Misja Greyhound

Ten film miał trafić do kin, ale pandemia koronawirusa wywróciła plany dystrybutorów oraz producentów do góry nogami. Tak było w przypadku filmu “Misja Greyhound”, której premiera planowana na czerwiec nie doszło do skutku. Studio Sony sprzedało prawa do dystrybucji platformie Apple Tv+, a szkoda, bo film mógł nieźle zarobić i przyciągnąć tłumy fanów kina marynistycznego.

Tytułowy Greyhound to kryptonim niszczyciela USS Kealing pod wodzą kapitana Ernesta Krause. Kapitan razem z dwoma brytyjskimi niszczycielami zabezpiecza konwój statków płynących do Wielkiej Brytanii. Załogi są zabezpieczane przez wsparcie lotnicze po obu stronach Atlantyku. Jednak kiedy znajdują się w Grzbiecie Śródaltantyckim, marynarze są zdani tylko na siebie, a do celu mają ponad 50 godzin. By nie było tak łatwo na morzu pojawiają się U-Booty, które mają tylko jeden cel: zatopić wszystkie okręty.

Film oparty jest na prawdziwych wydarzeniach, choć nazwy okrętów oraz nazwiska postaci zostały zmienione. Reżyser Aaron Schneider niejako rzuca nas w sam środek wydarzeń, gdy okręty już wypłynęły, a towarzyszące im samoloty wracają. I powoli odpalany jest łańcuch wydarzeń, który zmieni się w walkę na śmierć i życie. Nie poznajemy załogi ani samego dowódcy (poza prologiem), praktycznie cały czas będąc na morzu. Zagrożenie morze pojawić się praktycznie z każdej strony, a los  zależy zarówno od decyzyjności dowódcy, jak i działania całej załogi: od oficerów przez strzelców po speca od radaru. Byli szkoleni do takich akcji mnóstwo razy, a jeden błąd może skończyć się klęską. Akcja jest tak intensywna, że dowódca nie ma nawet czasu zjeść ani wypić kawy. Nawet gdy pojawia się chwila spokoju (scena pogrzebu), jest ona bardzo gwałtownie przerywana meldunkiem. Czy to o wystrzelonej flarze, petardzie czy informacji od innego niszczyciela. Ta adrenalina będzie nam towarzyszyć niemal do samego końca, przez co nie ma tutaj miejsca na nudę. A to była dla mnie największa niespodzianka tego filmu, obok rzadko obecnego tutaj patosu.

Dla wielu problemem może być fakt, że bohaterowie posługują się bardzo fachowym językiem, niezrozumiałym dla takich szczurów lądowych jak ja. Na szczęście nie boli to tak bardzo, ale większym problemem może być anonimowość załogi. Poza kapitanem (świetny jak zawsze Tom Hanks) jest to spora masa, nawet jeśli mająca jakieś personalia, nie poznajemy ich. Zupełnie jak w przypadku “Dunkierki”, gdzie więcej mają o nich mówić ich czyny niż słowa i – podobno – nie daje to zbyt wielu emocji. Z tym ostatnim się nie zgodzę, a inspiracją dla reżysera zamiast filmu Christophera Nolana była… ostatnia część “Mad Maxa”.

“Greyhound” może i trwa tylko półtorej godziny, ale to prawdopodobnie najbardziej intensywne półtorej godziny tego roku. Film trzyma za twarz, podkręcają adrenalinę świetnymi scenami akcji oraz impulsywną muzyką. Dawno film osadzony w realiach II wojny światowej nie grał tam mocno suspensem.

7/10

Radosław Ostrowski

Chłopaki – seria 1

Ile już było opowieści o superherosach żyjących we współczesnym świecie? A takich, gdzie osoby z mocami nie ukrywają się, są obecni w mediach społecznościowych, rozpoznawalnych niczym celebryci? Ktoś kiedyś wpadł na szalony pomysł, by przedstawić taką wizję świata w formie komiksu. W świecie „Chłopaków” bohaterowie są znani, zaś siedmioro z nich staje się słynną Siódemką z Vought. I nie chodzi o miasto, ale o korporację Vought International, robiącą wielką kasę z tego interesu oraz niejako decydując o tym, kto będzie tu należał i z kim mają walczyć. Jednak jest pewna grupka ludzi, którzy chcą dorwać korporację oraz superherosów, którzy nie są tacy super. The Boys nie mają żadnego wsparcia ani funduszy, lecz zostaje im spryt oraz bezkompromisowość. Ekipą dowodzi Billy Rzeźnik, a ten się nie cacka i werbuje nowego członka ekipy. Hughie Campbell to niby zwykły chłopak, który pracuje w sklepie RTV. Ale jego spokojnie życie zmienia się, kiedy jego dziewczyna zostaje zmieciona przez rozpędzonego superherosa zwanego Pospiesznym. Innymi słowy, nadszedł czas na zemstę.

the boys1-4

Nowy serial od Amazon Prime Video i kolejna adaptacja komiksu Gartha Ennisa. „The Chłopaki” balansują między dramatem, bardzo czarną komedią oraz satyrą na środowisko korporacyjne. Tylko, że tak korporacja ma superbohaterów. Ci posiadają różne umiejętności i niektórzy przypominają inne komiksowe postacie pokroju Supermana, Wonder Woman czy Flasha. Bardziej zaskakuje fakt, że osób aspirujących do miana herosa jest dużo, dużo więcej niż miejsca w Vought. To jak ta firma funkcjonuje i do czego jest w stanie się posunąć, by osiągnąć swoje cele (m.in. przegłosowanie ustawy o włączeniu gości w lateksach oraz supermocach do armii) potrafi przerazić. A geneza naszych herosów to jedno z bardziej szalonych pomysłów, jakie widziałem. To nie wszystkie karty, jakie mają dla nas twórcy do odkrycia.

the boys1-2

Historię poznajemy z perspektywy dwojga nowych członków skonfliktowanych ekip: nieśmiałego Hugh, napędzanego zemstą za śmierć dziewczyny oraz Annie „Gwiezdną”, nową, idealistyczna członkinię Siódemki. Oboje próbują odnaleźć się w nowym dla siebie otoczeniu i zweryfikować swoje oczekiwania. Hugh zaczyna przekraczać kolejne granice, a z bardzo nieśmiałego chłopaka staje się bardzo bystrym, opanowanym facetem. Choć tylko pozornie wie, czego szuka, zaś Rzeźnika traktuje troszkę jak autorytet. Albo bierze za kogoś, kim sam chciałby być. Z kolei Annie odkrywa prawdziwe oblicze uwielbianych gości w lateksach: zwyrodnialców, podglądaczy, pełnych kompleksów oraz pragnący akceptacji, władzy. I ten wątek stawia jedno z ważniejszych pytań: co to właściwie znaczy być superbohaterem? Czy trzeba nosić fikuśny strój oraz posiadać moce? Być posłusznym wobec swoich mocodawców, zarabiając kupę kasy? Czy może jednak kierować się własnymi zasadami oraz mieć silny kręgosłup moralny bez względu na wszystko? Nie spodziewałem się takich refleksyjnych pytań po – jakby nie patrzeć – bardziej rozrywkowej produkcji.

the boys1-3

Tutaj wszystko do siebie pasuje. Miejscami rubaszny i chamski humor, bardzo krwawo-bluzgane sceny akcji (jedna tylko wydaje się chaotycznie zmontowana), oszczędnie wykorzystywane efekty specjalne, potrafiące zryć głowę oraz niemal mocno namacalne poczucie zagrożenia czy osaczenia. Bo nasi Chłopacy nie posiadają supermocy, wsparcia państwa, rządu ani jakichkolwiek innych tajnych służb. A to czyni walkę bardzo nierówną, lecz potrafi ekscytować oraz trzymać w napięciu. Zakończenie zaś stawia wiele pod znakiem zapytania i każe czekać na nową serię.

the boys1-1

Wszystko to jest także podparte fantastycznym aktorstwem, choć najbardziej interesujące jest kilka postaci. Nie oznacza to, że reszta nie ma tu zbyt wiele do roboty, bo jest zupełnie inaczej. Najważniejsi tutaj są: Rzeźnik, Ojczyznosław, Hughie oraz Annie. Rzeźnik w wykonaniu Karla Urbana to najbardziej szorstki (anty)bohater od lat. Cyniczny, złośliwy, napędzany żądzą zemsty egoista, nie bojący się wykorzystać innych do swojego celu. Pod tym wszystkim jednak skrywa się złamany przez życie człowiek, skrywający swój ból w masce cynicznego twardziela. Kontrastem dla niego jest Hughie w wykonaniu absolutnie czarującego Jacka Quaida (tak, syna TEGO Quaida, choć bardziej podobny jest do… Michaela Shannona). Początkowo nieśmiały, taki klasyczny frajer, z czasem staje postawiony pod poważnymi dylematami (morderstwo, szantaż) i potrafi wyjść z tego dzięki sprytowi. Nie mogę nie wspomnieć o ciekawie prowadzonej jego relacji z Annie, nie znając jej tożsamości jako superbohaterki, pokazującej jego cieplejsze oblicze. A propos Annie, wcielająca się w nią Erin Moriarty absolutnie błyszczy, choć pozornie nie jest zbyt ciekawa. Pełna pasji, poświęcenia oraz naiwności próbuje jednocześnie pozostać sobą i spełniać oczekiwania swoich nowych szefów. A efekty mocno na niej się odbijają i zmuszają do pewnych przemyśleń.

the boys1-5

No i najmocniejszy ze stawki Antony Starr, czyli Ojczyznosław (nie wiem, kto tłumaczył te ksywy, ale był geniuszem!!!), będący wizualną wypadkową Supermana z Kapitanem Ameryką. Może i jest on nośnikiem wielkich idei, lecz to wszystko fasada. Pod nią skrywa się inteligentny, bezwzględny psychopata z ego większym niż jego mocami, co tworzy niebezpieczną mieszankę oraz pragnącego bycia liderem. To mroczniejsze oblicze inspirowanego Supermanem postacią bardziej przeraża niż „Brightburn” oraz inkarnacje Zacka Snydera.

Wow, takiego serialu superbohaterskiego potrzebowałem. „Chłopaki” są brutalni, bezwzględni, szyderczy i bezkompromisowi. Nie boją się obnażyć hipokryzji oraz bardzo gorzkich refleksji na temat możliwej obecności supków w naszej rzeczywistości. Czekam na kolejną dawkę adrenaliny i smolistego humoru.

8/10

Radosław Ostrowski