Czerwony żółw

Wszystko zaczyna się bardzo mocnym hukiem, gdyż widzimy mężczyznę gdzieś podczas sztormu. W końcu trafia do wyspy pełnej drzew, krabów oraz wód. Ale nasz śmiałek próbuje zrobić wszystko, by się stąd wydostać. Kolejne tratwy są jednak coraz bardziej brutalnie niszczone, a każda próba ucieczki kończy się klęską i kolejną, kolejną. A wszystko przez tytułowego czerwonego żółwia.

czerwony_zolw2

Dziwnie brzmi historia w animacji Michaela Dudoka de Wita. Holenderski filmowiec wsparty przez japońskie studio Ghibli, stworzył pod względem technicznym prostą, wręcz ręcznie rysowaną historię, w której nie pada ani jedno słowo. Opowieść pełna tajemnicy, minimalizmu w formie (całość była rysowana na… tablecie) oraz pewnej wolty, która wywraca wszystko do góry nogami. Emocje, poza chrząknięciami są przedstawione za pomocą cudownej muzyki, podkreślającej niezwykłe doświadczenie. Nie ważne czy mówimy o sennych marach bohatera (lot nad drewnianym mostem), próbie ujarzmienia natury (tsunami), będącej obojętnej wobec naszego losu. Reżyser pokazuje losy naszego bohatera, który – wskutek pewnego wydarzenia – zostaje na tej wyspie, pokazując jego drogę aż do śmierci oraz jego relacje z przyrodą. Nawet pojawia się lekki humor w postaci sympatycznych małych krabów.

czerwony_zolw3

Dla mnie największą zagadką pozostaje znaczenie tytułowego żółwia. Czy jest on symbolem Matki Natury, kobiety, partnerki? Nie wiem, a brak jednej odpowiedzi na to pytanie, jest najważniejszym kluczem. Każdy na swój własny sposób może zinterpretować całą historię, co jest zdecydowanie ogromna zaletą.

czerwony_zolw1

Nie jest to jednak film dla dzieci, chociaż tak wygląda, a wszystko zostaje bardzo mocno w głowie. Ten film jest jak tomik wierszy, do którego za jakiś czas się sięgnie, poczyta, a potem zastanowić się nad tekstem. To dzieło daje wiele do myślenia, a każdy sam wyciągnie to, co chce.

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz