
Irlandia coraz mocniej zaznacza się na muzycznej mapie. Potwierdza to też przypadek Foya Vance’a – wokalistę, autora tekstów i kompozytora, odkrytego przez Eda Sheerana. I teraz wyszedł trzeci album wspierany przez legendarnego producenta Jacquire’a Kinga (współpraca m.in. z Kings of Leon, Norą Jones i Billy Talent) oraz samego Eltona Johna. Czy nie mogło być lepiej?
I jest ciekawie, z dominacją bluesa grany przez mały zespół. Taką obietnicę daje zadziorny, gitarowy „Noah Chomsky Is A Soft Revolution”, do którego wtrąca się saksofon. Klimat ten, ocierający się o Nowy Orlean, będzie nam towarzyszył do końca, wspierany przez akustyczną gitarę i akordeon (zwiewny i skoczny „Upbeat Feelgood”), czasami idąc w stronę bardziej melancholijnych brzmień (folkowy „Coco”), wspierany przez gitarę akustyczną (skoczny „Casanova”, ubarwiony smyczkami oraz akordeonem). Vance tworzy coraz ciekawsze obrazy dźwiękowe, pachnąc troszkę muzyką z dawnych lat, sięgając po korzenie bluesa, co najmocniej czuć w pianistyczno-morskiem „Bangor Town”.
Żeby jednak nie było, pojawia się kilka nieoczywistości. Minimalistyczna, przypominająca troszkę „Teardop” Massiva Attack perkusja w „Burden”, które potem nabiera rozmachu w postaci chórków oraz gitary współgrającej ze smyczkami, singlowy „She Burns” pełne elektronicznych cudadeł czy bardziej jazzowy (na początku) „Be Like You Belong”.
„Dziki łabędź” okazuje się mocnym ciosem, z szorstkim, ale silnym głosem Vance’a oraz genialnym utworem finałowym, z weblami oraz niesamowitymi dudami – dwa utwory są rewelacyjne. Vance bardzo dobrze sobie radzi, a muzyka brzmi bardzo interesująca. Pięknie to lata.
7,5/10
Radosław Ostrowski









