Jak zapewne pamiętacie, Berg jest małą osadą zamieszkiwaną przez Wikingów, którym udało się ujarzmić smoki. Wszystko to się udało dzięki synowi wodza, Czkawce. Od tej pory ludzie i smoki żyją ze sobą w symbiozie. To jednak może się bardzo szybko zmienić, a to przez Draco – potężnego człowieka, zbierającego i tropiącego wszystkie smoki. Czkawka będzie chciał próbować przekonać wodza, by zmienił zdanie, ale ruszając ku niemu trafi do zaskakującego miejsca, gdzie znajdzie masę smoków oraz… swoją matkę.

Pierwsza część przygód Czkawki i Szczerbatka była lekkim, bezpretensjonalnym filmem przygodowym ubranym w bardzo ładną animację (Szczerbatek był taki słodziutki). Równie ładny (nawet jeszcze bardziej) jest część druga, zrobiona według sprawdzonej i oczywistej formuły sequeli, znanej nawet nordyckim bogom. Jest więcej smoków, gra idzie o znacznie wyższą stawkę, a konfrontacja wydaje się nieunikniona. To także (a może przede wszystkim) o braniu odpowiedzialności. Po drodze mamy masę smoków, łowców kierowanych przez Ereta, a nawet batalistyczne starcie niemal żywcem przeniesione z „Władcy Pierścieni”, gdzie smoki i ludzie naparzają się ze sobą (wygląda to niesamowicie). Nadal podoba mi się ta kreską, którą odrysowane wszelkie postaci oraz różnego rodzaju smoki. Każdy z nich wygląda i porusza się inaczej, wyglądając wręcz oszałamiająco. Do tego dostajemy także odpowiednio bombastyczną (tak jak w poprzedniku) muzykę Johna Powella, pełną patosu, emocji oraz orkiestrowo-chóralnego rozmachu.

Jednocześnie, poza dynamiczną akcją i scenami latania, twórcy próbują (i to dobrze) podbudować psychologiczny aspekt związany z Czkawką i Szczerbatkiem. Pierwszy próbuje wejść w buty przywódcy, wspierany przez matkę (jej losy opisano w barwnej retrospekcji), drugi też zaczyna coraz bardziej dojrzewać (nadal wygląda słodziutko), przez co konfrontacja z Draco i jego smokiem Alfa (bydle nie tylko jest wielkie, ale też kontroluje umysły smoków) podnosi emocje oraz adrenalinę. Niby jest to przewidywalne, ale kilka scen naprawdę łapie za serce (pierwszy widok góry pełnej smoków czy pogrzeb jednego z bohaterów) i zapada mocno w pamięć. Troszkę mi szkoda, że kumple Czkawki (zwłaszcza wojownicza i oddana Astrid) zostają zepchnięci na dalszy plan, bo można było troszkę pogłębić tą relację. Humoru też jest troszkę mniej, ale to można przełknąć.

Nie mogę też złego słowa powiedzieć o polskim dubbingu. Powrócił Miłogost Reczek (wódz Stoik) oraz drugi plan, ale za to zmieniono głos Czkawki. Mateusza Damięckiego zastąpił Grzegorz Drojewski i w pełni udźwignął zagubienie, strach oraz odwagę. Również Danuta Stenka (Valka) jest po prostu świetna, tak samo jak Szymon Kuśmider w roli nieprzyjemnego Draco. Jedynie Tomasz Błasiak w roli Ereta troszkę odstaje od reszty (troszkę irytuje ta gadanina, ale tak miało być).

Rzadko udają się drugie części, jednak „Jak wytresować smoka 2” jest w pełni udane i to nie tylko ze względu na dynamiczną akcję, ale też wiarygodnie pokazanie jak dojrzewa się do ważnych i poważnych zadań. A nad wszystkim unosi się duch wielkiej przygody, jakiej można dostarczyć dziecku (pięknie to wygląda). Bez względu na to ile ma lat.
7/10
Radosław Ostrowski
