Blood and Black Lace

Dom mody gdzieś we Włoszech. Prowadzi go hrabina Como oraz jej partner Max Marlan i powodzi się nawet całkiem nieźle. Lecz spokojna egzystencja zostaje przerwana przez morderstwo jednej z modelek. Zbrodniarz w masce sprawiającej wrażenie pozbawionej twarzy, czarnych rękawiczkach i płaszczu sieje spustoszenie, a prowadzący śledztwo inspektor Silvestri próbuje znaleźć sprawcę. Kluczem może być ukryty dziennik ofiary.

blood1

Mario Bava znowu bawi się w giallo, rozwijając jego formułę. Pojawia się charakterystyczny dla tego nurtu zamaskowany morderca (zawsze w czarnych rękawiczkach), sprawiający wrażenie istoty demonicznej, jakby pojawiającej się znikąd i zawsze przygotowanej do kolejnego działania. Reżyser serwuje kolejnych podejrzanych, motywy, mnoży tajemnice i tropy (narkotyki, szantaż), przez co nie jesteśmy w stanie rozszyfrować sprawcy. Bava nadal prezentuje swój wysmakowany styl plastyczny i tutaj w kolorze jeszcze mocniej to widać. Zwłaszcza wizyta w domu mody, otoczonym manekinami czy w galerii jest zarówno zachwycająca wizualnie (nawet jeśli wydaje się kiczowato-tandetna), ale potrafi też pomóc w budowaniu napięcia. Zwłaszcza w scenach torturowania rozgrzanym do czerwoności (dosłownie) piecykiem, zrobiona wręcz z nerwem, ale i bardzo elegancko. Bava jest znacznie bardziej brutalny, zarówno w ilości trupów jak i metodzie mordowania, prezentując więcej krwi. Z drugiej strony samo zabijanie (wbijanie narzędzi typu nóż) z dzisiejszej perspektywy nie wydaje się aż tak straszne, lecz uniknięto przesadnej teatralności.

blood2

Jedyne, co mi bardzo mocno przeszkadzało to samo wyjaśnienie, które wydało mi się bardzo banalne oraz zakończenie, oparte na zasadzie, że sprawca – prędzej czy później – zapłaci za swoje uczynki. Nawet nie o to chodzi, że wykorzystano ten zabieg, ale tutaj nie za bardzo pasowało. Podobnie aktorstwo było na bardzo przyzwoitym poziomie, chociaż trudno kogokolwiek wyróżnić. Nikt też za to nie wystaje, każdy pasuje do swoich postaci i nie wywołuje irytacji.

blood3

Przyznam się, że wciągnęła mnie ta intryga, a kolejne tropy podrzucane przez Bavę potrafiły mnie wpuścić w maliny. Ale gdyby bardziej zaszaleć w finale, to „Blood and Black Lace” byłoby bardzo dobrym, a wręcz rewelacyjnym filmem. A tak to jest – stosując szkolną klasyfikację – na cztery z plusem, czyli mocny punkt w dorobku Włocha.

7,5/10

Radosław Ostrowski

nadrabiambave1024x3071

Dodaj komentarz