David E. Kelley to jeden z bardziej zapracowanych twórców serialowych, głównie o tematyce sądowej. Jeśli nie całościowo („Ally McBeal”, „Orły z Bostonu”), to gdzieś wątek związany z procesem pojawia się jak w „Panu Mercedesie” (drugi sezon). I poniekąd tak też jest w zrealizowanym w 2020 roku mini-serialu „Od nowa”.

Akcja znowu skupia się na klasie wyższej białych bogaczy. Ona, Grace Walker (Nicole Kidman) jest psychiatrią, prowadzącym prywatną terapię. On, Jonathan Walker (Hugh Grant) jest lekarzem, a dokładnie onkologiem dziecięcym. Ona jest bardzo wycofana, wręcz stoicka (na ile to kwestia scenariusza, a na ile przeładowanej botoksem „czymś, co kiedyś było twarzą”), z kolei on jest jak na Angola lekko sarkastyczny, ironiczny i bardzo sympatyczny. No i jeszcze jest Henry (Noah Jupi), 15-latek chodzący do prywatnej szkoły, która – jak każda w Nowym Jorku – kosztuje kupę siana. W zasadzie porządna rodzinka. Do czasu. A wszystko z powodu brutalnego morderstwa młodej, latynoskiej kobiety, której syn dołączył do szkoły. Z kolei Jonathan niby jest na konferencji medycznej, lecz… nie wziął telefonu? Coś tu jest nie tak. A to nie jedyna tajemnica.

Tym razem całość wyreżyserowała Susanne Bier – mi najbardziej znana dzięki adaptacji „Nocnego recepcjonisty” dla BBC i AMC. Jeśli spodziewacie się stricte kryminalnej zagadki, to trochę nie do końca. Odpowiedź na pytanie „kto zabił?” nie jest – przynajmniej dla mnie – najważniejsza w tej 6-odcinkowej opowieści. Bo wszystko poznajemy z perspektywy kobiety, której szczęśliwy świat zaczyna się rozpadać niczym domek z kart. Jakby sen (śpiewany w czołówce cover nieśmiertelnego „Dream a Little Dream”) skończył i zmaterializował się w najgorszy koszmar. Kolejne sekrety, kłamstwa wokół męża mocno podważają, czy ten związek naprawdę był taki cudny jak myślimy. A może kolejne poszlaki policji i rewelacje są spreparowane, zaś ofiara była manipulującą wariatką? Sprawcą może być ktoś inny? Kryminalna intryga brzmi dość znajomo, jednak mam wrażenie, że bardziej twórców interesuje psychologiczny portret tej sytuacji oraz reperkusje (prawdziwych lub nie) oskarżeń.

Kolejne retrospekcje, poszlaki, koszmarne majaki pojawiające się nawet na jawie – wszystko bardziej lub mniej świadomie wydaje się wskazywać na winę mężczyzny. Jeszcze to zniknięcie. Jest bardzo źle. Z drugiej strony to desperackie poszukiwanie czegokolwiek, co mogłoby obalić te oskarżenia (także wobec Grace o współudział) i potwierdzić niewinność. I już słyszę te padające pytania: jak ona mogła niczego nie zauważyć? Skoro jest doświadczonym psychologiem, powinna dostrzec pewne sygnały, wychwycić coś nieoczywistego, zaskakującego. A może jest tak, że wobec najbliższej osoby tworzymy pewien wyidealizowany obraz, kiedy nie jesteśmy z nią 24 godziny na dobę. I dlatego ciężko nam uwierzyć, wypieramy niepasujące do tego obrazka fakty? Ten aspekt oraz pokazanie rozpadu fundamentów rodziny, które wydają się za głębokie do sklejenia był najbardziej interesującym elementem. Wszystko to jeszcze sfotografowane w bardzo „jesiennej” kolorystyce, co jeszcze bardziej potęguje klimat obcości, mroku oraz niepokoju.

Technicznie trudno się do czegoś przyczepić, zaś zdjęcia są fantastyczne. Dużo skupień na detale (niemal każda scena rozmów Grace z policjantami), wiele zbliżeń czy ujęć na twarze bardzo działają emocjonalnie. Montażowe przebitki jeszcze bardziej podkręcają atmosferę niepokoju, tak jak mocno schowana w tle muzyka. Jedyne, co mi naprawdę przeszkadzało to finał. Dla mnie zbyt hollywoodzki, trochę efekciarski i jakby z innej opowieści. To jednak w zasadzie nie za duża skaza.

Za to aktorsko jest co najmniej bardzo dobrze. Pozytywnie mnie zaskoczyła Nicole Kidman, do której miałem największe wątpliwości i wyszła więcej niż solidnie. Głosem potrafi pokazać swoje wątpliwości, obawy i cały czas zależało mi na niej. To jak mierzy się z kolejnymi tajemnicami oraz jak więcej zasłon opada z tej wizji jej życia czy podczas zeznań w sądzie błyszczy. Ale tak naprawdę szoł kradnie Hugh Grant, który jako Jonathan pokazuje kilka twarzy: czarującego Anglika, empatycznego lekarza oraz… przekonanego o swojej niewinności gościa. Pod każdą z nich wypada znakomicie, gdzie musi lawirować między winą a brakiem winy, by móc wywołać sprzeczne sygnały. Magnetyzował niemal do samego końca. Tak samo Noah Jupe (bardzo mocno wierzący w ojca i mający fiksację na punkcie sprawy syn Henry) oraz zawsze trzymający fason Donald Sutherland (dziadek Franklin, który nie akceptował Jonathana) świetnie uzupełniają drugi plan. Ale jest tam dużo, dużo bogactwa w postaci m. in. Edgara Ramireza (detektyw Mendoza), Lily Rabe (Sylvia, przyjaciółka Grace) czy Noma Dumezweni (rewelacyjna prawniczka Haley Fitzgerald).

„Od nowa” dość mocno podzieliło widzów, gdzie większość raczej była rozczarowania intrygą kryminalną i jej rozwiązaniem. Dla mnie jednak to bardzo mocny thriller psychologiczny, który może nie odkrywa niczego nowego (każda rodzina ma swoje tajemnice, które prędzej czy później powrócą ze zdwojoną siłą), jednak to w zbyt angażujący sposób, żeby to zignorować. Kolejna mocna produkcja w katalogu HBO.
8/10
Radosław Ostrowski


















