Nie ma mowy!

Żałoba jest trudnym okresem w życiu każdego człowieka. A co dopiero mówić o żałobie, gdy jest się wdową po popularnym muzyku folkowym. Taki jest przypadek Hannah Miles, która jest w tym stanie od dwóch lat. Wzmacnia się to poczucie uzależnienia od męża, gdyż kobieta próbuje napisać jego biografię. Ale nie wychodzi jej to najlepiej. Kiedy jednak pojawia się profesor Andrew McCabe, który dostał zlecenie napisania książki o Hunterze Milesie, kobieta uniesiona dumą odmawia. Jednak po bliższym poznaniu mężczyzny, zgadza się na współtworzenie.

nie_ma_mowy1

„Nie ma mowy!” to niemal klasyczne kino niezależne, które stawia na klimat niż na stricte akcję czy hollywoodzkie zakręty fabularne. Wszystko toczy się tutaj spokojnym rytmem niczym w piosence folkowej – bez żadnych ozdobników, z odrobiną zgryźliwego humoru oraz ładnymi, zimowymi plenerami. Wszystko się tutaj obraca wokół bohaterów, ich rozterek oraz walk z własnymi demonami. Niby takich opowieści było już wiele, ale debiutujący Sean Mewshaw jest bardzo szczery i traktuje swoich bohaterów z sympatią. Emocje tutaj są widocznie w spojrzeniu, drobnym geście, co widać choćby podczas rozmowy na rodzinnym obiedzie czy podczas pracy nad książką.

nie_ma_mowy2

Drugim atutem jest bardzo delikatna oprawa muzyczna z prześlicznymi piosenkami wykonanymi przez Damiena Jurado. Ten głos, pełen melancholii i bólu, współgra z ekranowymi wydarzeniami, współtworząc ten słodko-gorzki klimat. Ale swoje zrobili też aktorzy. Jestem po prostu zachwycony delikatną kreską, z jaką narysowano postać Hanny. Rebecca Hall czyni z niej z jednej strony złośliwą kobitkę z ikrą, ale nie do końca pogodzoną ze stratą oraz kochającą swojego męża. Ciągle w żałobie i jednocześnie pragnącą korzystać z życia. Podobnie jest z  obsadzonym wbrew swojemu emploi Jasonowi Sudeikisowi. Jego Andrew to postać bardzo zafascynowana dorobkiem Huntera, ale nie rozumiejąca mentalności mieszkańców Tumbledown – czyli małomiasteczkowej społeczności. Dodatkowo facet ma obsesję na punkcie samobójstwa, co wypacza jego pracę. Czuć, że powoli między tą dwójką zaczyna iskrzyć, a przewidywalny finał jest przekonujący dzięki tej dwójce. Z drugiego planu najbardziej wybija się troszkę zapomniany Griffin Dunne (bibliotekarz Upton), nerwowy Joe Manganello (utrzymujący bliskie relacje z Hannah leśnik Curtis) oraz Blythe Danner (matka zmarłego).

nie_ma_mowy3

Reklamowany jako komedia romantyczna film „Nie ma mowy!” ma więcej wspólnego z takimi dziełami jak „Zacznijmy od nowa” czy „Siostra twojej siostry”, czyli ciepłymi, słodko-gorzkimi dramatami obyczajowymi. Takimi jakie najbardziej lubię oglądać i nie zawsze dających jednoznaczne odpowiedzi na niełatwe pytania.

7/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz