołączają gitary oraz perkusja, nadająca tempo oraz rozmach, brzmiąc niczym galop, a pod koniec dostajemy akustyczną gitarę oraz nakładające się głosy Dickinsona poddane przeróbce. Singlowe „Speed of Light” jest bardzo szybkie, perkusja naparza aż miło (zwłaszcza na koncu), gitary tną ostro i tak mija czas. Spokojniej zaczyna się „The Great Unknown” – od niepokojąco monotonnych dźwięków gitar i basu, do których dołączają się równie mroczne klawisze oraz cykająca perkusja. Wszystko zaczyna gęstnieć  i nasilać się, by uderzyć z siłą ognia oraz długimi riffami, a na koniec następuje wyciszenie. I pojawia się pierwszy kolos – „The Red and the Black”. Akustyczny początek, gdzie słyszymy gitarę udającą hiszpańskie rytmy jest złudzeniem, bo mamy marszową perkusję oraz riffy, dodatkowo jeszcze wspierane przez zaśpiew. Prawie jak szanta, tylko na wzmacniaczach 🙂 I dzieją się tam szalone rzeczy – przyspieszenia, spowolnienia, klawisze, gitary i patos.

Jeszcze dostajemy dwa takie ponad 10-minutowe kolosy. Utwór tytułowy jest ciężkiego kalibru, jadącym powoli niczym walec, gdzie każdy z instrumentów ma swoje chwile (riffy brzmią odrobinę orientalnie), a w połowie wszystko przyspiesza. Krótsze utwory są skondensowaną mocą Ajronów i pazurem, jakiego dawno nie było. Drugi to 18-minutowy (najdłuższy w karierze zespołu) epicki pianistyczno-smyczkowy „Empire of the Clouds”(rewelacja).

Iron Maiden nie idzie na kompromisy i tworzy ostry, dynamiczny album. Można się wystraszyć czasu trwania (półtorej godziny), jednak nie tylko dlatego jest to świetna płyta. Energetyczna, wciągająca i napisana z poczucia frajdy, ale jednocześnie nie pozbawiona ambicji.

8,5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz