Psy wojny

Jamie Shannon jest najemnikiem, który dostaje bardzo nietypowe zlecenie. Celem jest afrykańskie państwo Zangaro, rządzące przez generała Kimbę, stosującego dyktatorskie metody, zleceniodawcą – duża korporacja, która wypatrzyła się dużych złóż surowców, a zadaniem Shannona jest zrobienie rozpoznania, a potem przeprowadzenia zamachu stanu.

psy_wojny1_300x300

Tak w skrócie można przedstawić fabułę filmu „Psy wojny” na podstawie powieści Fredericka Forsytha. Jeśli jednak spodziewaliście się filmu naszpikowanego akcją, w której naboje, krew i flaki leją się strumieniami w ilościach hurtowych, to pomyliliście seanse. Reżyser John Irvin bez upiększania oraz w bardziej realistycznej konwencji, opowiada o niełatwej pracy najemnika, który traktowany jest jako ktoś spisany na straty. W zasadzie przez większą część filmu obserwujemy przygotowania do operacji: kupno broni, zebranie ekipy, przeszkolenie ludzi – wszystko przypominające bardziej film dokumentalny niż fabułę. Statyczność może przeszkadzać, ale udaje się Irvinowi zbudować klimat tej opowieści. Zaś sama akcja (ostatnie 20 minut) to przykład dobrego warsztatu + dodajmy do tego dość przewrotny i zaskakujący finał, co jest wartością absolutnie dodaną. W dodatku bardzo przekonująco pokazano życie w państwie dyktatorskim (oszczędna scenografia, bida, nędza).

psy_wojny_2_400x400

Jeśli zaś chodzi o aktorstwo, powinienem się ograniczyć do jednego nazwiska: Christopher Walken. Shannon w jego wykonaniu to sprytny, inteligentny i opanowany najemnik, który w najbardziej tragicznej sytuacji (pobyt w więzieniu) zachowuje spokój. Poza nim nie można nie wspomnieć Toma Berengera (Drew), Colina Blakeleya (dziennikarz North) czy Hugh Millaisa (Endean, zleceniodawca), którzy stworzyli wyraziste postacie.

Może i film powstał ponad 30 lat, ale nadal broni się realizacją i potrafi wciągnąć. Nietypowy film sensacyjny, który trzeba po prostu znać.

7,5/10

Radosław Ostrowski

Druciarz, krawiec, żołnierz, szpieg

Rok 1975. George Smiley był jednym z najskuteczniejszych brytyjskich szpiegów, działających w tzw. Cyrku. Obecnie jednak przebywa na emeryturze. Ale jego dość stabilne życie zostaje wywrócone, gdy jego były szef Oliver Lacon prosi go o wykonanie trudnego zadania – w Cyrku działa radziecki szpieg i to od dłuższego czasu. Smiley działając z ukrycia musi go zdemaskować…

Ktoś w tym miejscu powinien powiedzieć, że przecież zna tę historię, gdyż dwa lata temu Tomas Alfredson przeniósł ją na duży ekran. Film „Szpieg” z Garym Oldmanem w roli Smileya był sensacją i jednym z najlepszych filmów 2011 roku. Ale okazało się, że Alfredson musiał mierzyć się nie tylko z fanami książki, ale i z brytyjskim miniserialem z 1979 roku, który jest źródłem tego tekstu.

cyrk_400x400

Zadania opowiedzenia opowieści o polowaniu na podwójnego agenta na zlecenie BBC podjął się stawiający swoje pierwsze kroki w reżyserii John Irvin. Twórca „Psów wojny” i „Hamburger Hill” wiernie przenosi powieść Johna le Carre, na co pozwala mu czas (7 odcinków po ok.  45 minut). Chociaż wszystko opiera się tu na dialogach i retrospektywach, to jednak udaje się reżyserowi wciągnąć i zainteresować. Intryga jest bardzo skomplikowana, ale opowiedziane jest w taki sposób, że nie gubimy się w wątkach, powoli odsłaniając kolejne elementy układanki, aż do zaskakującego finału (ostatni odcinek). A to wszystko bez oddania strzału (może z wyjątkiem 1 odcinka). To jest naprawdę wyczyn w przypadku filmu sensacyjno-szpiegowskiego. Świetne, stonowane zdjęcia oraz montaż dopełniają ten obraz.

Jednak prawdziwym creme de la creme jest obsada i to wyborna. Każdemu z aktorów udało się stworzyć ciekawą postać, nawet jeśli nie pokazał się zbyt długo. Pochwalić należy zwłaszcza Iana Richardsona (jowialny Bill Hayden), Michaela Jaystona (Peter Guillam – współpracownik Smileya), George’a Sewella (Mendel – ochroniarz i współpracownik Smileya), Alexandra Knoxa (Kontroler – zmęczony starzec, symbol przeszłości) oraz Iana Bannena (Jim Prideux,”kozioł ofiarny”).

kontroler_400x400

Ale największe uznanie przysługuje sir Alecowi Guinnessowi, który mistrzowsko zagrał Smileya – inteligentnego i bardzo doświadczonego agenta. Jest bardzo opanowany, elegancko ubrany spokojnym głosem stawia pytania oraz bardzo wnikliwie analizuje informacje, dochodząc do trafnych wniosków. Bardzo oszczędnie ukrywa emocje, które czasem można dostrzec w jego oczach. Jednym słowem – dżentelmen w pełnym calu, któremu nie wyszło w życiu osobistym.

smiley_400x400

Jak widać, serial jest całkowitym zaprzeczeniem Jamesa Bonda. Tutaj agenci nie ganiają ze spluwami, siejąc kompletnie zniszczenie, a krew leci strumieniami. Szpiedzy to samotnicy, gdyż ich najbliżsi mogą być wykorzystani przeciwko nim i nie mogą ufać nikomu, gdyż każdy może być wrogiem. Smutne, gorzkie, brudne i bardziej realistyczne. Może dlatego tak znakomite?

8/10

Radosław Ostrowski

Zwiastun (z czym wam się kojarzy?):