
Debiutant, który zrealizował swój album dzięki wsparciu finansowemu na jednym z portali crowfundingowych. Kuba Leciej jest wokalistą i gitarzystą, współpracującym m.in. ze Slums Sttack, Don Guralesko czy Kaena. Wiem, że to dość kontrowersyjne rekomendacje, ale nie należy się zrażać. Przy debiucie artystę wsparli muzycy Lombardu, a debiutanckie „Echo” pachnie pop-rockiem. Czy jest dobrze?
Początek jest dość mocny, bo „Aylan” ma perkusyjnego kopa oraz surową elektronikę niczym z lat 90. I wypada całkiem przyzwoicie. Dalej jest na podobnym poziomie: mroczne „Nie odwracam się” z pobrudzoną gitarą oraz szybką końcówką czy nie pozbawione chwytliwego riffu „Nie umiem wiele dać” z przesterowaną elektroniką. Na mnie największe wrażenie zrobił osobisty „Synu”, gdzie gitara ma więcej do powiedzenia oraz melancholijne „Więcej”, które pilotowało całe wydawnictwo. Z drugiej połowy warto zwrócić uwagę na „Postalenko” oraz „Przepraszam Cię”.
Samo „Echo” jest całkiem solidnym wydawnictwem bez jakiś wielkich sukcesów, ale i wpadek nie ma tutaj specjalnie dużych. To ten rodzaj muzyki, który sprawdzi się bez zarzutu w radiu, jednak niespecjalnie wyróżnia się z tłumu. Sam Leciej wokalnie daje radę, a teksty nie irytują. To już sporo, ale brakuje jakiegoś pazura w tym niby rockowym graniu.
6/10
Radosław Ostrowski
