Święta w El Camino

Małe miasteczko El Camino leży gdzieś na pograniczu z Meksykiem. Panuje tu spokój, nuda oraz brak śniegu od 40 lat. Nawet w Święta Bożego Narodzenia. Ale wszystko się zmienia, kiedy do tego miasteczka przebywa mężczyzna o budzącym zaufanie imieniu Eric Roth. I nie, nie jest krewnym słynnego hollywoodzkiego scenarzysty. Przybył tutaj, żeby znaleźć swojego ojca. Problem w tym, że pewien narwany policjant bierze go za handlarza narkotyków i rusza za nim w pościg. Wszystko kończy się sytuacją w sklepie, zmuszając Erica do roli porywacza.

swieta el camino1

Ten film Netflixa nie zapowiada się na coś intrygującego. Dzieło Jacka Talberta to tak naprawdę próba pokazania swoich nudnych bohaterów, którzy wpakowali się w sytuację skrajnie absurdalną. Samotna matka wychowująca syna-niemowę, strasznie głupkowaty policjant, zmęczony glina z gorzałą w ręku, dziennikarka w ciąży zesłana na prowincję, lokalny pijaczek z wojenną przeszłością. Samo w sobie nie jest niczym najgorszym, ale problem w tym, że nie mamy tutaj zbyt wiele czasu na poznanie tych bohaterów. Dosłownie mamy po 2-3 sceny, gdzie mamy nasze postacie w zasadzie ograniczone do jednej-dwóch cech charakteru. Intryga jest kompletnie pozbawiona sensu, policjanci są tutaj albo aroganckimi bucami (postać Vincenta D’Onofrio), albo kompletnymi idiotami (zastępca grany przez Daxa Shepharda), którzy nie daliby z niczym rady. Jest to zwyczajnie nudne, nieangażujące oraz – co jest absolutnie najgorsze – nieśmieszne.

swieta el camino2

Jeszcze bardziej bolesne jest to, że wykorzystano całkiem niezłych aktorów i nie dano im kompletnie pola manewru. Poza D’Onorfrio i Shephardem jest choćby Kurtwood Smith (szeryf), Jessica Alba (dziennikarka) czy Emilio Rivera (Vicente, właściciel sklepu). Tylko, że nie mają tutaj nic do zagrania, a dialogi brzmią w ich wykonaniu bardzo sztucznie oraz nieprzekonująco. Broni się z tej stawki jedynie Tim Allen w roli lokalnego pijaczka, który pod koniec ma parę poruszających momentów. Tylko, że nawet on nie jest w stanie udźwignąć całości w pojedynkę.

Całość jest pozbawiona świątecznego klimatu, zaś wizyta w El Camino wywołuje jedynie nudę, irytację oraz brak jakiejkolwiek więzi z jakimkolwiek bohaterem. Takie filmy są symbolem tego, co w Netflixie najgorsze.

2/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz