
Urodzony w 1943 roku w Chicago jako syn żydowskich sklepikarzy – Jacka i Esther Mann. Ukończył anglistykę na University of Wisconsin-Madison, gdzie zaczął się interesować historią, filozofią oraz architekturą. Jednak po seansie „Dr. Strangelove’a”, zakochał się w kinie. W połowie lat 60 przeniósł się do Londynu, gdzie studiował w tamtejszej szkole filmowej. Uczył się tam przez 7 lat, gdzie pracował przy reklamówkach i poznał Alana Parkera, Ridleya Scotta oraz Adriana Lyne’a. Potem były krótkometrażówki oraz filmy dokumentalne, by potem pójść w stronę rasowego kina sensacyjnego, w którym odnalazł się jak ryba w wodzie, wyrabiając sobie charakterystyczny styl wizualny (melancholijny błękit, nocne miasto, cyniczny twardziel w roli głównej) oraz realizując dwa kultowe seriale: „Policjanci z Miami” oraz „Crime Story”.
Dodatkowo ma dość stałą grupę współpracowników: montażystów – Dova Hoeniga, Paula Rubella i Williama Goldenberga, producenta Gusmana Caserattiego, operatora Dante Spinottiego oraz często grających (raczej na dalszym planie): Dennisa Farinę, Paula Ortiza, Bruce’a McGilla, Jamiego Foxxa i Ala Pacino.
Do tej pory Mann zdobył cztery nominacje do Oscara, dwie nominacje do Złotych Globów, nagrodę BAFTA (jako producent za „Aviatora”), Złotego Satelitę oraz nagrodę Emmy. Sporo, ale jestem pewny, że to jeszcze nie koniec. Pora na ranking, więc ładujemy giwery i zaczynamy.
Miejsce 11 – Twierdza (1983) – 5/10
Wydawałoby się, ze ten film nie mógł nie wypalić. Niemieccy żołnierzy podczas II wojny światowej trafiają do twierdzy w Rumunii i przez chciwość jednego z wojaków, budzi się pradawne zło. Co tu nie zagrało? Praktycznie wszystko – jako horror zwyczajnie nie straszy, klimat z początku znika, a cała historia sprawia wrażenie podziurawionej (początkowo film miał trwa 3 godziny, ale producenci wycieli połowę). Totalny niewypał, z którego najlepiej prezentuje się świetna muzyka Tangerine Dream. Recenzja tutaj.
Miejsce 10 – Haker (2014) – 5,5/10
Nie spodziewałem się takiego rozczarowania. I nie chodzi tutaj o klisze fabularne czy zmarnowany potencjał w pokazaniu walki z cyberterroryzmem, ale w ogóle o brak ognia oraz przebicia. Aktorsko jest co najwyżej średnio, zdjęcia (zwłaszcza cyfra) wygląda niechlujnie, brak chemii i brak wyrazistych postaci. Po prostu nudne kino, a Mann przyzwyczaił mnie do pewnego pułapu. Recenzja tutaj.
Miejsce 9 – Miami Vice (2006) – 6/10
Uwspółcześniona kinowa wersja legendarnego serialu z lat 80. Tym razem Crockett i Tubbs podejmują się zadania infiltracji szefa kartelu narkotykowego, Arcangela de Jesusa Montoyę. Zamiast kolorowej i kiczowatej estetyki, mroczny klimat i w miarę realistyczna konwencja kina sensacyjnego. Problem w tym, że wyszło to zaledwie przyzwoicie, a historia jest przewidywalna z niezłym aktorstwem (Farrell i Foxx dają radę). Recenzja tutaj.
Miejsce 8 – Wrogowie publiczni (2009) – 7/10
Kolejny gangsterski film, tym razem opowiadający o Johnie Dillingerze, który znany stał się z napadania banków. Mimo wielu wątków (FBI, pojawienie się kobiety w życiu gangstera i myśli o stabilizacji), Mann pewnie opowiada całość i wszystko zgrabnie się łączy. A wszystkim film kradnie znakomity Johnny Depp w roli Dillingera oraz mocny finał. I gdyby to było nakręcone w bardziej stylowy sposób (czytaj: bez użycia kamery cyfrowej), byłoby świetnie. Recenzja tutaj.
Miejsce 7 – Zakładnik (2004) – 7,5/10
Prosty pomysł i nieskomplikowana fabuła (pierwszy film Manna według cudzego scenariusza), ale za to klimat miasta nocą oraz stylowa realizacja sprawiają, ze „Zakładnik” trzyma w napięciu. Do tego ma dobre dialogi, solidne tempo, świetna muzykę oraz Toma Cruise’a w roli czarnego charakteru (jedyny raz w swojej karierze), który rozsadza ekran, a wspierający go Jamie Foxx równie pokazuje klasę. Recenzja tutaj.
Miejsce 6 – Ali (2001) – 7,5/10
Ambitna próba opowiedzenia historii największego pięściarza XX wieku – Muhammada Ali. Cała ta historia zostaje wpleciona w walkę o godność oraz równe prawa czarnoskórych wobec reszty obywateli USA. Dzieje się tu wiele, sceny na ringu sfilmowano z pietyzmem, a Will Smith gra rolę życia. Kawał mocnego kina z boksem w tle. Recenzja tutaj.
Miejsce 5 – Łowca (1986) – 8/10
Pierwsze filmowe spotkanie z Hannibalem Lecterem, a że doszło do niego w czasach sprzed „Milczenia owiec”, to i o tym filmie zapomniano. A szkoda, bo to kawał klimatycznego kina w stylu lat 80. (niesamowite zdjęcia, oniryczny klimat, dobra i pełna czadu muzyka), zaś sceny w laboratorium FBI nadal wyglądają pięknie. Jeśli dodamy do tego bardzo dobre aktorstwo z William L. Petersenem w roli Grahama, mamy petardę. Jedyną wadą jest spieprzone zakończenie (montażysta się nie popisał). Recenzja tutaj.
Miejsce 4 – Informator (1999) – 8/10
Media kontra korporacja, a w tym starciu wplątuje się dr Jeffrey Wigand, by powiedzieć prawdę o sile uzależnienia papierosów. Mimo czasu trwania (ponad 3 godziny) oraz spore wysiłku od strony twórców, „Informator” potrafi trzymać za gardło, a kilka scen (Wigand w hotelowym pokoju śniący o rodzinie czy przesłuchanie i wywiad) zapada mocno w pamięć. Mann precyzyjnie buduje atmosferę paranoi, atakuje korporacyjne sztuczki oraz podkreśla jak ważna jest etyka dziennikarska. Plus Russell Crowe i Al Pacino w rolach głównych. Recenzja tutaj.
Miejsce 3 – Złodziej (1982) – 8/10
Debiut Manna, wspieranego przez producenta Jerry’ego Bruckheimera. Niby klasyczna kryminalna opowiastka o złodzieju (znakomity James Caan), idącym na ostatni skok. Jednak całość magnetyzuje, ma świetny klimat (współtworzą go nocne zdjęcia oraz muzyka Tangerine Dream) i trzyma w napięciu do samego finału. O takich debiutach chce się pamiętać. Recenzja tutaj.
Miejsce 2 – Ostatni Mohikanin (1992) – 9/10
Największe zaskoczenie, bo to klasyczne przygodowe widowisko z miłością, zemstą, honorem i Indianami w rolach głównych. XVIII-wieczna Ameryka wygląda imponująco, sceny akcji są dynamicznie sfotografowane, okraszone jeszcze genialną muzyką oraz potwierdzającym swoją klasę Danielem Day-Lewisem. Nieprawdopodobne dzieło. Recenzja tutaj.
Miejsce 1 – Gorączka (1995) – 10/10
Totalne i kompletne kino sensacyjne, gdzie Robert De Niro oraz Al Pacino stają przeciwko sobie. I mimo długiego czasu trwania, historia wciąga, intryga jest precyzyjnie zbudowana, a scena napadu na bank skończona strzelaniną robi imponujące wrażenie. Realistyczne, epickie kino, gdzie wszystkie klocki leżą na swoim miejscu i mimo dwudziestu lat na karku, nie chce się zestarzeć. Recenzja tutaj.
Ostatnio krążą słuchy, że Mann planuje nakręcić biografię Enzo Ferrari, jednak ma problem ze znalezieniem odtwórcy głównej roli. Najpierw miał być Robert De Niro, ostatecznie padło na Christiana Bale’a, który zrezygnował, bo nie da rady schudnąć. Liczę na to, że jeszcze Mann pokaże klasę i zaskoczy.
Radosław Ostrowski
