
Ten pochodzący z Czech bard od wielu, wielu lat ma oddane grono fanów w Polsce, które czeka na jego koncerty oraz kolejne płyty. Pozornie tylko gitara, akordeon i głos, ale to wystarcza. Tytułowa “Poruba” to dzielnica Ostrawy, w której zaczęła się działalność barda. Czy to zdarzenie powoduje zmianę w swoim nowym wydawnictwie?
I tak, i nie. Tekstowo nadal to refleksyjny, bardziej refleksyjny Jaromir jakiego znamy. Nie brakuje nostalgii oraz melancholii, ale także bardziej depresyjnych wejść. Jednak poza akordeonem, swoje pięć minut ma fortepian oraz elektronika, co nie jest oczywiste w przypadku tego twórcy. Tytułowy utwór to bardzo melodyjny, ciepły utwór, gdzie Nohavica… rapuje. “Kto z nas” już brzmi jak niemal klasyczny Jaromir, z gitarą akustyczną obok siebie. Równie ciepło wybrzmiewa “Lzou mi do oci” oraz wsparta tylko na fortepian “Velka Tma”, by gwałtownie przyspieszyć w “Himalajach”, wracając do akordeonu z gitarą. Duet ten jeszcze odegra swoje w przygnębiającej “Nataso, lasko ma” czy wydanym dwa lata temu utworze “Tri rohy penalta”. Drugim zaskoczeniem jest utwór “Czarna dziura”, zaśpiewany… po polsku, będącym przewrotnym dziełem o śmierci. Podobnie dramatycznie brzmi “Empire State”, gdzie fortepian wręcz pedzi jak szalony.
Wszystko inne zostało po staremu, bo Nohavica nadal opowiada w swoich utworach opowieści pełne poetyckich fraz, melancholii, smutku I specyficznego humoru. Nic nowego tutaj nie prezentuje, ale nie opuszcza swojego poziomu, do którego przyzwyczaił. “Poruba” jest bardzo przyzwoitym dziełem, który nie przekona nowych fanów czeskiego barda.
6,5/10
Radosław Ostrowski
