Gdy rodzi się zło

Argentyna może kojarzyć się z wieloma rzeczami – z Leo Messim, z ukrywaniem nazistów po wojnie (trochę wstyd), z Evitą Perron. A jak filmowo? Cóż, nie wiele filmów z tego kraju trafia do nas („Dziewięć królowych”, „Dzikie historie”). Jednak jak już się pojawia, to jest to interesujące kino. Nie inaczej jest w przypadku filmu „Gdy rodzi się zło” – niskobudżetowego horroru od debiutanta Demiana Rugny.

Akcja toczy się gdzieś na dalekim zadupiu, poza cywilizacją, gdzie diabeł mówi dobranoc. Tutaj właśnie mieszka dwóch braci – Pablo (Ezequiel Rodriguez) i Jaime (Demian Salomon), próbując spokojnie żyć. Wszystko jednak się komplikuje, kiedy panowie znajdują coś, co kiedyś było człowiekiem – przynajmniej w połowie. Na podstawie znalezionych koło ciała przedmiotów udaje im się ustalić, że ofiara jest „sprzątaczem”, czyli wysłanym przez ministerstwo urzędnikiem, mającym zabić tzw. gnijącego. Kim on jest? Człowiekiem opętanym przez demona, którego ciało zaczyna umierać od środka. Sprawy komplikują się, kiedy bracia za namową właściciela ziemi, Ruiza (Luiz Ziembrowski) pozbywają się zgniłka z domu.

Historia na pierwszy rzut oka nie brzmi jakoś oryginalnie, jednak wszystko zależy od sposobu podejścia. Reżyser dość szybko pokazuje świat, gdzie od pewnego czasu panuje ta dziwna epidemia, zaś pozbycie się „złego” wymaga pewnych konkretnych zasad (niczym w „Coś za mną chodzi”). Problem w tym, że ludzie albo uznają to za totalną bujdę, albo są bardzo łatwo podatni na manipulację. Tutaj walka wydaje się być z góry skazana na przegraną, bo każda próba ogarnięcia sytuacji doprowadza do eskalacji. I tutaj zło się nie patyczkuje z nikim i niczym: to opętanie może dosięgnąć dzieci, zwierzęta oraz zaraża całe otoczenie. Znikają zwierzęta (nawet te mogą być opętane), a wszystko zdradzane jest bardzo powoli, bez walenia ekspozycją w twarz.

Jest krwawo, brutalnie, wręcz szokująco (praktyczne efekty specjalne robią piorunujące wrażenie!!!), z konsekwentnie budowaną atmosferą grozy. Ten film naprawdę przeraża: od pierwszego zobaczenia zgniłka przez atak psa na dziecko aż po bardzo nerwową scenę w szkole. Tu dzieciaki mogą być ofiarami, a także same zabijają. Wszystko bez stosowania jump-scare’ów, żadnych zabaw w egzorcyzmy czy głupich zachowań ludzi. I broń Boże nie oglądajcie tego przy jedzeniu. Cały czas Rugna trzyma w napięciu aż do bardzo mocnego, brutalnego zakończenia.

Czy ten film ma wady? Parę drobnych, które wynikają ze skromnego budżetu. Niewiele lokacji, miejscami nadekspresyjne aktorstwo czy kilkusekundowe ujęcia z samochodu, gdzie widać, że tło było robione na green screanie. Nie zmienia to jednak faktu, że to jeden ze świeższych i ciekawszych horrorów ostatnich lat. Intensywny, makabryczny i bezkompromisowy w pokazaniu świata, gdzie Bóg dawno umarł, zaś zło czeka na swoją chwilę.

8/10

Radosław Ostrowski

Dodaj komentarz