Mindhunter – seria 1

Popularność produkcji typu true crime jednoznacznie potwierdza, że jesteśmy zafascynowani zbrodnią, mordercami. Na ile to wynika z dreszczu i ekscytacji, a ile próby rozgryzienia sprawców tych zbrodni, których nie potrafimy zrozumieć, gdzie motyw wydaje się nie istnieć. Od czego jednak są profilerzy – tworzący portrety psychologiczne agenci Jednostki Analizy Behawioralnej FBI. Ale od czego się to wszystko zaczęło? O tym w 2017 roku postanowił opowiedzieć Joe Penhall w serialu Netflixa „Mindhunter”, który oparty jest na książce Johna Douglasa (emerytowanego agenta FBI i szefa JAB FBI).

Wszystko zaczęło się w roku 1977, gdy w FBI pracował Holden Ford (Jonathan Groff) – młody agent specjalny, głodny wiedzy i szukający nowych metod pracy dla FBI. Gdy go poznajemy, zostaje wezwany do sytuacji, gdzie szaleniec wziął ludzi za zakładników. Akcja kończy się samobójstwem porywacza i to skłania agenta do szukania sposobów na „rozgryzienie” ludzi. Wreszcie trafia do niszowej, jednoosobowej komórki zajmującej się analizą behawioralną. Kierujący nią Bill Tench (Holt McCallany) jeździ od komisariatu do komisariatu, przekazując gliniarzom wiedzę oraz metody stosowane przez FBI. Problem w tym, że jest to czas seryjnych morderców i psychopatów, gdzie rozumiane do tej pory motywy oraz okrucieństwo było nie do rozgryzienia. Ford – niejako za plecami swojego szefa – wpada na pomysł przeprowadzania rozmów ze skazanymi wielokrotnymi mordercami. Po co? By znać ich sposób działania i móc skuteczniej wyłapywać kolejnych morderców. Wkrótce do grupy dołącza doktor psychologii Wendy Carr (Anna Torv), pomagająca skatalogować i uporządkować zdobytą wiedzę.

Jeśli mamy do czynienia z produkcją o seryjnych mordercach, a dodatkowo palce przy niej macza David Fincher, wiemy czego się mniej więcej spodziewać. „Mindhunterowi” bliżej jest tutaj do „Zodiaka” (również o seryjnym mordercy osadzony w latach 70.) niż „Siedem”, co widać już choćby w warstwie wizualnej. Stonowana kolorystyka, nocne ujęcia zdominowane przez żółć czy zieleń, dynamiczna praca kamery i montaż. Stylizowane oraz jednocześnie bardzo dokumentalne – pozornie brzmi to sprzecznie, ale to się łączy w spójną całość.

Nie ma tutaj dynamicznej akcji, pościgów czy zawodów strzeleckich. Twórcy skupiają się tutaj na aspekcie psychologicznym, dominują tutaj bardzo spokojne ujęcia, zaś akcja ogranicza się do pomieszczenia i dialogu. Niemal jak w teatrze, co nie jest żadną wadą. Serial z jednej strony skupia się na psychologicznych portretach sprawców (rozmowy m.in. z Edem Kemperem, Richardem Speckiem czy Jerrym Brudosem), próbując znaleźć jakieś wspólne oraz różniące elementy. Toczące się w odpowiednich celach budziły poczucie klaustrofobii, zaś niektóre opisy zbrodni potrafiły zszokować szczegółami albo postawą sprawców (obojętnością, wypieraniem się czy wręcz knajackim językiem jak u Specka). Z drugiej strony serial w konstrukcji przypomina procedural. Bo niemal w każdym mieście któryś z policjantów zaczepia naszych agentów i prosi o pomoc w świeżej sprawie (pobicie starszej pani i zarżnięcie psa, makabryczne zabójstwo nastolatki). Zdobywana wiedza i analiza miejsc zbrodni wielokrotnie pomaga znaleźć sprawcę. Te momenty potrafią trzymać w napięciu, a skupienie na detalach jest wręcz nieprawdopodobne. I jak zawsze oglądałem jak zaczarowany, czekając na rozwiązanie kolejnej sprawy.

By jednak nie było tak słodko, „Mindhunter” ma pewne drobne (na szczęście) wady. Chodzi mi głównie o tempo oraz momenty przestoju, gdy przyglądamy się życiu prywatnemu naszych śledczych. Nie chodzi mi o to, że są one niepotrzebne, bo potrafią pokazać jak praca ma wpływ na ich życie domowe. Miałem jednak wrażenie, że za dużo czasu poświęca się agentowi Fordowi oraz jego relacji z poznaną przypadkowo dziewczyną (Hannah Gross), zaś reszta zespołu zostaje zepchnięta na dalszy plan. Tu mi zabrakło balansu i tej ekscytacji jak podczas scen w terenie czy rozmów z mordercami, chociaż rzadkie momenty życia rodzinnego Tencha potrafiły mnie poruszyć. Drugi problem to pojawiające się (od drugiego odcinka) na początku serialu chwile z facetem, pracującym jako serwisant firmy ATD. Rzucone są jakieś poszlaki, że ten facet może namieszać wkrótce, jednak to wywoływało niedosyt.

To, co najmocniej działa (poza realizacją i dialogami) to aktorstwo. Odkryciem był dla mnie Jonathan Groff jako lekko zafiksowany na punkcie sprawy agent Ford (luźno oparty na postaci Johna Douglasa). Trudno odmówić mu ambicji i pewności siebie, jednak czasami skrywa się arogancja, obsesja oraz zbyt duże przekonanie o swoich możliwościach. Bardzo analityczny, skłonny do improwizacji śledczy, co potrafi być bronią obosieczną. Kontrastem dla niego jest kapitalny Holt McCallany jako agent Tench (postać wzorowana na Robercie Resslerze), który jest o wiele bardziej doświadczony w sprawach. Bardziej opanowany, szorstki i małomówny – jego twarz oraz mowa ciała wyraża więcej – niczym klasyczny twardziel, początkowo sceptycznie nastawiony do pomysłu rozmów z mordercami. Z czasem jednak okazuje się silną podporą zespołu, co widać w scenach przesłuchań czy jak z Fordem analizują miejsce zbrodni. Jeszcze jest Anna Torv jako równie analityczna i skupiona na pracy dr Carr (jej pierwowzorem była prof. Ann Burgess), próbująca stworzyć zarówno coś w rodzaju kwestionariusza oraz narzędzi do budowania portretów psychologicznych, katalogowania, opracowania metod. Także aktorzy grający skazanych rozmówców (ze szczególnym wyróżnieniem Camerona Brittona, Happy’ego Andersona i Jacka Erdie) zapadają bardzo mocno w pamięć.

„Mindhunter” ma bardzo wyrazisty styl Davida Finchera (poza nim sezon reżyserowali także doświadczony dokumentalista Asif Kapadia, współscenarzysta filmów Thomasa Vinterberga Tobias Lindholm oraz specjalizujący się w teledyskach Andrew Douglas) ze względu na tematykę oraz techniczną jakość. Mroczny, niemal horrorowa opowieść o tej ciemnej stronie człowieka, która może obudzić się w najmniej oczekiwanych momentach. I która pokazuje tych najbardziej niebezpiecznych bez przerysowania, karykatury czy robienia z nich super inteligentnych nadludzi. Jeśli lubicie takie produkcje jak „Siedem”, „Zodiak”, serialowego „Hannibala” czy „Zabójcze umysły”, to jest to propozycja nie do odrzucenia.

8/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz