Phil Collins – The Essential Going Back (deluxe edition)

Phil_Collins_Essential_Going_Back_Cover

Rok 2011 był dla Phila Collinsa okresem, w którym coraz bardziej pogarszał się stan jego zdrowia. Częściowy paraliż rąk, utrata słuchu – wydawałoby się, że to jest najgorszy okres na wydanie płyty. Zwłaszcza, ze minęło 9 lat i poprzednik poniósł komercyjną (i artystyczną) porażkę. Nie złamało to jednak artysty, który postanowił się cofnąć do czasów swojej młodości oraz nagrać ulubione utwory z tego okresu. Tak narodziło się „Going Back” – album hołd dla brzmienia soulowego spod znaku Motown.

Obecna, zremasterowana wersja tej płyty zawiera 14 (zamiast 16 i 25 z wersji deluxe) i zmniejszenie ilości piosenek działa tutaj zdecydowanie na plus. Zaczyna się stylowym i wyciszonym utworze tytułowym, gdzie są wszystkie znaki rozpoznawcze dawnego soulu – elegancka perkusja, stonowane klawisze, chórek i smyczki. Nie zapomniano jednak o najważniejszym elemencie tej muzyki – dęciakach, które przewijają się niemal non stop. I nie ważne czy to w melancholijny „Girl (Why You Wanna Make Me Blue)”, szybkim „(Love Is Like a) Heathwave” lub nie przesłodzone „Loving You Is Sweeter Than Ever”. Collins pozwala sobie na sporo wyciszenia, stawiając na nastrój jak w lirycznym „Some of Your Lovin'” (fortepian ze smyczkami pięknie gra), ale nie rezygnuje z czadu (skoczne „Going to a Go-Go”) czy funku („Papa Was a Rolling Stone” niemal żywcem wzięty z przełomu lat 60. i 70.). Collins tutaj czuje się jak ryba w wodzie, ze swoim głosem płynie między utworami, czując pasję oraz serce w tym przedsięwzięciu.

Nie inaczej jest na dodatkowym albumie, który jest zapisem koncertu Collinsa. Plusem tego dodatku jest fakt, że znajdują się utwory nieobecne w wersji studyjnej jak „My Girl” czy „Dancing in the Street”. Sam Collins wręcz celebruje tą muzykę i jest po prostu w znakomitej formie, tak jako jak wspierający go zespół. Chociażby dla tego drugiego albumu, warto sięgnąć po zremasterowany „Going Back” (nazwany tutaj „The Essential Going Back”). Kompletny czad.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz