Tomb Raider

Ile było już prób przeniesienia na ekran gier komputerowych? Filmowcy są jednak na tyle uparci i próbują sięgać po takie znane marki jak „Warcraft” czy „Assassin’s Creed”, bo można w łatwy sposób ściągnąć kasę od fanów. „Tomb Raider”, czyli seria gier przygodowych o Larze Croft już miała dwa podejścia (ale już nic nie pamiętam), więc nie była to marka kompletnie obca. Czy sprawdza się stare porzekadło, że do trzech razy sztuka?

Tutaj Lara jest bardzo młodą dziewczyną, której ojciec zaginął wiele lat temu. Nie może korzystać z jego majątku (niepodpisane pewne dokumenty) i dlatego pracuje jako kurierka, trenuje boks i tego typu sprawy. Przygotowując się do przejęcia majątku znajduje pewną łamigłówkę. Razem z nią klucz, łamigłówkę i (ostatecznie) bardzo dużo materiałów związanych z ostatniej wyprawy (poszukiwanie grobowca japońskiej królowej) oraz film od ojca. Na nim prosi, by zniszczyć wszelkie materiały na ten temat, czego oczywiście nie robi, za to wyrusza na jego poszukiwania.

tomb_raider1

Najnowszy „Tomb Raider” to origin story, czyli widzimy tutaj drogę Lary to tej poszukiwaczki przygód jaką znają gracze choćby z pierwszych części serii. Początek może wywoływać konsternacje, bo toczy się w mieście, gdzie nie brakuje kilku pomysłowych scen akcji („polowanie na lisa” w wersji rowerowej) i ta ekspozycja miejscami działała dość usypiająco – nawet retrospekcje nie pomagały (później pojawiają się za często). Ale kiedy nasza bohaterka trafia na wyspę, coś się zaczyna dziać, a klimatem przypomina troszkę staroszkolne kino przygodowe z elementami survivalu. Czyli to, z czego znana jest obecnie Lara z gier. Problem z tym, że twórcy serwują klisze jakie w kinie przygodowym (grobowiec pełen pułapek, poświecenie się jednej z postaci znamy nie od dziś oraz wiele dialogów, od których bolą zęby. Choć same sceny akcji zaskakują tym, ze nie ma tutaj zbyt wiele efektów komputerowych, co jest pewną zaletą i dodaje jako takiego realizmu. Poza tym przemiana naszej Lary w twardą wojowniczkę, co z łuku kasuje wrogów niczym John Rambo, przebiega zbyt szybko i z czasem historia traci swój impet, kompletnie nie angażuje, a postacie wydają się być pozbawione charakterów.

tomb_raider2

Sama realizacja jest poprawna, sama wyspa potrafi zachwycić, muzyka jakaś tam gra, ale nie odwraca uwagi. Jest parę ciekawych scen akcji oraz popisów kaskaderskich (akcja w rozbitym samolocie czy wspinanie się po ścianach), jednak to wszystko ogląda się bez emocji. Wygląda to nieźle (choć ostateczna konfrontacja jest zbyt efekciarska i wali komputer po oczach) i ogląda się to bez wielkiego bólu, ale do zachwytów jest bardzo daleko.

tomb_raider3

Nawet sytuacji nie są w stanie uratować aktorzy – bardzo uzdolnieni i nawet mający momenty przebłysku. Jak sobie radzi Alicia Vikander? To jest rola bardziej fizyczna, wymagających więcej wysiłku niż umiejętności w budowaniu postaci, ale jest w niej coś zadziornego, co ma w sobie pewien urok. Zgrabnie bawi się swoją rolą Walton Goggins jako główny villain, nie do końca traktując się poważnie. To troszkę dodaje luzu. Za to kompletnie nie rozumiem zmarnowania talentu Kristin Scott Thomas i Dereka Jacobi do drobnych epizodów – chociaż finał sugeruje, że Thomas może odegrać istotniejszą rolę w następnych częściach (o ile powstaną).

Ci, co liczyli na to, że „Tomb Raider” odmieni sytuację ekranizacji gier komputerowych, muszą jeszcze wiele poczekać. Fakt, że jest wiele odniesień do nowej serii jest bardzo dużym plusem, jednak sama historia jest schematyczna, przewidywalna oraz strasznie nudna. Chciałbym jednak, by powstał sequel.

5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz