Chłopiec i czapla

Nawet osoba niezbyt zainteresowania japońskimi animacjami przynajmniej słyszała o studiu Ghibli. Najbardziej znany z tego studia reżyser Hayao Miyazaki wraca z emerytury (znowu), by znów oczarować świat swoją wyobraźnią. Od razu się przyznam, że nie jest zbyt mocno zaznajomiony z dorobkiem Japończyka, więc wchodzę na głęboką wodę.

Akcja zaczyna się podczas II wojny światowej w Tokio i skupia się na młodym chłopcu imieniu Mahito. Jego matka ginie podczas bombardowania w szpitalu, gdzie pracowała. Razem z ojcem wyjeżdżają poza miasto do dawno niewidzianej ciotki (siostry bliźniaczki mamy), z którą jego ojciec się związał. Niby wszyscy są wobec niego życzliwi, a zwłaszcza staruszki-służące, jednak chłopak nie czuje się zbyt dobrze. Nie może się odnaleźć, co jeszcze bardziej czuć w szkole. Jeszcze dziwniej się dzieje, gdy koło niego krąży dość ekscentryczna czapla. Gadająca czapla, co twierdzi, że jego matka… żyje i tylko ona wie gdzie się ona znajduje. Więc zgadnijcie co nasz chłopiec robi?

W dzisiejszym rozpędzonym świecie taki film jak „Chłopiec i czapla” jest bardzo zaskakujący. I nie chodzi tylko o ręcznie rysowaną animację 2D, gdzie czuć ludzką rękę. Ale też o inną kulturę oraz bardzo powolne, wręcz kontemplacyjne tempo. Początek jest bardzo niespieszny, pozwalający poznać zarówno naszego bohatera, jak i zwyczajnego świata wokół. Miyazaki skupia się na prostych czynnościach (jedzenie, ubieranie się czy tworzenie łuku) przeplatane ze scenami koszmarnymi. Niby ta kreska jest bardzo prosta, jednak w rękach Japończyka staje się potężną bronią. Im bliżej, tym bardziej szczegółowy jest obraz, z masą detali (szczególnie na twarzach) czy podczas zjawisk nadnaturalnych. Same tła może nie wydają się aż z taką precyzją oddane, jednak robią wrażenie skalą.

Ale kiedy wkraczamy do „innego” świata, wszystko zmienia się diametralnie. Reżyser potwierdza jak bardzo szaloną ma wyobraźnię, bo czego tu nie ma. Czapla z dziobem tak przerażającym, że najmłodsze dzieci miałyby koszmary; przerażające pelikany zjadające słodziutkie istoty czy papugi mające apetyt na ludzkie mięso. Bliżej tutaj jest klimatem do „Labiryntu fauna” Guillermo del Toro, gdzie świat fantastyczny jest równie okrutny i bezwzględny, co rzeczywisty. Może dzieło Japończyka nie ma aż takiej siły, co dzieło Meksykanina, ale jest równie szczere i poruszające. Wliczając w to bardzo mocne, chwytające za serce zakończenie.

Dla wielu problemem może być powolne tempo historii czy stosowana logika snu, jednak „Chłopiec i czapla” pokazuje jak wielką siłę ma jeszcze ręcznie rysowana animacja. Pięknie wykonana, pełna nieskrępowanej wyobraźni oraz bardziej poważniejsza w kwestii podejmowanych tematów. Dzieło zdecydowanie NIE DLA najmłodszych.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz