Guillermo del Toro – 9.10

598730_1.1

Dzisiejszy solenizant to jeden z najbardziej rozpoznawalnych twórców meksykańskich w historii kina. Urodził się w Guadalajara, wychowany przez babcię w rodzinie katolickiej. Już w wieku 2 lat obejrzał swój pierwszy film – był to odcinek amerykańskiego serialu grozy „Outer Limits” pt. „Mutant”. Ten seans wywołał zainteresowanie przyszłym reżyserem horrorami i potworami. Jako 8-latek zaczął realizować swoje pierwsze filmy na kamerze Super8, wykorzystując do grania plastikowe figurki.

Po ukończeniu studiów na uniwersytecie w Guadalajarze, del Toro zapisał się na kurs tworzenia efektów specjalnych i charakteryzacji prowadzone przez zdobywcę Oscara, Dicka Smitha. I tą profesją zajmował się przez 10 lat. Poza tym założył własną firmę producencką Necropia, która zaczęła współpracą z telewizją w latach 80. od serialu „La Hora Macrada” (1985), realizowanego m.in. przez Alfonso Cuarona i Emmanuela Lubekiego – najbliższymi przyjaciółmi del Toro. Pierwsze sukcesy, jeszcze jako producent osiągnął w wieku 21 lat, dzięki filmowi „Dona Herlinda and Her Son” w reżyserii Jaime Humberto Hermosillo (1985). W trakcie pracy nad fabułami, Meksykanin założył firmę Tequila Gang.

Od swojego debiutanckiej fabuły, czyli „Cronos” z 1993 roku, del Toro konsekwentnie realizuje filmy grozy, pełne baśniowych motywów, wysmakowane plastycznie i potrafiące trzymać w napięciu. Nie boi się czynić bohaterem dziecko, pokazując szaleństwo świata wewnętrznego. Meksykanin także flirtował z Hollywood, realizując blockbustery, naznaczone swoim autorskim piętnem. Reżyser pracował też jako współscenarzysta trylogii „Hobbit”, którego miał wyreżyserować, jednak wskutek wielu perturbacji zastąpił go Peter Jackson. Oprócz tego filmowiec zrealizował dla telewizji Fox serial grozy „Wirus” oparty na własnych powieściach.

Do tej pory del Toro zdobył nominację do Oscara (za scenariusz „Labiryntu fauna”), nagrodę BAFTA (i nominację), nominację do Złotej Palmy na MFF w Cannes oraz osiem nominacji do Saturna. Do grona jego najbliższych współpracowników należą: scenarzysta Matthew Robbins, producenci Bertha Navarro, Lawrence Gordon, Lloyd Levin i Mark Richardson, operatorzy Guillermo Navarro, Dan Laudsten, Gabriel Beristein, kompozytorzy Marco Beltrami, Javier Navarette, Fernando Velazquez, Ramin Djawadi, montażyści Bernat Vilaplana i Peter Amundsen oraz aktorzy – Doug Jones, Ron Perlman, Federico Luppi, Norman Reedus, John Hurt.

Pora na ranking wszystkich obejrzanych przeze mnie filmów Guillermo del Toro. 3, 2,1, odpalamy.

Miejsce 8. – Mutant (1997) – 5/10

Pierwszy projekt zrealizowany w USA i jak to w takim przypadku, podcięto skrzydła. Naukowcy, by pokonać epidemię karaluchów, tworzą genetycznie modyfikowane insekty. Jednak stwory te zaczynają nam zagrażać i trzeba je wykończyć. A że zagnieździły się pod linią metra, to sprawa nie będzie łatwa. Klasyczny, typowy slasher, gdzie grupka ludzi musi pokonać przeważające siły wroga, a osoba odłączająca się od grupy, automatycznie jest skazana na śmierć. Kompletnie nie straszy. Recenzja tutaj.

Miejsce 7. – Crimson Peak. Wzgórze krwi (2015) – 6/10

Ostatni (jak na razie) film meksykanina to klasyczny gotycki melodramat, gdzie swoją rolę odgrywają duchy. Młoda kobieta zakochuje się w romantycznym Angliku, skrywającym pewne tajemnice. Tajemnice związane ze swoim domostwem zwanym Szkarłatnym Wzgórzem. Jest mrok, tajemnica, morderstwo i krew. Do tego świetnie zagrane. Recenzja tutaj.

Miejsce 6. – Blade: Wieczny łowca II (2002) – 7/10 

Drugie nasze spotkanie z Chodzącym za dnia, czyli czarnoskórym wampirem, broniacym ludzkości. Tym razem jego dawny wróg, wampir Damaskinos, prosi go o pomoc w pokonaniu wspólnego wroga – żniwiarzy, kierowanych przez Nomaka, odpornych na srebro i czosnek. Blade ma dowodzić specjalnych oddziałem wampirzych komandosów. Starcia są szybkie i dynamiczne (do dziś pamiętam jatkę w kanale), intryga zgrabnie poprowadzona, a Wesley Snipes w roli głównej jest zajebisty. Tu jeszcze błyszczy niezawodny Ron Perlman i Donnie Yen.

Miejsce 5. – Pacific Rim (2013) – 7/10

Historia jest prosta – Ziemię opanowały Kaiju, paskudne monstra z innego świata, które przypominają Godzillę i by je pokonać powstały równie wielkie roboty, sterowane przez dwójkę pilotów. Nikt tutaj nie udaje, że chodzi tutaj o zwykłą napierdalankę, zrobioną z epickim rozmachem, świetnym montażem, gdzie animatronika i CGI idą ręka w rękę, aktorsko jest poprawnie, a ogląda się świetnie. Recenzja tutaj.

Miejsce 4. – Hellboy (2004) – 7/10

Tytułowy bohater to wrodzony diabeł z ręką wielką jak młot Thora, dziecko nieudanego nazistowskiego eksperymentu podczas II wojny światowej. Jest członkiem Agencji d/s Zjawisk Paranormalnych i walczy ze złem. Tutaj mierzy się ze swoim ojcem, czyli Rasputinem. Sam film to mieszanka fantasy, akcji, horroru i… komedii, ze świetnymi efektami specjalnymi. Do tego wyrazisty drugi plan z Abem – inteligentnym rybopodobnym oraz posiadającą dar pirokinezy Liz. Oraz Ron Perlman, czyli jedyny słuszny odtwórca roli Czerwonego.

Miejsce 3. – Hellboy: Złota armia (2007) – 8/10

Drugie spotkanie z Czerwonym, zrobione według starej reguły: więcej, mocniej, bardziej. Tym razem Czerwony mierzy się z królem elfów Nualą, idącego na konfrontację z ludźmi oraz poszukującego Złotej Armii – niezniszczalnego wojska. Drugi raz reżyser wchodzi w świat baśni i miesza gatunki, tworząc jednego z fajniejszych (oraz bardziej wyluzowanych) bohaterów popkultury komiksowej. Sam Hellboy musi sobie poradzić między ratowaniem świata, nienawiścią obcych oraz swoim związkiem z Liz.

Miejsce 2. – Kształt wody (2017) – 8/10

Bohaterka filmu – niema sprzątaczka pracuje w tajemniczym rządowym laboratorium. Wtedy poznaje tajemniczego stwora, który ma zostać wykorzystany jako broń lub ewentualnie umrzeć. Kobieta decyduje się uwolnić istotę. Ta mieszanka baśni, filmu szpiegowskiego, thrillera i romansu powinna się rozsypać w drobny mak, ale reżyser trzyma rękę na pulsie. To poruszająca opowieść o inności i wykluczonych, podejmujących walkę. Wysmakowane plastycznie, angażujące kino ze świetną obsadą (Sally Hawkins, Doug Jones, Michael Shannon, Richard Jenkins). Niezwykłe doświadczenie. Recenzja tutaj.

Miejsce 1. – Labirynt fauna (2006) – 8,5/10

Niezwykła mieszanka dramatu wojennego, horroru i fantasy. Bohaterką jest mała Ofelia, wychowywana przez matkę oraz ojczyma – bezwzględnego kapitana armii faszystowskiej. Uciekając przed ponurym światem wojny, dziewczynka znajduje tajemniczy i poznaje fauna, który uważa ją za zaginioną księżniczkę baśniowego królestwa. By wrócić, musi wykonać trzy zadania. Film jest z jednej strony bardzo mroczny, przypominający pierwotne wersje baśni braci Grimm, ale jest to też bardzo wysmakowane plastycznie kino. Sam faun pozostaje niejednoznaczną postacią, historia trzyma za gardło aż do dramatycznego i krwawego finału, a scena z bladym człowiek z oczami w rękach zostaje w pamięci na długo.

Nieobejrzane:
Cronos (1993), Kręgosłup diabła (2001)

A jak układa się wasz ranking filmów del Toro? Piszcie śmiało w komentarzach.

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz