Jestem twoją kobietą

Jesteśmy gdzieś w dużym mieście lat 70-tych. Tutaj żyje Jean oraz Eddie. Ona – młoda kobieta, nie mogąca mieć dzieci, w zasadzie niesamodzielna, ciągle będąca w domu. On – ciągle wychodzi, coś załatwia, ma jakieś interesy, nie informując o tym swojej żony. Pewnego dnia przychodzi razem z niemowlakiem, mówiąc: „To jest nasze dziecko, nazwij je jak chcesz”. Tak została matką, a pewnej nocy wchodzi przyjaciel i zmusza do ucieczki, dając jej 200 tysięcy dolarów oraz namiar na znajomego.

Myśląc o kinie gangsterskim raczej przychodzą do głowy twardzi faceci, strzelaniny oraz sprawy podniosłe, poważne. Kobiety tam pełnią raczej za tło: nieme, posłuszne i niezaangażowane albo robią za ładny dodatek do męskiego świata. Ten film idzie w zupełnie innym kierunku – wyobraźcie sobie „Chłopców z ferajny” pokazanych z perspektywy żony głównego bohatera. „Jestem twoją kobietą” pokazuje bardzo trudną drogę kobiety nieświadomej do końca (albo nie zadającej pytań) działalności swojego męża. W zasadzie jest ona od niego bardzo zależna, pozbawiona własnej woli, w zasadzie będąca w domu/złotej klatce. Pozbawiona instynktu przetrwania zmuszona zostaje do walki, w czym pomagają jej obcy ludzie. A jednocześnie cały czas przypomina dziecko we mgle, powoli odkrywając prawdziwą działalność Eddie’ego oraz bagna jakie ją otacza. I tu się zaczyna cała heca.

Debiut reżyserski Julii Hart jest zaskakująco wyciszonym filmem. Nie ma tutaj popisów strzeleckich czy krwawej rozpierduchy, za to jest ciągłe poczucie niepewności i zagrożenia. Tutaj każde zapukanie do drzwi oraz drobne scenki mogą pójść w zupełnie innym kierunku. Napięcie jest budowaniu na detalach, oszczędnie dawkowanej muzyce oraz subtelnie serwowanych dialogach. Wszystko zamknięte mocnym finałem oraz bardzo przekonującą ewolucją głównej bohaterki.

A propos głównej bohaterki – jestem absolutnie porażony kreacją Rachel Brosnahan. To jak za pomocą mikrospojrzeń i bardzo drobnych gestów ta postać ewoluuje. Z samotnej i bezwolnej kobiety zmienia się w osobę z oczami dookoła głowy. Nawet paląc papierosa robi to w sposób nerwowy, pozornie tylko pozwalając sobie na chwilę oddechu. Niesamowita rola, której nie można przeoczyć.

To jest bardzo rzadkie spojrzenie na kino gangsterskie w zasadzie bez gangsterki oraz typowych elementów tego gatunku. Bardzo świeża perspektywa, choć miłośnicy strzelana, pościgów, kupy szmalu i eksplozji mogą nic nie znaleźć dla siebie. Dojrzałe, trzymające w napięciu, mocne kino.

8/10

Radosław Ostrowski

Locke & Key – seria 1

Key House to opuszczona rezydencja w miasteczku Matheson, stan Massachussetts. A jej właścicielami była rodzina Locke’ów, jednak głowa rodziny – Rendell, przeniósł się do Seattle. Jednak familia zmuszona została do powrotu, a wszystko z powodu zabójstwa ojca. Matka i troje dzieci (Tyler, Kinsey, Bode) wracają do miasteczka, próbując się na nowo zaadaptować oraz przejść przez traumę. Na miejscu najmłodszy z dzieci – Bode – odkrywa pewien klucz, która ma niezwykłe właściwości. Jest ich więcej, ale komuś jeszcze bardzo na nich zależy. I nie jest to dobra postać.

locke & key1-1

Netflix coraz bardziej taśmowo zaczyna realizować swoje produkcje, a wyłowienie czegoś interesującego staje się coraz trudniejsze. Tym razem postanowiono przenieść na ekran komiks autorstwa Joe Hilla i Gabriela Rodrigueza, czyli pomieszać horror, kino młodzieżowe oraz fantasy. Nie spodziewajcie się krwi, makabry, bluzgów oraz wszelkiej brutalności. Nie oznacza to jednak, że poczucie zagrożenia, napięcia oraz aury tajemnicy tu nie ma. Zwłaszcza to ostatnie budowane jest niemal cały czas do samego końca. Jakie jeszcze tajemnice skrywa ten dom? I co potrafią te niezwykłe klucze? Oraz czemu ojciec w ogóle o nich nie wspominał? Jest tutaj dużo do odkrywania, a klimat przypominający powieści Kinga zmieszanego z Gaimanem robi tutaj robotę.

locke & key1-3

Sama historia próbuje (i w większości czasu robi to skutecznie) balansować między odkrywaniem kolejnych tajemnic, adaptowaniem się rodziny do nowego otoczenia (szkoła, odnowienie domu) oraz mierzeniem się z traumą. Kolejne klucze oraz umiejętności intrygują, dając spore pole dla scenografów i twórców efektów specjalnych (sceny, gdy wchodzimy do głowy są niesamowite, pomagając w opisaniu charakteru postaci). Z drugiej jednak nie wszystkie są wykorzystane poza jednym odcinkiem (klucz do pozytywki) i można było troszkę bardziej zaszaleć w tym temacie. Relacje dzieciaków, zwłaszcza starszych, z rówieśnikami są poprowadzone naprawdę nieźle i niepozbawione są nawet odrobinki humoru (Kinsey z grupą Saviniego, będącą freakami na punkcie horroru) z domieszką romansu. Na szczęście nie jest to przesłodzone i stanowi zgrabną odskocznię od mroczniejszych momentów. Jeszcze do tego dostajemy retrospekcje, przypominające zdarzenia zarówno przed cała tragedią, jak i w samym jej momencie, co samo w sobie jest straszne.

locke & key1-4

A to wszystko jest bardzo wyważone, bez przesadzania w jedną czy drugą stronę. Ta baśniowość jeszcze wspiera przepiękna muzyka, z bardzo chętnie wykorzystywanymi fletami oraz harfą. Nie brakuje tutaj momentów budzących przerażenie (każde wejście antagonistki Dodge, scena ataku cieni czy ponowne wkroczenie zabójcy ojca), jednocześnie zachowując świetne tempo. Do tego jest to bardzo dobrze zagrane przez mniej znane i ograne twarze, co pomaga skupić się na opowieści.

locke & key1-2

Nie jest to może aż tak mroczne i łapiące za gardło jak „Nawiedzony dom na wzgórzu”, zaś ostatnie odcinki zrobione przez Vincenzo Natali (głównie przewidywalne zakończenie) wywołują niedosyt. Niemniej „Locke & Key” jako serial z tajemnicą i mieszanką przygody, horroru z dramatem obyczajowym potrafi dostarczyć masę frajdy. Czekam na ciąg dalszy, który nastąpi.

7,5/10

Radosław Ostrowski