Wilkołak

Oglądanie polskich filmów czasami przypomina horror. I to niekoniecznie ten z wysokiej półki. Przerażenie budzi nie sytuacja na ekranie, lecz byle jakie wykonanie, a zamiast strachu jest śmiech, niesmak, żenada. Ale co się stanie, jeśli polski reżyser postanowi nakręcić horror osadzony w naszym kraju? Sama ta zbitka budzi raczej negatywne skojarzenia („Pora mroku”, „Hiena”), chociaż ostatnimi laty pojawiły się pewne eksperymenty z tym gatunkiem („Córki dancingu”, „Demon”, „Wieża. Jasny dzień”). W jaką stronę idzie „Wilkołak”?

Fabuła osadzona jest w roku 1945. To jest ten czas, kiedy rozpętał się pokój, ale oznacza to, iż jest spokojnie i bezpiecznie. Bohaterami jest grupka dzieci z wyzwolonego obozu koncentracyjnego. Do grupy zostaje dokooptowany chłopak zwany Hanysem. Cała ta grupa trafia do dawnego pałacu, który zostaje przerobiony na sierociniec. Nie ma tu zbyt wiele jedzenia, ale jest za to las. Cały problem polega na tym, że w okolicy grasują wygłodniałe owczarki niemieckie, tresowane przez SS-manów z obozu.

wilkolak3

Reżyser Adrian Panek chyba lubi wyzwania, bo tutaj zależało od trzech czynników. Po pierwsze, jest to horror. Po drugie, dzieci w rolach głównych, bo poziom aktorstwa dziecięcego u nas nie jest zbyt wysoki. Po trzecie, jeszcze potrzebne są wytresowane zwierzęta. I to razem ma zadziałać jako film grozy. Przecież to nie miało prawa wypalić, prawda? Ale nasz twórca postanowił udowodnić, że da się. I o dziwo to wypaliło. Dlaczego? Już mówię.

wilkolak4

Panek pozornie buduje prostą opowieść o naznaczonych wojną dzieciach, które muszą się odnaleźć w nowym świecie. Tylko, że tej traumy nie da się wymazać tak od razu. Każde z tych dzieciaków reaguje różnie: wycofaniem, utratą mowy, chęcią ucieczki. Prawdziwa groza i strach siedzi w głowie, a psy są tutaj tylko namacalnym wcieleniem. Niemal przez cały film przewija się dylemat. Co jest ważniejsze: zachowanie człowieczeństwa czy instynkt przetrwania. Zaś skojarzenia z „Władcą much” są jak najbardziej na miejscu. Do tego twórca ciągle balansuje między realizmem a baśniowością. Dialogów jest tutaj bardzo niewiele, zaś relacje między postaciami są zarysowane przy pomocy spojrzeń, gestów. A każde wypowiadane słowo, ma swoją wagę i ciężar.

wilkolak2

A jak z budowaniem napięcia? Więcej niż satysfakcjonująco. Mamy grupkę dzieci, zamkniętą przestrzeń oraz psy czekające na żer. Przestrzeń jest bardzo dobrze wykorzysta, klimat potęgują świetnie wykonane zdjęcia (zwłaszcza te nocne) oraz dobrze wykorzystane zdjęć. Nie brakuje nawet jump-carów użytych z głową czy świetnie zainscenizowanej próby przebicia się do wojskowej ciężarówki (w slow-motion). Pokazane i poprowadzone bez zarzutu, za co Panka należy pochwalić.

wilkolak1

Tak samo fantastycznie zagrały dzieci, nawet jeśli nie miały zbyt wiele czasu do roboty. Ale największe wrażenie zrobiły na mnie trzy postacie: Władek, Hanys oraz Hanka. Pierwszy grany przez Kamila Polnisiaka jest wycofany, małomówny, mocno oddzielony od grupy. Można powiedzieć, że jest antagonistą, jednak to postać o wiele bardziej złożona niż się wydaje. Hanys w wykonaniu Nicholasa Przygody także jest fantastyczny i stara się być kimś w rodzaju frontmana. I tutaj między tymi chłopakami czuć pewne spięcia. Ale dla mnie film kradnie Sonia Mietielica, będąca kimś w rodzaju opiekunki grupy dzieci. Samą swoją obecnością przekazuje więcej emocji i mam nadzieję, że jeszcze o niej usłyszymy.

Kiedy wydaje się, że dobry polski horror brzmi jak oksymoron, pojawia się „Wilkołak” i wszystko swoim wrogom zamyka usta. Naprawdę daje się stworzyć film, który będzie straszył, trzymał w napięciu i jednocześnie nie wygląda tandetnie czy kiczowato. Czekam na więcej tego typu kina.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz