Armia tetryków

Rok 1944, gdzie wojna powoli zmierza ku decydującym rozstrzygnięciom. Ale nie w małym miasteczku Walmington, znajdującym się nad morzem. Co prawda działa tutaj oddział Home Guard dowodzony przez kapitana Mainwaringa, ale ci uważani są za nieudaczników. Teraz dostają nowe zadanie – patrolowanie bazy wojskowej w Dover. Morale mogą jeszcze wzrosnąć, gdy pojawi się dziennikarka Rose Winters, która pisze artykuł o jednostce. Tylko, że w rzeczywistości jest niemieckim szpiegiem z zadaniem infiltracji oddziału oraz dotarcia do bazy.

armia_tetrykw1

Film Olivera Parkera to kinowa produkcja bardzo popularnego serialu komediowego z lat 70. W Wielkiej Brytanii jest to produkcja owiana kultem, ale w Polsce jest to mało popularny tytuł. Sam film to klasyczna, wręcz zgrabna ramotka. Nie czuć tu mocno naftaliną, bo ogląda się to bardzo przyjemnie, a humor bywa czasami oparty na prostym slapstickowym gagu (szkolenie z kamuflażu i problemy z pęcherzem czy „randka” u panny Winters), ale to wszystko potrafi wywołać parokrotnie uśmiech. Jest to też przykład, że w odpowiedniej chwili człowiek jest w stanie przebić się. Co ważne, każda z postaci (nawet najdrobniejsza) ma swój charakter i zapada mocno w pamięć. Nawet jeśli zachowanie naszych bohaterów może wydawać się czasami idiotyczne, to jest to poprowadzone z umiarem, bez poczucia zażenowania.

armia_tetrykw2

Sprawna realizacja, elegancka strona wizualna (klify i krajobraz wygląda ślicznie), militarna muzyka to atuty tej lekkiej komedii. Ale to wszystko nie byłoby tak świetne, gdyby nie fantastyczni aktorzy dowodzeni przez Toby’ego Jonesa jako przekonanego o swojej wyższości i inteligencji kapitana, próbującego zagrzać ducha bojowego swoim kompanom. Kontrastem dla niego jest opanowany, kulturalny i elegancki sierżant Wilson (cudowny Bill Nighy). Poza tym duetem trudno nie wspomnieć o Michaelu Gambonie (najstarszy w grupie szeregowy Godfrey), Tomie Courtneyu (pełen wojskowej dyscypliny kapral Jones) czy Blake’u Harrisonie (zafascynowany filmami szeregowy Pike). Ale film kradnie wszystkim Catherine Zeta-Jones jako prześliczna femme fatale. Jej obecność wywołuje zazdrość u innych pań (te stroje, ta elegancja), mąci mężczyznom w głowie i jest tego świadoma, doprowadzając do wielu zabawnych sytuacji.

armia_tetrykw3

„Armia tetryków” może nie jest najzabawniejszą komedią, jaką kiedykolwiek widziałem, ale miło spędziłem czas. Sympatyczna, lekka i dowcipna, ale bez przekroczenia granicy żenady i szyderstwa.

6,5/10

Radosław Ostrowski

Terminal

Wiktor Naworski pochodzi z europejskiego kraju zwanego Krakozją. Właśnie przyjechał do Nowego Jorku, kiedy to w jego ojczyźnie dochodzi do zamachu stanu, czyli jego paszport nie jest legalny. A więc nie może wejść do USA, ale nie może też wrócić do domu. Co więc mu zostaje? Zamieszkać w terminalu lotniska, próbując jakoś przetrwać.

terminal1

Steven Spielberg postanowił tym razem sprzedać na bajkę o zaradności człowieka w sytuacji ekstremalnej. Ponieważ nasz bohater jest w klatce, ale swoim poczciwym charakterem, dobrocią i sprytem potrafi znaleźć sposób, by zdobyć pieniądze (wózki), podjąć prace i wreszcie poznać pewną kobietę. A przy okazji, wyjaśni się sprawa z tajemniczą puszką, zaprzyjaźni się z paroma imigrantami (Hindus, Latynos). Wszystko to mocno uproszczone, bajkowe i mało realistyczne, bazujące też na nieprawdopodobnych zbiegach okoliczności. Nic więcej nie powiem, ale jestem totalnie rozczarowany – zwłaszcza, że Navorski ma kilka okazji by zwiać z lotniska, jednak ich nie wykorzystuje. Najlepszy moment to sam początek filmu, gdzie masz bohater dowiaduje się o całej sytuacji dzięki telewizorom, gdyż znajomość języka angielskiego nie jest zbyt dobra. Wrażenie obcość potęgowane jest przez sterylno-szklany wygląd terminalu, świetnie pokazany przez zdjęcia Janusza Kamińskiego.

terminal2

Z całej obsady zdecydowanie wybija się nie Tom Hanks (tutaj naprawdę niezły, choć zbyt kryształowy) ani Catherine Zeta-Jones (stewardesa, która nie do końca wie czego chce), ale świetny Stanley Tucci jako nieprzyjazny i uparty Frank Dixon, kierownik lotniska. I jego obecność wnosi życie to tego nudnego dziełka. Sorry, Steven, miło całej sympatii nie jestem w stanie strawić tego tzw. filmu.

terminal3

4/10

Radosław Ostrowski


Panaceum

Emily jest młodą kobietą, której mąż wychodzi po 4 latach z więzienia. Cierpi na depresję, a powrót męża tylko pogarsza ten stan. Poznany w szpitalu dr Banks, przepisuje jej lekarstwa, terapia wydaje się być owocna, ale pojawiają się skutki uboczne. Wtedy Emily zabija swojego męża w stanie lunatykowania, zaś dr Banks zostaje wzięty na celownik.

panaceum1

Tym filmem Steven Soderbergh zdecydował się pożegnać z kinem. Tutaj pobawił się w thriller z lekami i przemysłem farmaceutycznym w tle. Choć tempo filmu jest dość powolne, by nie rzec ospałe, to jednak dzieje się tu sporo. Nie zabraknie kilku wolt i zaskoczeń (niestety, nie mogę ich zdradzić, bo to osłabi film), zgrabnie prowadzonej intrygi oraz bardzo fachowej realizacji (stonowane zdjęcia, surowy montaż) oraz budująca lekko oniryczny klimat muzyka Thomasa Newmana. Tutaj jest ciekawie, intrygująco i z paroma zaskakującymi niespodziankami. Więcej zdradzić nie mogę, nawet gdybym chciał.

panaceum2

Ostatnia rzecz jaką mogę powiedzieć to fakt, że film ma świetną obsadę z fantastyczną Rooney Marą i Judem Lawem na czele. Nawet zazwyczaj drewniany Channing Tatum poradził sobie dobrze, tak samo Catherine Zeta-Jones.

Jeśli Soderbergh chciał tym filmem pożegnać się z kinem, to chyba mu się udało. Jednak krążą wieści, że się przerzuci do telewizji i tam będzie realizował kolejne projekty. Jak będzie, czas pokaże.

7/10

Radosław Ostrowski

Władza

Billy Taggart z zimną krwią zabił gwałciciela, którego sąd uniewinnił. Zostaje on uniewinniony, ale za namową burmistrza odchodzi z policji. Siedem lat później Taggart pracuje jako prywatny detektyw. Burmistrz daje mu zlecenie śledzenia żony, podejrzewając ją o niewierność. Ale jak się okaże, sprawa ma drugie dno.

wladza1

Kino polityczne zmieszane z kryminałem nie jest łatwym gatunkiem, a wielu już poległo. Reżyser Allen Hughes po części się wybronił tworząc całkiem niezły film. O ile początek to rasowy dramat polityczny, gdzie toczy się brutalna walka o władzę, jednocześnie pokazując, że zawsze znajdą się ludzie działający ponad prawem, ponad etyką i powszechnie przyjętą moralnością. To jedyna rzecz łącząca gliniarza i burmistrza, ale dalej mamy już schematycznie poprowadzoną akcję (od połowy), intryga jest dość prosta, zaś zakończenie dość amerykańskie. Niemniej film ma swój klimat, jest nieźle opowiedziany, ma realistyczne sceny bijatyk i technicznie jest porządnie zrobiony.

wladza2

Zaś aktorzy grają tu całkiem przyzwoicie. Mark Wahlberg pasuje do roli prostego eks-gliniarza, który nie stawia żadnych pytań, ale później zaczyna je stawiać. Podejmuje się poprowadzenia sprawy i odkrywa dość nieprzyjemną prawdę. Równie dobrze wypada Russell Crowe w roli cynicznego, choć czarującego burmistrza, choć tego aktora stać na zwyczajnie więcej. Z drugiego planu zdecydowanie wybija się Barry Pepper jako kontrkandydat burmistrza w wyborach. Reszta jest dość solidna.

Jeśli chodzi o kino z polityką w tle, „Władza” nie jest niczym zaskakującym. To kawał niezłego kina, które nie przynudza, potrafi wciągnąć (do połowy) i ma dość dobrą obsadę.

6/10

Radosław Ostrowski