Sierżant Mike jest snajperem walczącym gdzieś w Afganistanie. Razem z operatorem Tommy’m dostają zadanie zlikwidowania groźnego terrorysty, ale wszystko kończy się porażką. Wojacy muszą uciekać przed pościgiem oraz dotrzeć do punktu przerzutu. Niestety, Mike jedną nogą trafia na minę, przez co jest unieruchomiony, a kolega ginie. Pomoc może przyjść dopiero za ponad dwie doby.

Pamiętacie taki film jak „Pogrzebany”? Czyli mamy jednego bohatera uwięzionego w jednym miejscu z powodów niezależnych od niego. „Mine” hiszpańskiego duetu Guaglione/Resinaro może brzmieć jak materiał na sztukę teatralną niż film, ale nie dajcie się zmylić. Coraz bardziej widzimy jak nasz bohater czuje się coraz bardziej zmęczony, pozbawiony sił – jedzenia i wody niemal nie ma, nocami atakują paskudne psy, a zmysły coraz bardziej zaczynają wariować. Wtedy całość zaczyna robić się ciekawiej. Dlaczego? Bo bliżej poznajemy przeszłość bohatera, który nie potrafi się odnaleźć i można odnieść wrażenie, ze tak naprawdę uciekał. To utknięcie staje się szansą dla zmierzenia się z własnymi demonami: przemocą od ojca-pijaka, stratą matki, z którą miał bardzo silną więź oraz lękiem przed powtórzeniem błędów ojca. Wszystko to bardzo trzyma w napięciu (burza piaskowa czy nocne ataki dzikich psów), podkręcone fantastycznym montażem (druga połowa filmu wygląda świetnie) oraz budującą poczucie zagrożenia muzyką.

„Mine” to popis aktorski Armie Hammera, który musiał skupić uwagę tylko swoją obecnością. Mało mówi, coraz bardziej widać jego zmęczenie, ból, poczucie bezradności, a jednocześnie bardzo irracjonalny upór i walkę do końca. Aktor fantastycznie wykonuje swoje zadanie, w czym pomaga mu scenariusz oraz pewna ręka reżyserskiego duetu. Poza nim tak naprawdę wyróżnia się tylko jedna postać – tajemniczego, czarnoskórego Berbera, początkowo sprawiającego wrażenie dziwaka.

„Mine” to trzymający w napięciu psychologiczny thriller opisujący wewnętrzną walkę ze swoimi demonami. Niby kino oparte na koncepcie teatru jednego aktora, ale nie ma poczucia teatralności. Mocny dramat trzymający jak thriller.
7,5/10
Radosław Ostrowski
