Kartoteka 64

Seria filmów o Departamencie Q, oparta na bestsellerowym cyklu Jussi Adler-Olsena to przykład solidnych kryminałów. Paliwem tutaj nigdy nie jest sama intryga (zawsze skomplikowana oraz ciekawa), lecz relacja między głównymi bohaterami – mrocznym i poważnym Carlem Morckiem oraz trzymającym się jasnej strony Assadem. Nie inaczej jest w czwartej części, czyli „Kartotece 64”.

kartoteka 64-1

Tym razem relacja między panami się pogarsza do tego stopnia, że Assad chce się przenieść do innego wydziału. Zanim jednak do tego dojdzie, dochodzi do makabrycznego odkrycia. W jednym z mieszkań zza zamurowanej ściany zostają znalezione trzy zmumifikowane ciała. Do tego w pomieszczeniu są trzymane w słoiku organy. Do zbrodni doszło 12 lat temu, zaś właścicielka przebywa poza krajem. Kim byli ci ludzie i dlaczego zostali zabici? Trop prowadzi na dawno zamknięty ośrodek dla tzw. trudnych nastolatek.

kartoteka 64-2

Choć zmienia się reżyser, ekipa scenarzystów (Nicolaj Ancel i reżyser poprzednich części Mikkel Norgaard) pozostała bez zmian. Narracja prowadzona jest dwutorowo, gdzie współczesne dochodzenie przeplatane jest z retrospekcjami. W tym drugim wątku odkrywamy przeszłość poznanych ofiar na początku lat 60. Bo na wyspie dziewczyny były poddawane aborcji, a także… sterylizacji. Wszystko w imię chorej ideologii, którą poparłby sam Adolf Hitler. Jeśli jednak myślicie, że zamknięcie ośrodka zakończy działalność lekarza, jesteście w błędzie. Bo za cel brane są dziewczyny „obce” – imigrantki o innym kolorze skóry i wyznaniu wiary.

kartoteka 64-3

Już samo to potrafi wywołać silną wściekłość i gniew, zaś twórcy prowadzą to wszystko zadziwiająco spokojnie. Co nie znaczy, że nie ma napięcia, brudu oraz mroku. Bardzo mocno czuć to psychiczne znęcanie oraz upodlenie. Dopiero w ostatnich 30 minut czuć zagrożenie dla naszych bohaterów, a nawet pojawiają się sceny akcji. I są bardzo dobrze zrobione, zaś finał potrafi podnieść adrenalinę (tym razem jednak Morck nie obrywa zbyt mocno).

kartoteka 64-4

A jak sobie radzi duet Morck/Assad? Nadal świetnie, zaś grający ich Nikolaj Lie Kaas oraz Fares Fares tworzą mocną mieszankę. Choć ekspresja tego pierwszego (a w zasadzie jej brak) może wielu zirytować, tak samo jak jego wycofanie oraz dystans wobec reszty świata. Interakcje między nimi ciągle działają i ta chemia jest namacalna. Z drugiego planu najbardziej wybija się Nicolas Bro jako paranoiczny dozorca ośrodka, z bardzo nerwowym spojrzeniem.

To jest adaptacja czwartej części cyklu, który nie zamierza robić sobie wolnego. Autor stworzył jeszcze cztery części opowieści o Departamencie Q i nie mogę się doczekać kolejnych ekranizacji. To mówi samo za siebie.

7/10

Radosław Ostrowski

Czarnobyl

Czarnobyl – nawet po latach to słowo potrafi budzić przerażenie. Tam doszło do wielkiej katastrofy nuklearnej, której skutki są odczuwalne do dnia dzisiejszego. Co się tak naprawdę wydarzyło i kto za to odpowiada? O tym próbuje opowiedzieć nowy serial od HBO, zrealizowany przez Johana Rencka (reżyser) oraz Craiga Mazina (scenariusz).

Wszystko zaczyna się w 1988 roku, kiedy jeden z próbujących opanować sytuację w Czarnobylu profesor Walerij Legasow popełnia samobójstwo, wcześniej nagrywając na taśmy swoją relację. Następnie cofamy się do momentu tuż po eksplozji. Ekipa pracująca przy elektrowni jest zdezorientowana, zaś do miasta przybywa towarzysz Borys Szczerbina oraz profesor Legasow, by opanować sytuację. Z czasem do grupy dołącza profesor Ulana Chomiuk z Instytutu w Mińsku, do której dotarł radioaktywny pył.

czarnobyl1

Sam serial trudno wcisnąć do gatunkowej szufladki, gdyż każdy odcinek to niemal inna konwencja. Dominuje tutaj szeroko rozumiane kino katastroficzne, gdzie grupa postaci próbuje opanować i/lub przetrwać zdarzenia jak pożar budynku, topienie się okrętu czy trzęsienie ziemi. Do tego jeszcze mamy wplecione elementy dramatu politycznego (zebrania komisji u Gorbaczowa), kryminalnego śledztwa prowadzonego przez Chomiuk, a nawet dramatu sądowego. Powoli zaczynamy odkrywać kolejne elementy układanki, a obraz jaki się z tego wyłania nie napawa optymizmem. Wszystko zaczyna przypominać rozpędzone kostki domina, zaś kolejne zdarzenia odpalają kolejne komplikacje, przez co skala wydaje się gigantyczna. Pojawiają się problemy (możliwość dużej eksplozji, pozbycie się granitu z dachu, zabijanie napromieniowanych zwierząt), które trzeba rozwiązać, tylko że wiedza jak to zrobić nie była zbyt wielka. Takiej katastrofy wcześniej nie było, zaś ludzie u władzy nie mieli kompletnie zielonego pojęcia o tym, do czego doszło.

czarnobyl2

Jednocześnie twórcy wykonują gigantyczną robotę w budowaniu wiarygodności świata przedstawionego. Wrażenie robi przede wszystkim fantastyczna scenografia, zupełnie jakbyśmy się przenieśli do roku 1986. Wygląd bloków, ich wnętrza, ale przede wszystkim sama elektrownia wygląda wręcz monumentalnie. Nie wspominając o dostępnym wówczas sprzęcie komputerowym. Drugim mocnym punktem jest charakteryzacja. To, jak pokazano ciała napromieniowane, tę bąble, poparzenia, powoli odrywająca się skóra od ciała – tego nie powstydziliby się specjaliści od horrorów. I jeszcze te zdjęcia, utrzymane w bardziej szarej kolorystyce (dzień) oraz żółtawo-zielonkawej (noc), budują klimat. Może wydaje się to surowe, wręcz chropowate, ale osiąga swój cel.

czarnobyl4

„Czarnobyl” jest także aktem oskarżenia wobec Związku Radzieckiego oraz ich stosunku do prawdy, którą należy zakopać. Zaś przyznanie się do błędu, jeśli chcesz być uważanym za mocarstwo, uznawane jest za słabość. W końcu żyje się w idealnym kraju, gdzie nikt nie popełnia błędów, ludzie są nieomylni, a naukowcy są traktowani niepoważnie. Tutaj podstawową walutą jest kłamstwo, a za prawdę grozi kara (w najlepszy wypadku zapomnienie i wykluczenie). I te momenty, gdy trzeba manipulować informacjami, nadal nie jest w stanie zmieścić się w mojej głowie.

czarnobyl5

Czy ten serial ma jakieś wady? Po pierwsze, nie jest to dokument, więc pewne rzeczy zostały zmienione oraz zmodyfikowane (postać Chomiuk to wypadkowa zespołu naukowców, którzy asystowali Legasowowi). Sporo jest tutaj przeskakiwana z postaci na postać, przez co można poczuć się zdezorientowanym, pojawia się (głównie w ostatnim odcinku) spora dawka patosu. Dla mnie jednak największym problemem był wątek związany z zabijaniem zwierząt. Był dla mnie zbyt długi oraz niepotrzebnie zapychał czas, który można było poświęcić choćby budowie sarkofagu (o czym się nie wspomina). Niemniej muszę przyznać, że selekcja materiału została dobrana na tyle szeroko, na ile było to możliwe.

czarnobyl3

I jeszcze mamy tutaj rewelacyjne aktorstwo. Nie chodzi tylko o pierwszy plan, ale nawet drobne epizody zapadają mocno w pamięć. Świeżo wcielony Paweł (Barry Keoghan), mająca zostać przeniesiona starsza pani dojąca krowę (June Watson), szef ekipy górników (Victor McGuire), inżynier Diatłow (Paul Ritter) czy dowodzący wojskowymi generał Tarakanow (Ralph Inieson)  – to tylko wierzchołek bardzo wyrazistych kreacji. Tak naprawdę zwraca się na trójkę głównych bohaterów, czyli Legasowa, Szczerbinę oraz Chomiuk. I cała ta trójka, czyli Jared Harris, Stellan Skarsgaard oraz Emily Watson są absolutnie kapitalni, w szczególności dynamiczna relacja między Legasowem a Szczerbiną z każdym odcinkiem zaczyna nabierać rumieńców. Nawet jak nie mówią, ich twarze oraz spojrzenia przekazują wszelkie tłumione emocje, konflikty, wątpliwości.

czarnobyl6

Czy „Czarnobyl” to tak wybitny serial jak mówią? Ma pewne rysy i potknięcia, ale nie na tyle istotne, by psuć jakąkolwiek frajdę z seansu. A HBO kolejny raz przypomina, że seriale też potrafi zrobić świetne. I nawet rzadka obecność języka rosyjskiego (rozmowa z dyspozytorką straży pożarnej czy śpiewana pieśń o czarnym kruku) nie wybiła mnie z tego świata.

8,5/10 + znak jakości

Radosław Ostrowski

Morderstwo w hotelu Hilton

Kair, początek rok 2011. Czasy coraz bardziej nerwowe, powoli czuć ducha rewolucji oraz buntu przeciw władzy prezydenta Mubaraka. W tym mieście dochodzi do morderstwa – ofiarą jest młoda piosenkarka, a miejscem zbrodni jest ekskluzywny hotel Hilton. Trwają poszukiwania świadka, a śledztwo prowadzi porucznik Noredin z policji.

hotel_hilton1

Kino gatunkowe spoza USA i Europy jest czymś rzadko spotykanym, więc dzieło Tarika Saleha wydaje się czymś odświeżającym. W zasadzie mamy tutaj do czynienia ze stylizowanym na kino noir dramatem. Niby gramy na znanych kliszach, czyli zgnilizna świata, cyniczni twardziel na pierwszym planie, korupcja, matactwa i zderzenie świata bogaczy z biedą oraz nędzą. W tym wszystkim lawiruje porucznik Noredin, wobec którego nasze uczucia są mocno ambiwalentne. Bierze w łapę, zgarnia działki z nielegalnego handlu i czasami nagina prawo dla własnych korzyści. Ale to właśnie ten detektyw o aparycji Faresa Feresa (bardzo dobrego zresztą) okazuje się być ostatnim człowiekiem, któremu zależy na prawdzie w tym paskudnym świecie.

hotel_hilton2

Sama intryga rozkręca się bardzo powoli, mocno opisując tło przed wybuchem rewolucji, pokazanej dopiero w finale. Przechodzi przez ubogie, brudne komisariaty aż po dzielnice zamieszkiwane przez imigrantów marzących o lepszym losie, zazwyczaj marnie wykształconych. Choć od razu poznajemy twarz mordercy, od razu wchodzimy w całe to brudne dochodzenie, pełne kłamstw, trupów, szantażu i korupcji. Niby nic nowego w tym gatunku, gdzie równie dobrze mogło by się to dziać w Nowym Jorku, Londynie czy Warszawie, ale osadzenie w konkretnej przestrzeni buduje bardzo specyficzny klimat.

hotel_hilton3

„Morderstwo” jest przykładem ambitnego kina gatunkowego, zgrabnie wykorzystującego ograne i sprawdzone klisze, włącznie z gorzkim finałem. Fakt, że wymaga skupienia przy ułożeniu wszystkich elementów układanki, nie powinien odstraszać. Saleh łączy wiele kawałków, dodaje sporo napięcia, chociaż unika efektownych strzelań czy widowiskowych scen akcji. Do tego stawia na świetnych, kompletnie nie znanych w naszym kraju aktorów. Dobrze wykonana robota oraz rzemiosło z wyższej półki.

7/10

Radosław Ostrowski

Wybawienie

Duński Departament Q znowu ma ręce pełne roboty. A wszystko zaczęło się od pewnego listu w butelce. napisany krwią przez dziecko po ośmiu latach znalazł pływak. Detektywi Morck i Assed ruszają rozwiązać kolejną sprawę, zwłaszcza iż sprawca znowu zaczyna działać i dochodzi do porwania dzieci.

wybawienie1

Seria książek Jussi Adler-Olsena o dwójce gliniarzy rozwiązujących sprawę sprzed lat w Danii osiągnęła status bestsellerów, więc przeniesienie ich na ekran było tylko kwestią czasu. „Wybawienie” to trzecia i najmroczniejsza część serii, co może wynikać także ze zmiany reżysera (Mikkela Norgaarda zastąpił Hans Petter Moland). Niemniej mamy klasycznie prowadzone śledztwo, gdzie para naszych detektywów musi powstrzymać zbrodniarza. Twórcy od razu wskazują sprawcę, ale jego motywacja jest wyjaśniania stopniowo w retrospekcjach. Nawet przyroda (pięknie wyglądające pole żółtych kwiatów czy dom na morzu), choć wygląda ślicznie, jest niemym świadkiem zła. Zabawa w kotka i myszkę jest zgrabnie poprowadzona, a intryga omija mielizny oraz niewiarygodne bzdury. Do tego akcja bywa bardzo dynamiczna i trzymająca w napięciu (mocna scena przekazywania okupu), chociaż zakończenie sprawiło mi zawód. Niemniej im dalej, tym bardziej robi się niebezpiecznie, a sceny zabójstw są brutalne i krwawe (to akurat plus).

wybawienie2

Całość ma silny religijny podtekst, co jest zrozumiałe ze względu na nietypowy sposób działania sprawcy (porwania w okresie świąt danej wiary), ale też śledczy konfrontują swoje przekonania ze swoją wiarą. Ten jednak wątek jest poprowadzony w sposób oczywisty i przewidywalny, ale to na szczęście jedyna poważna wada.

wybawienie3

Znowu wszystko w garści trzyma sprawdzony duet Nikolas Lie Kaas/Fared Fared, czyli detektywi Morck i Assed. Ten pierwszy nadal ma twarz zmęczonego życiem gliniarza, który widział i stracił zbyt wiele, by znów cieszyć się życiem. Mówi bardzo mało (na początku), jest cyniczny i bardziej wycofany niż zwykle. Drugi zaś nadal jest pełen energii i determinacji oraz pozostaje po jaśniejszej stronie życia. Razem stanowią zgrany duet, pełen być może szorstkiej i niezbyt wylewnej, ale przyjaźni. Przekonująco wypada za to Pal Svere Hagen w roli tajemniczego Johannesa, czyli mordercy. Pozornie łagodny i uśmiechnięty, ale bezwzględny i okrutny, przy okazji nie popadając w przerysowanie czy groteskę.

wybawienie4

„Wybawienie” potwierdza, że w Skandynawii tworzy się bardzo klimatyczne kryminały. Pełne mroku, niepokoju, ale i – na swój sposób – potrafiące pociągnąć tłumy. Czy panowie Morck i Assad otrzymają kolejne wezwanie do kina? Wierzę, że tak i tym razem powinno być równie ciekawie jak tutaj.

7/10

Radosław Ostrowski

Zabójcy bażantów

Departament Q, czyli duet policjantów Carl Morck i Assad prowadzący nierozwiązane sprawy powracają. Tym razem jednak sprawa jest trudniejsza – morderstwo dwójki bliźniaków z 1994 roku. Schwytano i skazano sprawcę, niejakiego Bjarne Thogersen, jednak po 3 latach wychodzi z więzienia. Panowie podejmują dochodzenie, gdy prowadzący je gliniarz popełnia samobójstwo.

zabojcy_bazantow1

Pamiętacie „Kobietę w klatce„? Ekipa realizująca pod wodzą reżysera Mikkela Norgaarda kontynuuje ścieżkę poprzednika, czyli skandynawski kryminał na poziomie. Pięknie, ale niepokojące krajobrazy, mroczne tajemnice i dwójka zdeterminowanych gliniarzy na tropie. Dodatkowo mamy środowisko absolwentów szkoły z internatem, gdzie wpływowi ludzie zawiązywali znajomości i oddawali sobie przysługi. Tylko tutaj schemat jest odwrócony – dość szybko dowiadujemy się kto zabił?, jednak najważniejsze jest tutaj działanie wymiaru sprawiedliwości, mianowicie zbieranie dowodów, rozbicie murów milczenia i składanie elementów układanki do kupy. Dodatkowo pojawiają się retrospekcje związane z tajemniczą Kimmie, która wydaje się być kluczowym elementem układanki.

zabojcy_bazantow2

A co odkrywamy po drodze? Pobicia, gwałt, bestialstwo, morderstwo, szantaż – tajemnic jest tu od cholery i stopniowo odkrywamy układankę, by samemu znaleźć poszlaki oraz dowody. A ponury, fatalistyczny klimat pozostaje z nami do samego końca i nie ma miejsca na chwilę oddechu. Pod koniec można zastanawiać się nad logiką wydarzeń, jednak w trakcie seansu wciągnął mnie i to zupełnie nie przeszkadzało.

zabojcy_bazantow3

Nie zawodzą znowu aktorzy, co jest zawsze mocną strona tego (nie wahajmy się tego słowa) cyklu. Nikolas Lie Kaas (klasyczny twardy glina Morck) oraz Fared Fared (bardziej trzymający się przepisów Assad) są tak zgrani, że już bardziej się nie da. Odpowiedni duet gliniarzy, ale i tak film kradnie im świetna Danica Curcic. Kimmie w jej wykonaniu to tajemnicza kobieta ze skomplikowaną i mroczną przeszłością, pełną bólu, przemocy i cierpienia, a jej los zwyczajnie porusza i nie pozwala przejść obojętnie.

zabojcy_bazantow4

„Zabójcy bażantów” to godna kontynuacja poprzednika i jedno jest pewne – o Departamencie Q jeszcze usłyszymy, bo książek o naszych detektywach powstało dużo. Już czekam na następne części, a wy?

7/10

Radosław Ostrowski

Kobieta w klatce

Carl Morck jest gliniarzem duńskiej policji z wydziału zabójstw. Podczas ostatniej akcji, stracił dwóch partnerów (nie do końca, bo drugi z nich jest w szpitalu) i nie do końca pozbierał się po tej tragedii. Dlatego jego szef, decyduje przenieść go do Departamentu Q, gdzie będzie zajmował się nierozwiązanymi sprawami. A dokładnie zamykaniem spraw i pisaniem raportów, w czym ma pomóc mu Assad. Jednak Carl trafia na sprawę zaginionej posłanki, która niby utonęła na promie. Jak się później okazuje, Merete Lynggaard została porwana.

klatka1

Skandynawskie kryminały to nurt, który w ostatnim czasie mocno przykuwa oczy osób szukających innej rozrywki niż tej od Jankesów. Takie filmy jak seria „Millennium”, „Łowcy głów” czy „Hipnotyzer” robią wrażenie i oglądało się przynajmniej przyzwoicie. Do tego grona próbuje dołączyć adaptacja bestsellera Jussego Adlera-Olsena dokonana przez Mikkela Norgaarda, znanego głównie dzięki serialowi „Rząd”.  Zaczyna się dość konwencjonalnie, bo mamy starego i wypalonego wygę oraz młodego i pełnego wiary w ludzi, a ich relacje nie są pozbawione humoru. Ale wtedy poznajemy drugi wątek, czyli Merete trzymana gdzieś w kontenerze. Dwutorowość fabuły tylko uatrakcyjnia ten film, a śledztwo początkowo dość niemrawe zaczyna nabierać tempa. Należy pochwalić twórców za realistyczne sceny przemocy (sceny, gdy Merete trzymana jest w klatce – to przemoc psychiczna, której nie powstydziliby się twórcy „Piły”, budujące klimat klaustrofobii i osaczenia) oraz bardzo mroczny klimat. Zagadka wciąga, choć motywy sprawcy są dość banalne, jednak to jest jedyny poważny zgrzyt.

klatka2

Od strony gry aktorskiej jest tutaj dobrze. Nikolaj Lie Kaas w roli Carla Morcka trzyma solidny poziom, tworząc portret niekonwencjonalnego i bezkompromisowego gliniarza, jakich na ekranie było wielu. Jednak partnerujący mu Fares Fares w roli pogodnego Assada kradnie ten film, zaś jego empatia jest po prostu rozbrajająca. Chemia między postaciami jest nadto widoczna. I nie można wspomnieć o Sonji Richter, czyli tytułowej kobiecie, która udźwignęła tą postać.

Można powiedzieć, że to kolejny skandynawski kryminał ze wszelkim tego asortymentem. Mroczny klimat, dobra realizacja, kilka zwrotów akcji i napięcie w finale mocno trzymające za gardło. Solidna robota, która znajdzie wielu fanów.

7/10

Radosław Ostrowski